[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ludzie. Kiedy Dermot dawał jej kije do czyszczenia, oczekiwał, że
dziecko zrobi to właściwie. Kiedy Judy mówiła: Prawda, jakie to
ładne? , o czymkolwiek o domku, który właśnie budowała z klocków, o
piłce, którą zrobiła z kłębka wełny, albo o łyżce, którą czyściła
Dermot nigdy nie przytaknął, jeżeli uważał, że
to coś nie jest naprawdę ładne. Wytykał każdy błąd albo wadliwą
konstrukcję.
W ten sposób tylko ją peszysz mawiała wówczas Celia.
Lecz Judy ani się nie peszyła, ani nie raniło to jej uczuć. Lubiła
ojca bardziej niż matkę, ponieważ ojca trudniej było zadowolić. Judy
lubiła robić rzeczy trudne.
Dermot był nieostrożny i niedelikatny. Kiedy on i Judy
baraszkowali ze sobą, Judy prawie zawsze odnosiła jakieś obrażenia.
Chyba nie było takiej zabawy, z której by nie wyszła albo z guzem,
albo z zadrapaniem, albo z przyszczypniętym palcem. Judy wcale się
tym nie przejmowała. Aagodniejsze zabawy wymyślane przez Celię
zdawały się ją nudzić.
Matkę rezerwowała sobie jedynie na czas choroby.
Nie odchodz, mamusiu. Nie odchodz. Zostań ze mną. Nie pozwól, by
zaglądał tutaj tatuś. Nie chcę tatusia.
Dermot był z tego całkiem zadowolony. Nie lubił chorych ludzi.
Ludzie chorzy czy nieszczęśliwi wprawiali go w zakłopotanie.
Judy była taka sama jak Dermot, jeśli chodzi o kontakt fizyczny.
Nie znosiła, kiedy ją ktoś całował albo podnosił. Wytrzymywała jeden
matczyny pocałunek na dobranoc, lecz nic poza tym. Ojciec nigdy jej
nie całował. Kiedy oboje mówili sobie dobranoc , uśmiechali się do
siebie, to wszystko.
Judy i jej babka były w doskonalej komitywie. Miriam zachwycała
się charakterem i inteligencją dziecka. Ona jest fantastycznie
bystra, Celio. Wszystko chwyta w lot.
W Miriam odżyła jej dawna skłonność do uczenia. Uczyła Judy liter
i słów. Obie, babka i wnuczka, jednakowo cieszyły się tymi lekcjami.
Czasami Miriam mówiła do Celii:
Jednak Judy jest zupełnie inna niż ty, mój skarbie&
Wyglądało to tak, jakby się tłumaczyła ze swego zainteresowania
dzieckiem.
Miriam uwielbiała młode umysły. Miała w sobie typową dla
nauczycieli radość z ich pobudzania. Judy była dla niej doskonałym
poletkiem doświadczalnym.
A jednak jej serce należało do Celii. Miłość między nią i Celią
była teraz silniejsza niż kiedykolwiek. Kiedy Celia zjawiła się w
domu, jej matka miała wygląd kruchej starej kobiety, posiwiałej i
wyblakłej. Lecz po kilku dniach odżyła. Policzki nabrały kolorów, a w
oczach pojawiły się dawne iskierki.
Znów mam swoją dziewczynkę mówiła uszczęśliwiona.
Zawsze zapraszała do siebie Dermota i zawsze cieszyła się, kiedy z
tego zaproszenia nie korzystał. Chciała mieć Celię wyłącznie dla
siebie.
Celia z kolei uwielbiała przyjeżdżać do domu, bo właśnie wówczas
mogła się cofnąć w przeszłość. W to życie, w którym zawsze była
bezpieczna, zawsze kochana, w którym miała właściwe sobie miejsce&
Dla matki Celia była skończoną doskonałością& Jej matka nie
chciała, żeby była inna&
Celia w domu matki, w swoim dawnym domu, mogła być po prostu sobą.
Jakie to kojące uczucie być sobą& Jakie to kojące nie kryć się z
czułością, mówić wszystko&
Mogłaby powiedzieć: Tak bardzo jestem szczęśliwa , i nikt by nie
zmarszczył czoła, a ona nie pożałowałaby swoich słów. Dermot nie
znosił, kiedy mówiło się do niego o tym, co się czuło. Uważał to w
jakiś sposób za nieprzyzwoite&
W domu Celia mogła być tak nieprzyzwoita, jak tylko chciała&
W domu mogła rozmyślać sobie o tym, jak bardzo jest szczęśliwa z
Dermotem i o tym, jak bardzo kocha jego i Judy&
A po istnym szaleństwie kochania wszystkiego i wszystkich i po
orgii mówienia o wszystkim, co jej przyszło do głowy, mogła wrócić do
męża i być rozsądną, niezależną osobą, taką, jaką Dermot chciał, żeby
była.
Och, kochany dom& i buk& i trawa, dotykająca jej policzka.
Pomyślała sennie: Ona żyje, ona jest Wielkim Zielonym Zwierzęciem
cała ziemia jest Wielkim Zielonym Zwierzęciem& Jest delikatna i
ciepła, i żywa& a mnie rozpiera szczęście& tak, szczęście& mam
wszystko, co może zaoferować świat&
Dermot to zjawiał się w jej myślach, to gdzieś się zapodziewał.
Był czymś w rodzaju motywu przewodniego melodii jej życia. Czasami
tęskniła za nim strasznie.
Któregoś dnia powiedziała do Judy:
Czy tęsknisz do tatusia?
Nie.
Ale chciałabyś, żeby był tutaj?
Tak, chyba tak.
Nie jesteś pewna? Przecież go uwielbiasz.
Oczywiście, że tak, ale on jest w Londynie. To, dla Judy,
rozstrzygało całą kwestię.
Kiedy Celia wróciła do Londynu, Dermot bardzo się ucieszył na jej
widok. Spędzili szczęśliwy wieczór kochanków. Celia zwierzyła się
szeptem:
Bardzo za tobą tęskniłam. A ty?
No cóż, nie zastanawiałem się nad tym.
Chcesz powiedzieć, że w ogóle o mnie nie myślałeś?
Nie. Bo i co by mi z tego przyszło? Myślenie o tobie nie
sprowadziłoby cię tutaj. Dermot, jak zwykle, miał rację.
Ale teraz cieszysz się, że jestem?
Tym razem odpowiedz Dermota zadowoliła ją.
Jednak pózniej, kiedy on już spał, a ona leżała z otwartymi
oczami, pogrążona w szczęśliwych marzeniach, pomyślała sobie: To
straszne, lecz chciałabym, żeby Dermot był czasami choćby odrobinę
mniej szczery& Niechby powiedział: Tęskniłem za tobą okropnie,
kochanie . Jak by to mnie podniosło na duchu i jakie by to było miłe.
Nieważne, czy mijałoby się z prawdą, czy nie&
Ale nie, Dermot jest Dermotem. Jej zabawnym, aż do bólu szczerym
Dermotem. Judy jest taka jak on.
Możliwe, że postępowałaby mądrzej, nie zadając im pytań, na które
nie chciała usłyszeć szczerej odpowiedzi.
Zasypiała&
Ciekawe, czy kiedyś będę zazdrosna o Judy& Ona i Dermot rozumieją
się nawzajem o wiele lepiej niż on i ja&
Judy, jak jej się zdawało, czasami była o nią zazdrosna. Judy
lubiła, kiedy uwaga jej ojca skupiała się wyłącznie na niej.
Jakie to dziwne& Dermot był tak bardzo zazdrosny o nią przed
urodzeniem się Judy, i nie tylko przed. Był zazdrosny nawet wtedy,
kiedy Judy zjawiła się na świecie i kiedy była maleńką okruszynką. To
śmieszne, że człowiek czego innego się spodziewa, a czym innym los go
obdarowuje&
Kochana Judy& kochany Dermot. Tacy do siebie podobni. Tacy zabawni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]