[ Pobierz całość w formacie PDF ]
145
Właściwie to przychodzi mi na myśl tylko jedna osoba: kobieta z biura
pośrednictwa pracy.
- Oraz agent z biura podróży i kasjer z banku.
- Dobrze, to nie tak dużo. Nie sądzę, żeby to stanowiło problem. Ludzie na
St. Barts bardzo chronią sław, które spędzają tu wakacje albo mieszkają. Poza
kilkoma oczywistymi wyjątkami, takimi jak zeszła noc. Ale kiedy wyjedziesz z
wyspy, będziesz bezpieczna.
Przyszła jej do głowy nowa myśl i na chwilę zapomniała o swoim
upokorzeniu. Spojrzała na mężczyznę siedzącego naprzeciwko.
- A co z tobą? Zostajesz. Będziesz musiał teraz znosić ataki prasy?
- Tu? Nie sądzę. St. Barts nie roi się od paparazzich. Ta mała łasica to natręt,
ale dość łatwo go unikać. Jest miejscowy i kręci się głównie na plażach, mając
nadzieję na zdjęcie gwiazdy opalającej się topless albo plotki o tym, kto z kim
spędza czas. - Pomasował czoło. - Powinienem był się domyślić. Nawet wiem,
kiedy rozpoznano mnie pomimo przebrania. Dwa dni temu, kiedy jedliśmy
lunch w tej kafejce, którą tak lubisz.
Wiedziała, o czym mówił. To była kafejka na świeżym powietrzu
wychodząca na zatokę. Nie pamiętała, o czym rozmawiali, ale oboje tak się
uśmiali, że musiała otrzeć oczy. Rzucił jej dziwne spojrzenie, jakby z
uwielbieniem, i powiedział, że jest czarująca".
Ale to nie było naprawdę. Nie śmiała się z Lance'em. Zmiała się z tym
mężczyzną. Zmarszczyła czoło, próbując wyobrazić sobie go tak
zrelaksowanego i szczęśliwego. W jej głowie nie pojawił się żaden obraz.
Pokręcił głową, też pamiętając tamtą chwilę, ale najpewniej w zupełnie inny
sposób.
- Siedzieliśmy tuż obok chodnika. Wiedziałem, że to kiepski pomysł, ale ty
tak lubiłaś widok stamtąd. Zwykle uważam i obserwuję ludzi, na wypadek
spotkania kogoś, kto mógłby mnie rozpoznać, ale byłem rozkojarzony. Kiedy ta
mała łasica przechodziła, rozglądając się za gwiazdami, popełniłem błąd. Kiedy
go zobaczyłem, schowałem się. Zamiast powoli się odwrócić, gwałtownie się
uchyliłem. Spojrzał prosto na mnie. Wyglądał na zaskoczonego, ale sądząc po
wyrazie oczu, nie poznał mnie. Uznałem, że jestem bezpieczny. Chyba się
pomyliłem, co?
- Chyba tak - odparła sztywno.
Jak okropne musi być takie życie, gdy chowasz się przed ludzmi, którzy chcą
naruszyć twoją prywatność.
Siedział w milczeniu dłuższą chwilę, aż wyraz znudzenia na jego twarzy
zaczął znikać i cierpienie wypełniło jego spojrzenie.
- Jezu, Amy, nie chcesz na mnie nawrzeszczeć? Nazwać mnie łajdakiem?
Powiedz coś.
Wzięła głęboki wdech.
- Chcę tylko wiedzieć... śmiałeś się ze mnie?
146
- Nie! Nie. Proszę... - Sięgnął po jej dłoń, ale mu się wyrwała. Zaklął, wstał i
podszedł do zlewu. Stał i podziwiał ładny widok za oknem. Błękitne niebo
obiecywało kolejny cudowny dzień w raju na wyspie.
- Zakochałem się w tobie.
%7łołądek boleśnie jej się zacisnął.
- Jak mam ci uwierzyć, skoro okłamałeś mnie w tylu sprawach? Odwrócił się
do niej, łapiąc się blatu za sobą.
- Bardzo niewiele z tego, co ci powiedziałem, to były kłamstwa.
- Powiedziałeś mi, że mężczyzna w wieży jest odrażający.
- Nie - odparł powoli. - Powiedziałem, że wyspiarze uważają mężczyznę z
wieży za potwora i że bywają dni, kiedy sam ledwo mogę spojrzeć mu w twarz.
Każde słowo to prawda. Amy, przyjechałem tu kilka miesięcy temu, bo nie
podobało mi się, kim jestem, i musiałem się nad tym zastanowić. Nikt nie
powinien przejść przez życie, nie lubiąc samego siebie.
Zmarszczyła brwi, myśląc o tym, jak bardzo kiedyś nie lubiła siebie, ale
chodziło tylko o wygląd. Pomijając swoje lęki, nigdy nie nienawidziła swojego
wnętrza.
Patrząc na niego, na tego pięknego mężczyznę, który miał chyba wszystko,
czego można pragnąć od życia, zastanawiała się, jak to jest, kiedy człowiek
czuje się ohydny w środku.
- Potem ty się zjawiłaś - powiedział - i wszystko się we mnie zmieniło.
Właściwie to już wcześniej zaczęło się zmieniać, ale ty... wniosłaś do mojego
świata... sam nie wiem... światło. Jakbyś wypełniła moje płuca powietrzem,
przywróciła mnie do życia i po raz pierwszy byłem naprawdę żywy. Czy to
dziwne, że się w tobie zakochałem? - Błagał spojrzeniem, aby mu uwierzyła. -
Nie rozumiem, jak mężczyzna może być z tobą dłużej niż pięć sekund i się nie
zakochać. Jak może usłyszeć twój śmiech, zobaczyć uśmiech, po prostu być z
tobą i cię nie kochać. Nie lubię siebie za bardzo, ale lubię tego człowieka,
którym jestem przy tobie. Lubię to, jacy jesteśmy razem. Chciałbym być tym
człowiekiem już zawsze.
- O mój Boże. - Zakryła usta i popłakała się. Te słowa wypowiedziane
głosem Guya rozdzierały ją na pół. - Też bym tego chciała.
- Niestety nie jestem nim. Ale nie jestem też tym, kim byłem, kiedy tu
przyjechałem. Nie bardzo wiem, kim jestem. Wiem po prostu, że nie chcę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]