[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że Ricks miał rację i Josh faktycznie podrobił żetony.
Victoria wzięła zestaw. Podniosła tekturową klapkę i wyciągnęła
plastikowy pojemnik z farbami i pędzlami.
- Brakuje kilku kolorów - stwierdziła.
- Czyżby fioletowego i liliowego?
- Tak, nie ma fioletowego i liliowego. - Wsunęła pojemnik z powrotem
i zamknęła pudełko. - Znalazłeś coś jeszcze?
- Nic, co by się przydało.
- No to cudownie.
Jej uwagę przykuła szafka obok łóżka - podniosła książkę, która leżała
przy szklance z wodą. Ja także zwróciłem na nią uwagę i dopiero teraz
zobaczyłem, że była to biografia Harry'ego Houdiniego. Obwolutę zdobiła
krzykliwa podobizna młodego Houdiniego w kaftanie bezpieczeństwa,
zwisającego do góry nogami z wysokiego dzwigu, pod nim zaś tłum
zadzierał głowy. Nazwisko magika wystrzelało znad stóp, napisane
stylizowaną żółtą czcionką jak na
starych wodewilowych afiszach. Victoria odwróciła książkę i przeczytała
tekst z tyłu.
- Jest jeszcze jedno pomieszczenie, które moglibyśmy sprawdzić -
powiedziała, starają się zachować swobodę.
Zerknąłem na drzwi od łazienki i przeszedł mnie dreszcz.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
- Nie wydaje mi się, żebyś spędził tam dużo czasu.
- Obawiam się, że byłem nieco wytrącony z równowagi, bo w jacuzzi
pływało ciało.
- Ale tam może coś być. Przypuśćmy, że popełniła samobójstwo.
Mogła zostawić list.
- Mało prawdopodobne.
- Ale możliwe. - Odwróciła biografię Houdiniego frontem do siebie i
przerzuciła kilka pierwszych stron.
- Wez ją - powiedziałem.
- Słucham?
- Książkę. Jeśli ci się podoba, powinnaś ją wziąć.
Victoria odłożyła książkę na szafkę. Zadarła nos do góry i niespodziewanie
zrobiła się sztywna.
- Nie, dziękuję.
- Ale chciałabyś ją przeczytać? - naciskałem. - Zainteresowała cię?
- Może gdybym zobaczyła ją w księgarni.
- Więc ją wez.
- Nie zamierzam jej ot tak sobie brać, Charlie.
Oparłem łokcie na łóżku, a brodę położyłem na dłoniach.
- Dlaczego nie?
- Dlatego.
- Dlatego że to kradzież? Słuchaj, nie wygląda na to, żeby Josh miał
szybko po nią wrócić. Więc o ile nie okaże się, że nie oddał jej na czas do
biblioteki, powiedziałbym, że nikt nie traci.
- Nie należy do mnie.
Zmarszczyłem brwi.
- Pamiętasz, że dostaliśmy się do tego apartamentu w nielegalny
sposób?
- Ale mieliśmy dobry powód.
- Słuchaj, włamywanie się gdzieś, żeby nic stamtąd nie zabrać, nie ma
sensu. Poza tym to tylko książka, Vic. Gdybyś spróbowała ją sprzedać w
antykwariacie, nic byś za nią nie dostała.
Popatrzyła na mnie przeciągle.
- Pójdziesz w końcu do tej łazienki?
- Wolałbym nie.
- Z powodu ciała?
- Nie udawaj, że to nic wielkiego. Wierz mi, widziałem
zamordowanych ludzi i naprawdę ten widok nie należy do przyjemnych.
Uśmiechnęła się ponuro.
- Masz dość niefortunny talent do tego, żeby natykać się na ciała.
- Co ty powiesz.
- Nie byłabym wcale zaskoczona, gdyby w twoich powieściach z
Faulksiem było mniej zabójstw, niż sam napotkałeś w ciągu ostatnich kilku
lat.
- No cóż, to interesująca kwestia. Będę musiał o tym porządnie
pomyśleć. Zakładając, że jutro o tej porze będziemy jeszcze żyli.
Podniosłem się z kolan, przeszedłem na stronę Victorii, wziąłem biografię
Houdiniego i sam przejrzałem notkę na okładce. Victoria przeniosła wzrok
ze mnie na drzwi do łazienki i z powrotem.
- A co jeśli ja tam pójdę? - spytała.
- Nie radziłbym ci tego robić.
- Ale pozwoliłbyś mi?
- Proszę bardzo. Tylko się nie spodziewaj, że będę zabezpieczał tyły.
Po chwili wahania Victoria odgarnęła kosmyk włosów z oczu, podniosła
się i podeszła do drzwi łazienki. Rozciągnęła mięśnie szyi, odchrząknęła i
sięgnęła do klamki. Wyglądało na to, że jest gotowa wejść, gdy nagle
opuściła dłoń.
- Nie powinno być zapachu?
- Masz na myśli ciało?
- Uhm.
- Pewnie zależy od tego, ile czasu już tam jest. Wcześniej nic nie
czułem, ale może kiedy otworzysz drzwi...
Przełknęła ślinę.
- Rozumiem...
Zamknęła oczy i zacisnęła dłonie w pięści.
- Dalej, Victorio - zachęcała siebie cicho. - Dasz radę.
Pewnie sposób, w jaki dodawała sobie animuszu, powinien był
mnie zahipnotyzować, i do pewnego stopnia tak właśnie się stało, bo
pomyślałem, że może podobnie się zachowuje, kiedy dzwoni do mojego
wydawcy, błagając o nieco mniej skąpą zaliczkę. Prawda jednak była taka,
że już od pewnego czasu czekałem na sposobność, więc kiedy tylko
zamknęła oczy, wepchnąłem biografię Houdiniego za pasek spodni.
Ledwo zdążyłem to zrobić i odsunąć rękę od krocza, kiedy otworzyła
powieki. Spojrzała na mnie nieco zaniepokojona, odwróciła się do drzwi,
nacisnęła klamkę i dziarskim krokiem weszła do łazienki.
Zakryłem oczy dłonią, bojąc się jej reakcji.
- O Boże - sapnęła.
Zebrałem się w sobie, zastanawiając się, czy przypadkiem nie zemdleje
lub coś w tym rodzaju i czy dam radę przeskoczyć przez łóżko, żeby ją
złapać, zanim walnie głową o podłogę.
- Charlie - powiedziała urywanym głosem. - Naprawdę myślę, że
powinieneś to zobaczyć.
- O nie. Mam dość patrzenia na zwłoki.
- O to mi właśnie chodzi. Wanna jest pusta, Charlie. Nikogo tutaj nie
ma.
12
Victoria miała rację. Wanna była pusta. %7ładnej wody. %7ładnego
pływającego ciała. Nie było nawet osadu na ściankach ani żadnych
zabłąkanych włosów przy odpływie.
Sprawdziłem za drzwiami. Ani płaszcz kąpielowy, ani różowy trykot nie
leżały na podłodze. Nie było ich też na wieszaku. Zniknęły razem z
ciałem.
Zajrzałem do wanny. Przypuszczam, że wyglądałem przy tym dość
idiotycznie. Nic nie wskazywało na to, że rudowłosa kiedykolwiek tu była.
Może zresztą wcale jej nie było. Może w końcu zemściły się na mnie
długie lata spędzone na pisaniu kryminałów i po prostu wszystko
wymyśliłem. Wiedziałem, że czasami podczas pracy nad książką
wyobraznia płata mi figle. Zdarza się, powiedzmy, kiedy śpię, że postaci
zaludniają moje sny i zachowują się w sposób całkowicie niezgodny z
tym, co napisałem. A czasami czuję się, jakbym był o krok od przepaści,
od upadku w świat, w którym nie zdołam oddzielić faktów od fikcji.
Czyżby to się właśnie stało? Nie, na pewno nie. Po pierwsze, nie
napisałem ani słowa od dwóch tygodni, a po drugie w powieści z
Faulksiem, nad którą pracowałem, nie pojawiał się żaden rudzielec. No i
wsadziłem palce do zimnej wody. W porządku, nie dotknąłem ciała
kobiety, ale z całą pewnością wtedy tam było. A teraz zniknęło.
- To przerażające - odezwała się nad moim ramieniem Victoria. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Bradley, Marion Zimmer Trillium 03 Golden Trillium
    Jane Yolen Pit Dragon 03 A Sending of Dragons
    Laurie Marks Elemental Logic 03 Water Logic
    Dana Marie Bell [Gray Court 03] Artistic Vision [Samhain] (pdf)
    Morgan Raye Welon i korona 03 KrĂłlewski potomek (Harlequin Romans 1056)
    Alan Dean Foster The Damned 03 The Spoils of War (v1.0) (Undead)
    Jayne Ann Krentz Arcane Society 03 Sizzle and Burn
    Christy Poff [Internet Bonds 03] Charlotte Mastered (pdf)
    Backup of Alastair J Archibald Grimm Dragonblaster 03 Questor (v5.0)
    James Patterson Alex Cross 03 Jack And Jill
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • krypta.opx.pl