[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przewracając krzesło.
- Przyznaj się wreszcie. Wszyscy i tak wiedzą, że jedynym facetem, z którym kie-
dykolwiek spałaś, jest Dane Montenevada.
- Bzdura! - zawołała, zaciskając pięści z bezsilnej pasji.
Dane i tak za dużo usłyszał.
- Zaprzeczasz? Dziecko ma w sobie krew Montenevadów. Nadal nie wiem, jak ten
sukinsyn to zrobił, ale musieliście się zejść mniej więcej wtedy, kiedy miałem z nim to
pamiętne starcie. O co tu chodzi? Najpierw próbował mnie zaszlachtować, a potem zrobił
dziecko mojej siostrze. Czy to jakiÅ› rodzaj chorej zemsty?
- Ivan, nie mam pojęcia, o czym bredzisz - rzekła lodowato, choć miała ochotę go
spoliczkować.
- A ja twierdzę, że to bękart zdrajcy i narzędzie propagandowej kampanii, jaką
tamci prowadzą przeciwko nam. Ojciec cię nie przyjmie, dopóki się go nie pozbędziesz. I
powinnaÅ›, dla dobra naszej sprawy.
- Nasza sprawa! - sarknęła. - Nasze mrzonki o potędze, chciałeś powiedzieć.
- Sama widzisz. Jak możesz oczekiwać, że ojciec ci wybaczy, skoro wygadujesz
takie rzeczy? Nie szanujesz honoru rodziny. Nie wierzysz w zwycięstwo. Wyłamujesz
się ze wspólnego frontu.
- O jakim froncie mówisz? Masz wielu nowych rekrutów? Musztrujesz ich, żeby
stali się prawdziwymi żołnierzami? Chcesz na ich czele odbić pałac królewski?
- Dobrze wiesz, że wszystko wymaga czasu. Na razie pora nie jest odpowiednia na
szukanie sprzymierzeńców.
- Właśnie! - Ze złością kopnęła krzesło. - To się nigdy nie stanie i dobrze wiesz,
dlaczego. Trzeba mieć żelazną wolę i niesamowitą charyzmę, żeby pociągnąć za sobą
tłumy. Nasz ojciec wiele lat temu miał te cechy. Teraz jest zbyt stary i za bardzo chory, a
ty i Marque...
Nie skończyła. Nie chciała ranić go niepotrzebnie, a powiedziała już wystarczająco
dużo. Ktoś powinien nim mocno potrząsnąć, by zaczął się liczyć z rzeczywistością.
- To jeszcze jeden dowód, że przestałaś być jedną z nas - rzekł lekceważąco.
R
L
T
- Och, Ivanie! - Z trudem panowała nad gniewem.
- Czekaj no. - Uwaga brata skierowała się nagle na co innego. - Dlaczego tu stoi
ten parawan?
- Nie twój interes, jak przemeblowałam swoją sypialnię - odparowała.
Wstał, wciąż patrząc na parawan. Zagrodziła mu drogę.
- Dlaczego nie pozwalasz mi wejść głębiej? Coś przede mną ukrywasz?
- Niczego nie ukrywam. Mam prawo do prywatności i zabraniam ci ją naruszać.
Jej protesty nie zdały się na nic. Ivan odepchnął ją bezceremonialnie i wpadł na
drugÄ… stronÄ™ pokoju.
Alexandra rzuciła się za nim, gotowa zasłonić Dane'a własnym ciałem, gdyby za-
szła taka potrzeba. Tymczasem łóżko było puste.
Rozejrzała się nerwowo, szukając wyjaśnienia zagadki, ale nigdzie nie było śladu
więznia. Dane rozwiał się w powietrzu. Nawet sznury zniknęły. Został tylko hak w ścia-
nie nad wezgłowiem.
Ivan był za bardzo zajęty zaglądaniem w każdy kąt, by zwrócić uwagę na podej-
rzaną minę własnej siostry. Najwyrazniej miał nadzieję, że przyłapie ją na kolejnym ro-
mansie, a tymczasem przeoczył fakt, że na jej twarzy odmalowała się wielka ulga.
- Nic tu nie ma - stwierdził, wyraznie zawiedziony. - Powinnaś ukryć kochanka
pod łóżkiem, byłoby o czym mówić. - Tu zerknął na Alex i dodał: - Wiem, wiem. Dla
ciebie istnieje tylko jeden facet. Ten sam, który poderżnął mi gardło i zostawił, żebym się
wykrwawił. Dobra z ciebie siostra. Może pewnego dnia użyję cię jako przynęty i złapię
twojego kochasia na haczyk. Przysięgam, kiedyś mu odpłacę za to, co mi zrobił.
- Możesz zostać, ale ja idę na dół - oznajmiła Alexandra.
- W porządku, pójdę z tobą. I tak muszę coś zjeść. Poczęstujesz mnie obiadem?
Wypuściła brata i obejrzała się na pusty pokój, po raz kolejny zadając sobie pyta-
nie, gdzie zniknÄ…Å‚ Dane.
- Kavon zrobił zakupy. Przygotuję ci kanapki, ale potem już jedz.
- Jasne - rzucił przez ramię. - Tylko się zdrzemnę. Zmęczyła mnie kłótnia z tobą.
Westchnęła z rezygnacją. Jeszcze jeden rzut oka na opustoszałą sypialnię i już była
na schodach.
R
L
T
ROZDZIAA SZÓSTY
Grace weszła do pokoju dziecinnego na pierwszym piętrze, ziewając. Zdrzemnęła
się, a już najwyższa pora sprawdzić, czy dziecko się nie obudziło.
Kiedy zobaczyła następcę tronu trzymającego niemowlę na rękach, o mało nie
krzyknęła ze zdumienia i potknęła się o własne nogi.
- Och! - zawołała z głębokim dygnięciem. - Wasza Wysokość - szepnęła, patrząc
na Dane'a błyszczącymi oczami.
Dane nie poświęcił jej wiele uwagi. Kiedy rozsupłał pętle na rękach i nogach,
wśliznął się do dużej ściennej szafy i skulił się, czekając, aż Alex i Ivan opuszczą sypial-
nię. Słyszał wszystko i nie miał już wątpliwości - dziecko jest jego. Potem skorzystał z
okazji, przekradł się na piętro niżej i zaczął sprawdzać pokój po pokoju. Szczęście mu
dopisało. Drugi z kolei okazał się dziecięcą sypialnią.
Podszedł do łóżeczka i zatrzymał się przy nim, zaskoczony emocjami, które w nim
buzowały. Wzruszenie ściskało mu gardło, ręce drżały. Przytrzymał się barierki i spojrzał
na śpiące niemowlę. Wszystko w tej kruszynie było doskonałe - maleńkie paluszki, pu-
szyste włoski na główce, policzki jak jabłuszka. Miał uczucie, że jest świadkiem cudu.
Bał się dotknąć dziecka, by nie zakłócić magii tej chwili.
Kiedy pogłaskał główkę i połaskotał bródkę maluszka, a ten spojrzał na niego
okrągłymi oczkami, ogarnęło go nieznane uczucie szczęścia. Ostrożnie podniósł dziecko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]