[ Pobierz całość w formacie PDF ]

brzuchach chłopcy, machając w powietrzu nogami. Szeptali coś
do siebie i chichotali, wyraznie zachwyceni tym, że mogÄ… oglÄ…­
dać niedozwolony program. Postać w progu czekaÅ‚a nie­
ruchomo.
Laura rzuciła się naprzód. Miała do przebycia tylko kilka
kroków i w tej krótkiej chwili zastanawiała się gorączkowo,
co powie Adamowi, kiedy ten zobaczy Doyala leżącego z roz­
trzaskaną głową na podłodze jego gabinetu. A jeśli jej się nie
uda? Jeśli Doyal usłyszał jej nadejście i zdoła uciec? Jaką
krzywdę będzie zdolny wyrządzić tym chłopcom? Co do tego,
co zrobi z nią, nie miała najmniejszej wątpliwości.
Zamachnęła się karafką, ale jej cel odskoczył lekko na bok
i wyciągnął przed siebie ramiona. Karafka z głuchym stukiem
64
upadła na dywan, a jakaś dłoń zakryła Laurze usta. Ktoś pchnął
ją do tyłu i przyparł do ściany. Przed sobą zobaczyła twarz
Adama. Takiego go jeszcze nie widziaÅ‚a. ByÅ‚ grozny, opano­
wany, sprawny, niebezpieczny -jak przystaÅ‚o na żoÅ‚nierza. Mi­
mo to strach, który zaciskał jej gardło, natychmiast zniknął.
Z ulgą rozluzniła mięśnie, ufna, że Adam nie da jej upaść.
- Dzięki Bogu - wyszeptała, a łzy napłynęły jej do oczu.
Adam również się rozluznił i przez ramię spojrzał na synów.
Chłopcy najwyrazniej niewiele zauważyli. Ryan usiadł na
chwilę i spojrzał na drzwi, ale w mroku nic nie dostrzegł
i szybko wrócił do oglądania programu.
Unosząc pytająco brwi, Adam chwycił Laurę za ramiona
i poprowadziÅ‚ jÄ… w gÅ‚Ä…b korytarza. Kiedy znalezli siÄ™ za ro­
giem, znów przyparł ją do ściany.
- Omal nie roztrzaskałaś mi czaszki! Co się dzieje?
- Myślałam, że to... jakiś intruz.
- Nieproszony gość?
- Włamywacz - poprawiła się szybko. - Bałam się, że jeśli
chłopcy cię... to znaczy, jego zobaczą, to może zrobić im coś
zÅ‚ego. - Z niedowierzaniem potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. - CoÅ› mnie zbu­
dziło, jakiś dzwięk w korytarzu. Drzwi do twojej sypialni były
zamkniÄ™te, Å›wiatÅ‚o zgaszone. Aóżka chÅ‚opców staÅ‚y puste i czu­
łam, że ktoś otworzył frontowe drzwi.
- To ja. Sprawdzałem, czy nie wyszli na dwór. To nie byłby
pierwszy raz.
- Skąd miałam wiedzieć?
- Mogłaś zapytać.
- Nie pomyślałam o tym. Zobaczyłam twój cień. Chłopcy
oglÄ…dali telewizjÄ™ i baÅ‚am siÄ™, że wÅ‚amywacz może ich skrzyw­
dzić.
65
- WiÄ™c wzięłaÅ› karafkÄ™ i chciaÅ‚aÅ› rozbić mi gÅ‚owÄ™ - do­
kończył sucho. - Lauro, jesteśmy w St. Cloud, w Minnesocie.
- Przysunął się bliżej. - Nie miewamy tu intruzów.
ZdaÅ‚a sobie sprawÄ™ z bliskoÅ›ci jego ciaÅ‚a. ByÅ‚a skÄ…po ubra­
na, ale nie czuła zimna. Oddychała z trudem, jakby brakowało
jej tlenu.
- ZapomniaÅ‚am o tym - wyszeptaÅ‚a. - Tam, skÄ…d pocho­
dzę, włamania zdarzają się bardzo często.
- A skąd pochodzisz? - zapytał.
- Z Denver...
- Ach. - Ujął ją za podbródek i uniósł jej twarz ku górze.
- Bardzo się cieszę, że jesteś w stanie tak dzielnie bronić moich
dzieci, ale następnym razem najpierw zapukaj do moich drzwi.
A jeszcze lepiej, po prostu je otwórz i wejdz. Jeśli mnie nie
bÄ™dzie, to możesz Å›miaÅ‚o zaÅ‚ożyć, że kontrolujÄ™ sytuacjÄ™. A je­
śli będę u siebie... Tak czy owak, mam więcej doświadczenia
niż ty w poskramianiu intruzów. Zgadzasz się?
Skinęła głową i spuściła oczy, ale znów uniósł jej twarz
ku sobie. Jego palce delikatnie przesunęły się po jej szyi. Przed
sobÄ… widziaÅ‚a tylko jego usta. Musi zamknąć oczy, żeby po­
myśleć logicznie.
- Trzeba zaprowadzić chłopców do łóżek - szepnęła.
MusnÄ…Å‚ palcem jej wargi i nagle poczuÅ‚a jego usta na swo­
ich. Całował ją delikatnie, potem coraz mocniej. Bezwiednie
wtuliła się w niego i przechyliła głowę. Gdy ją objął, jej ciało
instynktownie przywarło do niego mocniej. Wszystko w niej
zmiękło i zwilgotniało. Miała ochotę stopić się z nim w jedną
całość. Zapomniała o całym świecie - o dzieciach, Doyalu,
o tym, że będzie musiała stąd odejść, że to jest jej pracodawca.
Objął dłońmi jej biodra i przycisnął ją do siebie. Jedno z nich
66
jęknęło, ale nie była pewna, czy to ona, czy on. Wiedziała
tylko, że chce więcej. Nagle Adam oprzytomniał i odsunął ją
od siebie. Dysząc, z wysiłkiem wymawiał słowa.
- Do diabła! Ja nie... - Cofnął ramiona i odstąpił o krok.
- Przepraszam. Nie chciałem... - Odwrócił głowę, jakby nie
byÅ‚ w stanie na niÄ… patrzeć. - ChÅ‚opcy... KtóreÅ› z nas po­
winno...
- Ja to zrobię - powiedziała, ale nie była w stanie ruszyć
siÄ™ z miejsca.
SkinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, przesunÄ…Å‚ dÅ‚oniÄ… po twarzy, a potem zade­
cydował:
- Nie, ja pójdę. Ty idz do łó... idz spać.
Chciał ją odesłać, ale ona nadal nie mogła się ruszyć. Trochę
ją rozczarowało, że tak szybko odzyskał panowanie nad sobą
i ruszył do gabinetu. Poczuła się odrzucona. Boże, co się z nią
dzieje? Przecież to byÅ‚ tylko pocaÅ‚unek. Powinna być zado­
wolona, że skoÅ„czyÅ‚o siÄ™ tylko na tym. WróciÅ‚a do swego po­
koju, zamknęła za sobÄ… drzwi, oparÅ‚a siÄ™ o nie i usiÅ‚owaÅ‚a po­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    James M. Ward The Pool 3 Pool of Twilight
    James Sabatina Sabatina. Autobiografia pakistańskiej dziewczyny(1)
    Flemming, Ian James Bond 09 Thunderball By Ian Fleming
    Patterson James Alex Cross 08 Cztery slepe myszki
    James Patterson Alex Cross 03 Jack And Jill
    James Clavell Asian Saga 03 King Rat
    James Axler Deathlands 006 Pony Soldier
    James Beau Seigneur Christ Clone 1 In His Image
    James Axler Deathlands 007 Dectra Chain
    Win Wenger Brain Boosters
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tutakeja.pev.pl