[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedzieć, czy ma to określony cel, czy jest li tylko rezultatem ślepego naśladownictwa.
Wielki lśniący kompleks rozciągał się w głąb poziomu "C", poza zasięg kamer umieszczonych
na hełmach. Chociaż żywicopodobna, zaskorupiała substancja wnikała w każdą dostępną szczelinę,
zdawała się nie mieć żadnego wpływu na funkcjonowanie stacji. Wszystkie urządzenia pracowały
dalej, dalej oczyszczały powietrze Acherona, nie zważając na obecność heteromorficznych tworów,
zalegających niemal cały poziom.
Tylko Ripley domyślała się, na co natrafili. Ogarnięta jakąś ohydną fascynacją, momentalnie
zdrętwiała z przerażenia, zbyt zszokowana, by cokolwiek wyjaśnić. Mogła tylko patrzeć i
wspominać.
Gorman zerknął przypadkiem w stronę Ripley i zauważył wyraz jej twarzy.
- Co to jest? - spytał.
- Nie wiem.
- Ale wiesz przynajmniej coś, a to znaczy, że wiesz znacznie więcej niż którykolwiek z nas. No,
Ripley. Nie daj się prosić. Płacę stówkę za każdą użyteczną informację.
- Naprawdę nie wiem. Chyba już coś takiego widziałam, ale nie jestem pewna. To jest jakby
inne, bardziej złożone i...
- Daj mi znać, kiedy mózg zacznie ci znowu pracować. - Rozczarowany porucznik przysunął
bliżej mikrofon. Ruszajcie dalej, sierżancie.
%7łołnierze podjęli marsz. Zwiatło bijące z reflektorów odbijało się od szklistych ścian. Im
głębiej schodzili, tym wygląd labiryntu coraz bardziej świadczył o tym, że raczej go wyhodowano
niż zbudowano. Bo wyglądał jak wnętrze jakiegoś gigantycznego organu czy kości. Ale nie kości
ludzkiej, nie ludzkiego organu.
Bez względu na to, czy twór pełnił jakąkolwiek inną rolę, nie ulegało wątpliwości, że służy do
koncentrowania ubytków ciepła z siłowni jądrowej. Wokół nich syczała para buchająca z kałuż
uformowanych przez ściekającą ze ścian wodę. Skroplony oddech stacji.
- Robi się jakby szerzej... - Hicks powiódł kamerą dookoła.
Grupa zwiadowcza wchodziła do wielkiej kopulastej komory. Zciany zmieniły nagle wygląd i
kompozycję.
To, że nikt z żołnierzy natychmiast się nie załamał, świadczyło o ich znakomitym wyszkoleniu.
- O Chryste... - szepnęła Ripley.
Burke wymamrotał pod nosem zduszone przekleństwo.
Reflektory oświetliły komorę. Zamiast gładkich falistych ścian, jakie mijali wcześniej, ujrzeli
ściany chropowate i nierówne. Tworzyły wystrzępioną płaskorzezbę z przedmiotów pochodzących
z całej kolonii: z mebli, kabli, ze składników stałych i płynnych, ze szczątków urządzeń
mechanicznych, rzeczy osobistych, z porwanego ubrania, z ludzkich kości i czaszek. Wszystko
zostało scalone tą przezroczystą, żywicopodobną substancją, której obecność stwierdzali na każdym
kroku.
Hudson przesunął rękawicą po ścianie, natykając się przypadkowo na kilka ludzkich żeber.
Usiłował wydłubać w niej dziurę, ale zakrzepła wydzielina była tak twarda, że ledwo ją zadrapał.
- Widzieliście kiedy coś takiego?
- Ja nie. - Hicks byłby splunął, gdyby tylko miał miejsce. - Nie jestem chemikiem.
Czekali na opinię Dietrich. Pospieszyła ze swoją hipotezą.
- To jakby kleista wydzielina. Ripley, ten twój potworek tym pluje czy jak?
- Nie... Nie wiem, jak to wytwarzają, ale już to kiedyś widziałam, na mniejszą skalę...
Gorman otrząsnął się z początkowego wstrząsu, ściągnął usta i zaczął analizować sytuację:
- Wygląda na to, że rozwalili kolonię, bo potrzebowali budulca. - Wskazał na ekranik Hicksa. -
W tamtej ścianie jest cała sterta zapasowych dysków magnetycznych.
- I przenośne zasilacze. - Burke postukał palcem w inny monitor. - Drogi budulec, cholera.
Wszystko rozerwali na strzępy...
- Kolonistów też - zauważyła Ripley. - Kiedy już ich wykończyli... - Spojrzała na poważne
oblicze dziewczynki stojącej u jej boku. - Newt, usiądz lepiej z przodu. Idz, idz.
Newt skinęła główką i posłusznie odeszła w stronę kabiny sterowniczej.
W miarę jak żołnierze posuwali się w głąb komory, stężenie pary w atmosferze poziomu "C"
nieustannie rosło. Towarzyszył temu ciągły wzrost temperatury.
- Gorąco tu jak w piekle - mruknął Frost.
- Uhm - zgodził się ironicznie Hudson. - Zaraz zobaczysz diabła.
Ripley spojrzała w lewo. Gorman i Burke nadal wbijali wzrok w monitory. Po lewej stronie
porucznika znajdował się niewielki ekranik, który pokazywał plan naziemnej części stacji.
- Są dokładnie pod głównymi wymiennikami ciepła - zauważyła.
- Taaa... - Burke nie mógł oderwać oczu od monitora przekazującego obraz z kamery Apone'a. -
Może to stworzenia lubią gorąco. Dlatego zbudowały...
- Nie o to mi chodzi. Gorman, jeśli twoi ludzie użyją tam broni, mogą uszkodzić system
chłodniczy.
Nagle Burke wszystko zrozumiał.
- Ona ma rację.
- No więc go uszkodzą. I co z tego? - spytał porucznik.
- A to, że uszkodzony system zacznie wydzielać freon i wodę skroploną z powietrza do celów
chłodniczych.
- Zwietnie. - Postukał palcem w monitor. - Wszystkich ich tam trochę ochłodzi.
- Więcej niż ochłodzi.
- To znaczy?
- Zostanie naruszona osłona bezpieczeństwa.
- No i? No i co?! - Dlaczego ta baba nie powie wyraznie, o co chodzi, do cholery?! myślał. Czy
ona nie rozumie, że staram się tu dowodzić typową ekspedycją, mającą na celu odszukanie i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]