[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wracał do chwili, kiedy wystrzelił pięć pocisków.
Pistolet miał gładko chodzący podwójny mechanizm spustowy z siłą nacisku około
siedmiu funtów.
Sprężyna powrotna musiała mieć siłę nacisku około szesnastu funtów
wystarczającą dla amunicji ze standardowym ciśnieniem gazów prochowych.
Broń wyjątkowo dobrze leżała w jego dłoni.
Nie wiedział, co o tym myśleć.
Powtarzał sobie, że nie każdy pistolet służyłby mu tak idealnie, że wszystko to jest
zasługą świetnej kompaktowej broni, ale wiedział, że okłamuje sam siebie.
13
Podchodząc do tylnego wyjścia z kafejki, Linda obejrzała się tylko raz i zobaczyła,
jak za Timem zamykają się frontowe drzwi.
Chociaż znała go dopiero od kilku godzin, zabrakło jej tchu na myśl o tym, że może
go już nigdy nie zobaczyć.
Postanowił jej pomóc, chociaż mógł ją zostawić na pożarcie wilkom. Nie miała
powodu oczekiwać, że wyprowadzi się z jej życia równie nieoczekiwanie, jak w nie
wkroczył.
%7ładnego powodu z wyjątkiem doświadczenia. Wcześniej czy pózniej wszyscy
odchodzą. Albo wpadają w szparę w podłodze, albo są wciągani w tę szparę,
krzycząc i nie potrafiąc się niczego złapać.
Kiedy ma się dość czasu, można wytłumaczyć sobie, że samotność jest czymś
lepszym, że to idealny stan do refleksji, właściwie coś w rodzaju wolności.
A kiedy jest się o tym przekonanym, głupotą jest otwieranie drzwi i wpuszczanie
kogoś do środka. Ryzykuje się utratę z trudem zdobytej równowagi, komfortu, który
nazywa się spokojem ducha.
Nie sądziła, by Tim dał się zastrzelić, nie tutaj, nie dziś w nocy, kiedy zachowywał
czujność. Coś w nim sugerowało, że zna się na rzeczy, że nie jest człowiekiem,
którego łatwo zabić.
Mimo to liczyła się z tym, że dojdzie do końca alejki i nigdy się go nie doczeka.
Kiedy zbliżyła się do drzwi, nagle wyszła przez nie kelnerka, balansując tacą z
pełnymi talerzami.
Tu jest kuchnia, kochanie powiedziała do Lindy. Wstęp tylko dla personelu.
Przepraszam. Szukałam toalety.
To tam odparła kelnerka, wskazując drzwi po prawej stronie.
Linda weszła do ubikacji, w której pachniało sosnowym środkiem dezynfekującym i
mokrymi papierowymi ręcznikami. Odczekała chwilę, po czym opuściła ubikację i
spróbowała ponownie. Unoszące się w kuchni zapachy były znacznie przyjemniejsze.
Minęła piekarnik, długą płytę grzewczą i głębokie frytownice wypełnione gorącym
olejem, uśmiechnęła się do jednego i skinęła głową drugiemu kucharzowi, i pokonała
już dwie trzecie drogi, kiedy o mało nie zderzył się z nią mężczyzna z wielkimi
płatkami uszu, który wyszedł zza wysokiej szafki.
Nie spostrzegłaby, że ma wielkie płatki uszu, gdyby nie nosił w nich kolczyków, ze
srebrną różyczką w lewym i rubinem w prawym.
Poza tym wyglądał jak kulturysta z obsesją na punkcie mydła i wyczerpującą wiedzą
na temat wszystkich filmów Quentina Tarantino: napakowany, wyszorowany i
głupkowaty. Na przypiętym do białej koszuli identyfikatorze widniał napis: DENNIS
JOLLY/KIEROWNIK NOCNEJ ZMIANY.
Co pani tu robi? zapytał.
Szukam tylnych drzwi odparła, ponieważ zablokował jej wąskie przejście i nie
mogła się obok niego przecisnąć.
Wstęp mają tutaj tylko pracownicy.
Tak, rozumiem. Przepraszam za najście. Wyjdę po prostu tylnymi drzwiami i
zniknę.
Nie mogę na to pozwolić, proszę pani. Musi pani opuścić kuchnię.
Mimo kolczyków i czerwonego krawata facet starał się robić wrażenie poważnego i
cieszącego się autorytetem.
Chcę to właśnie zrobić odpowiedziała. Chcę opuścić kuchnię przez tylne drzwi.
Będzie pani musiała wyjść tym samym wejściem, przez które pani weszła.
Ale tylne drzwi są bliżej. Jeżeli wyjdę tym samym wejściem, którym weszłam, będę
w kuchni dłużej, niż gdybym skorzystała z tylnych drzwi.
Tim mógł już wyjeżdżać z parkingu. Jeżeli Kravet nie ruszył za explorerem, jeżeli
wszedł do kafejki, szukając Lindy, musiała się stąd jak najszybciej wynieść.
Jeśli nie ma pani pieniędzy, żeby zapłacić rachunek, nie będziemy z tego robili
wielkiego problemu oświadczył kierownik nocnej zmiany.
Rachunek płaci mój towarzysz. Myśli, że jestem w damskiej toalecie. Nie chcę z
nim wychodzić. Chcę stąd wyjść sama.
Różowa buzia Dennisa Jolly'ego pobladła. Zaniepokojony otworzył szerzej wodniste
oczy.
Czy jest agresywny? Nie chcę, żeby tu za panią wpadł i narozrabiał.
Niech pan na siebie popatrzy. Jest pan taki umięśniony, na pewno da pan sobie z
nim radę.
Na mnie niech pani nie liczy. Po co miałbym dawać sobie z kimś radę?
Właściwie nie jest wcale agresywny. Linda zmieniła taktykę. Facet jest po
prostu obleśny. Bez przerwy mnie obmacuje. Nie chcę z nim znowu wsiadać do
samochodu. Niech pan mnie wypuści tylnymi drzwiami.
Jeżeli tu wejdzie i pani nie zastanie, będzie na nas wkurzony. Musi pani wyjść tą
samą drogą, którą pani weszła.
Co jest z tobą nie tak? zapytała.
No dobrze, facet lubi obłapkę powiedział Dennis Jolly. Jeżeli nie jest
agresywny, tylko nie potrafi po prostu trzymać rąk przy sobie, możesz pozwolić,
żeby odwiózł cię do domu i trochę się pomigdalił. Pomaca ci cycki i po sprawie. To
nic takiego.
To nie jest nic takiego.
Linda zerknęła w głąb kuchni. Nie było tam ani śladu Kraveta. Jeżeli się stąd szybko
nie wydostanie, nie będzie jej u wylotu alejki, kiedy pojawi się tam Tim.
To nie jest nic takiego powtórzyła.
Możesz mu powiedzieć, żeby spadał, kiedy już odwiezie cię do domu. Wtedy nie
będzie na nas wkurzony.
Linda zrobiła krok do przodu, zbliżyła twarz do jego twarzy, złapała go za pasek i w
ciągu może jednej sekundy wysunęła go ze szlufki przy klamrze.
Hej! Dennis trzepnął ją nieskutecznie po dłoniach,
kiedy rozpięła klamrę paska. Przestań! Co ty robisz? Hej! Cofnął się o krok, ale
ona odnalazła suwak zamka błyskawicznego i rozpięła mu spodnie. Nie! Hej! Hej!
Linda szła za nim krok w krok wąskim przejściem i łapała za ręce, kiedy próbował
zapiąć z powrotem rozporek.
Masz jakiś problem? zapytała, opryskując go śliną
przy p . Chcę cię tylko trochę poobmacywać. Jesteś
nieśmiały, Denny? To tylko mała obłapka. Nic takiego. Z
pewnością nic takiego. Nie mam wątpliwości, że będzie bardzo mała. Boisz się, że w
ogóle nie zdołam go znalezć, Denny?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]