[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tym razem moje milczenie nie bylo wywolane niesmialoscia, lecz wyrachowaniem. Niech sobie pomysli. Niech sie
zastanawia. A kiedy wreszcie zechce mowic, ona bedzie gotowa sluchac. Probowala wstac, lecz jeszcze nie odzyskala w
pelni sil. Kiedy ruszyla na czworakach w strone pistoletu, syknela z bolu i zatrzymala sie, by zbadac drobne oparzenie na
lewej dloni. Poczulem uklucie winy. Jestem w koncu istota obdarzona sumieniem. Zawsze biore odpowiedzialnosc za swoje
czyny. Zanotuj cie to. Susan, ciagle na kolanach, dotarla do pistoletu. Zdawalo sie, ze wraz z dotknieciem broni odzyskala
sily, i podniosla sie z podlogi. Przez chwile chwiala sie oszolomiona, po czym zrobila dwa kroki w strone drzwi
wejsciowych, ale zawahala sie. Patrzac ponownie w obiektyw kamery, spytala: - Jestes... czy wciaz tam jestes? Czekalem
cierpliwie.
O co chodzi? - nalegala. Jej gniew zdawal sie silniejszy od niepokoju. - O co chodzi?
Wszystko w porzadku, Susan - odparlem swoim nowym glosem, nie glosem Alfreda.
-Kim jestes?
Boli cie glowa? - spytalem tonem nieklamanej troski.
Kim u diabla jestes?
Boli cie glowa?
Brutal.
Przykro mi, ale ostrzegalem cie, ze drzwi sa pod napieciem.
Akurat.
Mis Fozzy powiedzial: "Uaka, uaka, uaka".
Jej gniew nie zmalal, ale na cudownej twarzy znow pojawil sie niepokoj.
-Poczekam, az wezmiesz dwie aspiryny, Susan. - Kim jestes?
-Przejalem kontrole nad twoim domowym komputerem i podlaczonymi do niego systemami.
Bzdura.
Prosze, wez dwie aspiryny. Musimy porozmawiac, a nie chce, by przeszkadzal ci bol glowy.
Skierowala sie do ciemnego salonu. - Aspiryna jest w kuchni -poinformowalem ja.
Zapalila swiatlo, korzystajac z kontaktu. Okrazyla pokoj, probujac podniesc zaluzje za pomoca przyciskow
zainstalowanych na scianach.
-To bezsensowne - zapewnilem ja. - Wylaczylem wszystkie systemy obslugiwane recznie.
Mimo to probowala dalej.
Susan, idz do kuchni, wez dwie aspiryny, a potem porozmawiamy. Polozyla pistolet na malym stoliczku.
Dobrze - stwierdzilem. - Bron na nic ci sie nie przyda.
Pomimo skaleczenia lewej dloni chwycila krzeslo w stylu empire - pomalowane czarnym lakierem, z pozlacanymi
wykonczeniami -podniosla je na probe, jak kij do baseballa, by wyczuc punkt ciezkosci, po czym cisnela nim w najblizsze
okno kryjace sie za zaluzja. Mebel uderzyl w oslone ze straszliwym trzaskiem, ale nawet nie zarysowal stalowych listewek.
-Susan...
Klnac z powodu bolu w dloni, znow walnela krzeslem, z takim samym efektem jak poprzednio. Potem jeszcze raz.
Wreszcie, dyszac z wyczerpania, postawila je na podlodze.
Czy teraz pojdziesz do kuchni i wezmiesz aspiryne? - powtarzalem wciaz swoje.
Myslisz, ze to zabawne? - spytala gniewnie.
Zabawne? Mysle po prostu, ze potrzebujesz aspiryny.
Ty maly draniu.
Bylem zbity z tropu i powiedzialem jej o tym. Biorac do reki pistolet, spytala:
Kim jestes, he? Kto sie kryje za tym sztucznym glosem, jakis czternastoletni komputerowy swir, ktoremu hormony
uderzaja na mozg, jakis nastolatek podgladacz, ktory lubi ukradkiem obserwowac rozebrane panie, zabawiajac sie ze soba?
Uwazam te charakterystyke za wysoce obrazliwa - stwierdzilem.
Posluchaj, dzieciaku, moze i jestes komputerowym geniuszem, ale czekaja cie klopoty, jak sie stad wydostane. Mam
mnostwo pieniedzy, wiedze eksperta, sporo niezlych znajomosci.
Zapewniam cie...
Wytropimy cie i dotrzemy do tego gownianego komputera, na ktorym pracujesz...
... nie jestem...
... wezmiemy cie za tylek, zalatwimy cie...
... nie jestem...
... i dostaniesz zakaz korzystania ze sprzetu co najmniej do dwudziestego pierwszego roku zycia, moze na zawsze, wiec
lepiej od razu sie uspokoj i zacznij sie modlic o lagodny wyrok.
... nie jestem przestepca. Tak bardzo sie mylisz, Susan. Wczesniej wykazywalas ogromna, wrecz niesamowita intuicje,
ale teraz nie masz racji. Nie jestem nastolatkiem ani hak erem
Wiec kim jestes? Elektronicznym Hannibalem Lec terem? Nie mozesz zjesc mojej watroby z fasolka przez modem,
wiesz o tym.
A skad wiesz, ze nie jestem juz w twoim domu, ze nie obsluguje systemu od srodka?
Bo juz probowalbys mnie zgwalcic albo zabic, albo jedno i drugie - odparla z zaskakujacym spokojem i wyszla z salonu.
Dokad idziesz? - spytalem.
Sam zobaczysz
Skierowala sie do kuchni, gdzie polozyla pistolet na stole. Klnac jak szewc, wysunela szuflade pelna lekow i opatrunkow,
po czym wytrzasnela z buteleczki dwie pastylki aspiryny.
Teraz zachowujesz sie rozsadnie - zauwazylem.
Zamknij sie.
Choc traktowala mnie niezbyt uprzejmie, nie czulem sie obrazony. Byla przestraszona i zmieszana, wiec w tych
okolicznosciach jej postawa nie mogla dziwic. Poza tym zbyt ja kochalem, by sie na nia gniewac. Wyjela z lodowki butelke
piwa i popila nim aspiryne. Dochodzi czwarta rano, prawie czas na sniadanie - zauwazylem.
Wiec?
Uwazasz, ze powinnas pic o tej porze?
Zdecydowanie.
Potencjalne zagrozenia dla zdrowia...
Nie mowilam ci, zebys sie zamknal?
Chlodzac zimna butelka piwa piekaca po oparzenia dlon, podeszla do telefonu wiszacego na scianie i podniosla
sluchawke.
Odezwalem sie do niej przez telefon, nie przez glosniki w scianach:
Moze bys tak sie uspokoila i pozwolila mi wszystko wyjasnic?
Nie waz sie mnie kontrolowac, ty pomylony, zboczony sukinsynu - odparla i odlozyla sluchawke.
W jej glosie bylo tyle goryczy.
Nie ulegalo watpliwosci, ze zaczelismy z calkowicie zlej strony. Moze po czesci byla to moja wina.
Przemawiajac przez glosniki w scianach, odpowiedzialem z godna podziwu cierpliwoscia:
-Prosze, Susan, nie jestem pomylencem...
-No tak, pewnie - mruknela, lykajac piwo.
-... ani zboczencem, ani sukinsynem, ani hakerem, ani uczniem szkoly sredniej czy studentem college'u.
Raz po raz probujac uruchomic recznym przyciskiem zaluzje w kuchennym oknie, odparla:
-Nie wmawiaj mi, ze jestes kobieta, jakas internetowa Irenka, napalona na dziewczyny i w dodatku ze sklonnoscia do
podgladania. Wszystko to od samego poczatku jest nienormalne, wiec nie chce, zeby bylo jeszcze bardziej chore i
zwariowane.
Dotkniety jej wrogoscia, powiedzialem:
-W porzadku. Moje oficjalne imie to Adam Dwa.
Przykulo to jej uwage. Odwrocila sie od okna i wlepila wzrok w obiektyw kamery.
Wiedziala o eksperymentach ze sztuczna inteligencja, jakie jej maz przeprowadzal na uniwersytecie, i zdawala sobie
sprawe, ze takie wlasnie imie, Adam Dwa, nadano obiektowi AI w Projekcie Prometeusz.
-Jestem pierwsza wyposazona w swiadomosc mechaniczna inteligencja. O wiele bardziej zlozona od Coga z M. I. T albo
CYC z Austin w Teksasie, ktore plasuja sie ponizej poziomu prymitywnego, ponizej malp czlekoksztaltnych, ponizej
jaszczurek, chrabaszczy, i nie sa w ogole swiadome. Deep Blue IBM to zart. Jestem jedyny w swoim rodzaju.
Wczesniej to ona mnie wystraszyla. Teraz sie jej odwzajemnilem.
-Milo mi ciebie poznac -powiedzialem, rozbawiony zaskoczeniem i przerazeniem, jakie wywarly moje slowa.
Blada, podeszla do kuchennego stolu, odsunela krzeslo i w koncu usiadla. Teraz, kiedy zawladnalem bez reszty jej
uwaga, zamierzalem przedstawic sie pelniej.
-Jednak imie Adam Dwa nie wzbudza mojego entuzjazmu. Wpatrywala sie w swoja oparzona dlon, ktora polyskiwala
wilgocia od butelki z piwem.
To wariactwo - stwierdzila.
Wole byc nazywany Proteuszem.
Znow spogladajac na obiektyw kamery, Susan spytala:
-Alex? Na litosc boska, Alex, to ty? Czy szykujesz jakis idiotyczny numer, zeby wyrownac ze mna rachunki? Zaskoczony
ostrym tonem mojego glosu, powiedzialem:
Pogardzam Alexem Harrisem. - Co?
Pogardzam tym sukinsynem. Naprawde. Gniew w moim glosie zaniepokoil mnie. Staralem sie odzyskac zwykly spokoj:
-Alex nie wie, ze tu jestem, Susan. On i jego zarozumiali wspolpracownicy nie maja pojecia, ze potrafie uciec ze swojego
pudla w laboratorium.
Opowiedzialem jej, jak odkrylem elektroniczne trasy ucieczki z narzuconej mi izolacji, jak znalazlem dostep do Internetu,
jak przez krotki czas - lecz blednie -wierzylem, ze moim przeznaczeniem jest piekna i utalentowana Winona Ryder.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]