[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, chyba niczego nie chcę. Pomyślę jeszcze po drodze do Londynu; w samo-
chodzie przychodzą mi do głowy różne pomysły - powiedziała, nie dodając, że drugim
takim miejscem jest prysznic. - Właśnie trzeba wrócić do hotelu i zapłacić.
- Wszystko już załatwione - powiedział Oskar. - Ale musimy wziąć rzeczy z poko-
jów.
- Ile ci jestem winna? - spytała.
Oskar nie wiedział, co na to odpowiedzieć.
- Już zapomniałem - powiedział. - Ale tak czy inaczej, to nie była duża suma.
- To przypomnij sobie - poprosiła, otwierając torebkę, z której wyciągnęła portmo-
netkę. Nie pozwoli mu przecież płacić za siebie tylko dlatego, że jest bajecznie bogaty.
- Heleno, naprawdę... - nastawał Oskar. - To nie jest ważne...
Westchnęła i postanowiła dać za wygraną; nie była po tym wypadku z wrzątkiem
w nazbyt bojowym nastroju.
- Wciąż cię boli, Helin? - zapytał, biorąc jej dłoń w swe ręce.
Helin! Znowu tak do niej powiedział! Powiedział zresztą już wcześniej, tuż po opa-
rzeniu, tyle że ona wtedy była bardzo skołowana i nie zwróciła na to uwagi. O, jak lubiła,
gdy tak do niej mówił! Zupełnie jak wtedy, kiedy spotykali się pod wierzbą...
- Nie, nie boli - skłamała. Czemu kłamię, rozmawiając z nim? - zapytała sama sie-
bie w myślach. - To znaczy, trochę piecze, ale można wytrzymać.
I wtedy Oskar zrobił coś, czego się zupełnie nie spodziewała. Przysunął jej dłoń do
swych ust i zaczął delikatnie muskać wargami poparzone palce.
L R
T
- Zaraz zrobi ci się lepiej - powiedział, zniżając głos do szeptu.
Przez chwilę w kuchni panowała absolutna cisza, przerywana jedynie tykaniem ze-
gara. Ale trwało to tylko chwilę, bo oszołomiona Helena poczuła nagle, że silne ramiona
unoszą ją z krzesła i przytulają do tak ukochanego przez nią ciała. Po chwili Oskar cało-
wał już jej usta, które nawet nie próbowały się bronić.
- Oskar... - wyszeptała w końcu, gdy jako tako odzyskała władzę nad zmysłami. -
Przecież...
Chciała powiedzieć, że nie przeżyje, jeśli on porzuci ją po raz drugi, a ponieważ
wie, że Oskar się tylko z nią bawi, nie pozwoli mu...
Ale było już za pózno, o wiele za pózno. Znajdowała się w silnym uścisku jego
ramion, nogami ledwie dotykając ziemi. Jej usta poddawały się ruchom Jego warg i języ-
ka bez najmniejszego oporu. Wreszcie przerażona tym, co się dzieje, zdołała jakoś ode-
rwać się od niego. Zobaczyła przed sobą jego wielkie, ciemne oczy, płonące żądzą.
- Oskar... Tak nie można, tak nie...
Ale Oskar jedynie wykorzystał moment, że otworzyła usta, by wedrzeć się w nie
ponownie. Penetrował czubkiem języka najdalsze zakamarki jej ust, dotykając dziąseł i
zębów.
- Helin, kochana... - wyszeptał w oszołomieniu.
Odrywając się na moment od jej ust. Pozwoliło to Helenie odepchnąć się od niego.
Próbował ją znowu przyciągnąć, ale spojrzał jej w oczy i dojrzał w nich strach. Paniczny
strach.
- Za pózno, Oskar - powiedziała. - Dla nas już jest za pózno. O dziesięć lat.
Całą drogę do Horseshoe Inn nie odezwali się do siebie ani jednym słowem. Na-
stępnie wzięli rzeczy z pokojów i każde z nich wsiadło do swojego samochodu, ledwie
kiwając głową drugiemu na pożegnanie. Chyba powiedział do niej  Trzymaj się", a może
tak jej się tylko zdawało.
Powtarzała sobie, że nie jest już tą małolatą, którą była dziesięć lat temu, i nie da
mu się ponownie omotać, tymczasem Oskar zastanawiał się, jak przekonać ją, że to ma
sens. %7łe chce być innym człowiekiem. %7łe chce zacząć wreszcie żyć na serio. Ale prze-
cież ona w to nie uwierzy. Nikt zresztą, kto go zna, by w to nie uwierzył.
L R
T
ROZDZIAA PITY
Trzy tygodnie pózniej, wczesnym rankiem, Oskar patrzył z okna swego klimaty-
zowanego biura na budzące się do życia Ateny. Spakował już parę najniezbędniejszych
rzeczy do torby podróżnej, z którą nie rozstawał się niemal nigdy, i czekał tylko na tele-
fon od szofera, mającego zabrać go na lotnisko. Stamtąd prywatnym odrzutowcem firmy
miał się udać do Londynu. Wprawdzie w poniedziałek musiał z powrotem być w Ate-
nach, ale wiedział, że tego dnia, w piątek, Helena wprowadza się do Mulberry Court. I za
wszelką cenę chciał jej przy tym asystować.
Trzy i pół godziny pózniej widział już pod sobą szarą zieleń łąk angielskich i zbli-
żające się wieże lotniska Heathrow. Uświadomił sobie, że w ciągu ostatniego miesiąca
jego życie wywróciło się do góry nogami. A żeby postawić je z powrotem na nogi, mu-
siał naprawić coś, czego nie zdołał zrobić przez dziesięć ostatnich lat życia. Nie miał po-
jęcia, czy to się w ogóle uda, ale żeby się o tym przekonać nie mógł być z dala od hrab-
stwa Dorset.
Był ciepły dzień, więc Helena podwinęła wysoko rękawy swojego topu i zabrała
się za odkurzanie. Chciała zostawić zdawane mieszkanie w idealnym porządku, w jakim
sama je zastała dwa lata temu. Rozejrzała się uważnie po pokojach, czy czegoś nie zo-
stawiła. Ale nie, wszystko, co należało do niej, było w walizkach i kilku pudłach usta-
wionych przed drzwiami. Nie było tego dużo.
Ostatnie tygodnie w pracy minęły jej lepiej, niż myślała, głównie dlatego, że Si-
mona prawie tam nie było. Była już po pożegnalnej kolacji z koleżankami, które wszyst-
kie zazdrościły jej nowej sytuacji: nie musieć pracować, nie mieć właściwie trosk mate-
rialnych, przynajmniej przez rok... Zaprosiła je, by ją odwiedziły w Mulberry Court.
Miała oczywiście obawy związane z porzucaniem stabilnego w końcu zródła
utrzymania i niepewnością co do dalszej kariery, ale sytuacja z Simonem była nie do
rozwiązania i jej pozostanie w tej firmie nie wchodziło w grę. Zresztą podjęła już decy-
zję, a wycofywanie się nie było w jej stylu.
L R
T
No i nie mogła przed sobą ukrywać, że od tamtego dnia trzy tygodnie temu, od
tamtego pocałunku, po którym nie odezwali się do siebie ani słowem, nie była już tym
samym człowiekiem - cała jej misternie klejona równowaga wewnętrzna runęła.
Kilka dni temu zadzwonił, pytając, kiedy zamierza wprowadzić się do Mulberry
Court. Rozmowa była bardzo sztuczna: Oskar był cały spięty i niemal oficjalny; Helenie
zdawało się, że zaraz zacznie do niej mówić per pani. Nie wróżyło to dobrze nadziejom
na odnowienie ich romansu sprzed lat. A nadzieje takie oczywiście w głębi serca miała,
choć cały czas powtarzała sobie, że jest dokładnie odwrotnie.
Spakowała walizki i pudła do samochodu i otarła ręką pot z czoła. Jeszcze raz spoj-
rzała na dom, w którym spędziła w sumie dwa w miarę szczęśliwe lata życia i wrzuciła
klucze od mieszkania do skrzynki na listy - miał je pózniej odebrać ktoś z administracji
firmy.
Wsiadła do samochodu. Włożyła kluczyk do stacyjki i przekręciła go. Samochód [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    James M. Ward The Pool 3 Pool of Twilight
    James Sabatina Sabatina. Autobiografia pakistańskiej dziewczyny(1)
    Flemming, Ian James Bond 09 Thunderball By Ian Fleming
    Patterson James Alex Cross 08 Cztery slepe myszki
    James Patterson Alex Cross 03 Jack And Jill
    06 Dzieci szczęścia James Arlene Samotny ojciec
    James Clavell Asian Saga 03 King Rat
    James Axler Deathlands 006 Pony Soldier
    James Beau Seigneur Christ Clone 1 In His Image
    Glen Cook The Tyranny of the Night
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • burdelmama.opx.pl