[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zgniecionymi puszkami, które poprzybijaliśmy gwozdziami i przykryliśmy wszystkimi
chodnikami, jakie udało nam się kupić na wyprzedaży. Porządnie załatamy dziury wtedy, kiedy
uporządkujemy całe obejście.
Idziemy tego dnia spać, nie rozpalając w piecu; na naszym stryszku jest ciepło i przytulnie.
Zaczynamy się czuć jak w domu. Zasypiam, wdychając zapach świeżego siana i ostrzejszą,
specyficzną woń pieniącego się wokół zielska. Wyczuwa się też zapach krów i cieląt, a więc
atmosfera jest niezwykle sielska.
Nazajutrz budzę się wczesnym rankiem i rozkoszuję się tym prostym faktem, że oto wstaje
nowy dzień. Wypełzam z łóżka pomiędzy śpiącą twardo rodziną. Ubieram się w pomieszczeniu,
które nazywamy salonem. Potem złażę po schodach do piwnicy, a następnie wychodzę na
podwórze i idę do samochodów. Ostrożnie rozpakowuję swoje blejtramy, kasetę i inne elementy
mojego malarskiego wyposażenia, w tym sztalugi, pędzle, butelki po piwie napełnione
terpentyną, rozcieńczalnikiem i werniksem. Idę przez podwórze w stronę jednego z otworów
wykutych w ścianie i rozstawiam cały sprzęt w miejscu, w którym zabiorę się do malowania, jak
tylko będzie to możliwe.
Kiedy kończę uprzątać pomieszczenie, które nazywamy moją pracownią, słyszę za sobą
jakieś szmery. Oglądam się i widzę w jasnym prostokącie drzwi Mat  ta, który napina blejtram.
Cóż to za radość patrzeć na syna ze świadomością, jak wspaniały człowiek z niego rośnie.
 Cześć, tato, dobrze spałeś?
 Jak niemowlę. Wydaje mi się, że mógłbym tu już na dobre zamieszkać, kiedy trochę to
wszystko podremontujemy.
 Ja też. To niezły pomysł.
Uśmiechamy się do siebie; wiem, że Matt czuje to samo co ja.
 Tato, nie mogę się wprost doczekać, kiedy wstawimy drzwi. Już byłoby widać, jaka to
będzie wspaniała pracownia.
 Ty pierwszy na to wpadłeś, Matt, patrząc na moje malowanie w Paryżu. Pomyślałem
o tym, kiedy wyładowywałem sprzęt. Wszystko rozwija się tak, jak powinno, choć w życiu
rzadko tak bywa.
 Wszyscy jeszcze śpią. Co byś powiedział na to, żebyśmy się przeszli do wsi i kupili coś na
śniadanie? A tak nawiasem mówiąc, czy to nie cudowne, że możemy teraz zachowywać się jak
bogacze?
 Dzięki tobie, Matt. To był twój pomysł. Ja nigdy bym na to nie wpadł.
Wychodzimy; mam w kieszeni kluczyki od samochodu, ale Matt od razu kieruje się w stronę
drogi do wsi, więc idę za nim. Mam nadzieję, że utrzymam się na moich starych nogach. Nie
mogę zrozumieć, co się ze mną dzieje. Czy to naprawdę skutki tego traumatycznego przeżycia
sprzed lat? Trudno w to uwierzyć, ale jest coraz gorzej.
Matt zwalnia kroku, żebym mógł za nim nadążyć. Nie chcę go powstrzymywać, idę więc
najszybciej, jak potrafię. Postanawiam zebrać siły i zrównać się z nim. Sedno sprawy zdaje się
tkwić w kolanach. Nie bolą mnie wprawdzie, ale stawy kolanowe są słabe i zesztywniałe. Patrzę
w perspektywę drogi i mam wrażenie, że to trochę pomaga. Matt zatrzymuje się co chwilę, niby
to się rozgląda, ale ja wiem, że czeka na mnie, i ta świadomość jest dla mnie przykra. Będę
musiał prędzej czy pózniej porozmawiać z nim o moich kłopotach z nogami. Nie mogę po prostu
udawać, że nie ma problemu. Jestem przekonany, że problem istnieje, ale wiem też, że przy
pewnym wysiłku dam radę, że nie będę zbyt wielkim ciężarem dla rodziny. Mam tylko nadzieję,
że zdążymy doprowadzić do końca nasz projekt związany z młynem, zanim będę musiał
pogodzić się z tym, co nieuchronne.
Dochodzę do wsi w dość dobrej formie i daję Mattowi wszystkie drobne, żeby kupił to, na co
jego zdaniem domownicy mieliby ochotę. Przyszliśmy wcześnie, więc możemy dostać wszystko,
czego chcemy. Matt bierze trzy croissanty, cztery chaussons pommes, pain au chocolat dla
Williama i dwie bagietki. Kupujemy też tuzin świeżych jajek i trochę wiejskich powideł do
chleba. Zapominamy o maśle, soli i pieprzu, ale z nami zawsze tak jest, zresztą wiemy, że
Rosemary przywiozła trochę tych rzeczy z Paryża. Musimy zanieść to wszystko do domu, ale
teraz mamy z górki, więc jest mi znacznie łatwiej. Torby, które nam dali na to całe pieczywo, nie
są zbyt mocne, więc pękają i musimy przepakować wszystko do zapasowych. Ale jakoś sobie
radzimy. Matt zjada, jak mówi,  swoją działkę , napoczynając bagietkę i dochodząc do połowy.
Ja pochłaniam sporą część tego, co zostało. Czuję, że właśnie czegoś takiego potrzebuje
człowiek, żeby przeżyć i być szczęśliwym. Mam nadzieję, że mój syn uczy się od  wapniaka ,
jak zajmować się domem, kiedy przyjdzie na to pora, i mam nadzieję, że ta pora rzeczywiście
przyjdzie.
Kiedy docieramy do młyna, widzę, że Kate i Rosemary nakrywają już do śniadania. Kate
zwraca się do matki:
 Widzisz, mówiłam, że poszli kupić coś na śniadanie. Zawsze można liczyć na tatę i Matta.
Rosemary już nalała do kubków mleko i sok pomarańczowy i rozstawiła talerze. Bierze od
Matta pieczywo i kroi je na odpowiednie porcje, tak że każdy dostaje po jednej trzeciej bagietki.
Camille i William złażą po stromych schodach ze stryszku, przy czym Camille pomaga
braciszkowi w najbardziej niebezpiecznych miejscach. Zdecydowałem, że pierwszy dolny
stopień będzie nieco wyższy od pozostałych, co powinno powstrzymać Williama od prób
samodzielnego wspinania się na schody, przynajmniej na razie. Zasiadamy do śniadania
i rozdzielamy obowiązki na dzisiejszy dzień.
Rosemary podejmuje się wyplewić całe zbędne zielsko dookoła młyna i złożyć je na jedną
stertę, z której powstanie kiedyś kompost. Moja żona marzy o założeniu ogrodu z kwiatami
i byłby to dobry początek. Kate chce posprzątać w pomieszczeniu, które ma być moją pracownią.
Zgromadziło się tam mnóstwo różnych śmieci. Kate zamierza złożyć to wszystko obok
samochodu, żeby potem wywiezć na wysypisko. Matt, Camille i ja przymierzymy się do
wstawienia drzwi. Matt korzysta w pewnym sensie z pomocy Ramona, swego przyjaciela, który [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Jack Williamson Brother to Demons, Brother to Gods
    William W Johnstone Ashes 31 Warriors From the Ashes (txt)
    Ian Morson [William Falconer Mystery 05] Falconer and the Great Beast (pdf)
    William M Cullen The Printer's Vampyr (retail) (pdf)
    Williamson, Jack Mas Oscuro de lo que Pensais
    William Gibson & Bruce Sterling The Difference Engine
    William Shakespeare Hamlet, Prince of Denmark
    Williams Bronwyn Ĺźona dla marynarza
    Williams Nial Dotknięci miłością
    Jack Williamson The Humano
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agafilka.keep.pl