[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak, dziękuję. Tego mi było trzeba.
- To dobrze. - Rozparł się wygodniej w fotelu i po krótkiej chwili milczenia zapytał
niespodziewanie: - Dlaczego się mnie boisz?
Isobel poderwała się z miejsca i zaczęła chodzić nerwowo od jednej rośliny do
drugiej.
R
L
T
- Nie boję się, ale jestem trochę zdenerwowana. Nie rozumiem, dlaczego mnie tu
przywiozłeś.
- %7łeby ci pokazać swój dom. - Twarz Alejandra nie zdradzała żadnych emocji.
- Przestań, obydwoje wiemy, że chodzi ci o Emmę. Nie rozumiem tylko, dlaczego
się uparłeś, żeby zburzyć mój spokój. Przecież nic ci nie zrobiłam.
- Tak myślisz? - Alejandro wyprostował się i poklepał poduszkę szezlonga tuż
obok siebie. - Może usiądziesz? - zaprosił ją swym zdradzieckim głębokim głosem, od
którego zawsze dostawała gęsiej skórki. - Skoro się mnie nie boisz, możemy porozma-
wiać jak normalni ludzie, a nie krzyczeć do siebie na odległość.
Oczywiście Isobel wiedziała, że została złapana w pułapkę, ale nie pozostawało jej
nic innego, jak robić dobrą minę do złej gry i udowodnić Alejandrowi, że nie robi na niej
najmniejszego wrażenia, nawet jeśli kolana uginały się pod nią na samą myśl o jego
chmurnych, ciemnych oczach, w których połyskiwały złote iskierki. Gniewu? Roz-
bawienia? Isobel z ostentacyjną swobodą usiadła na wskazanym miejscu, ale jej sztywno
wyprostowane plecy i zacięty wyraz twarzy zdradzały zdenerwowanie.
- W porządku. Dlaczego się upierasz, że masz dowód na to, że Emma jest twoją
córką? - zaczęła ofensywnie.
- Ponieważ udało mi się zdobyć to. - Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z port-
fela niewielkie zdjęcie.
Isobel złapała skrawek papieru i zamarła na chwilę. Z fotografii spoglądała na nią
uśmiechnięta twarz Emmy.
- Skąd to masz? Zledziłeś nas? To przestępstwo prześladować ludzi i robić im z
ukrycia zdjęcia, zwłaszcza dzieciom! Jak zdobyłeś zdjęcie mojej córki, mów! - Isobel
prawie krzyczała, ale Alejandro tylko przyglądał jej się niewzruszony, po czym odezwał
się spokojnym, pobłażliwym tonem:
- Trzymasz w ręku zdjęcie mojej siostrzenicy Cateriny. To nie jest Emma.
- Co takiego? - Isobel, zdumiona, spojrzała ponownie na zdjęcie i ku swemu prze-
rażeniu dostrzegła, że mimo uderzającego podobieństwa dziewczynka na zdjęciu miała
dłuższe włosy i ubrana jest w jedwabną sukienkę z falbankami, strój jakiego chłopczyca
R
L
T
Emma spędzająca większość dnia w stajni nigdy nie zgodziłaby się włożyć. Z policzkami
płonącymi ze złości i wstydu spojrzała gniewnie na Alejandra.
- Jesteś przebiegły i podstępny. Czy to chciałeś udowodnić? Powinnam była przyj-
rzeć się dokładniej, ale wiedziałeś, że tego nie zrobię i że wyciągnę pochopne wnioski.
- Jednak podobieństwo jest nieprzypadkowe, prawda? - Alejandro wyjął zdjęcie z
jej zaciśniętych palców i schował je do portfela. Isobel wzruszyła ramionami i z zaciętym
wyrazem twarzy przyznała:
- Och, już dobrze. Tak, Emma jest twoją córką. I co z tego?
Alejandro nachylił się nagle w jej stronę i z kilkucentymetrowej odległości zapytał
wyraznie rozgniewany:
- Mój Boże, nie przyszło ci do głowy, że mam prawo wiedzieć?
- Wiedzieć co? - Isobel drżała na całym ciele, ale mimo łez gromadzących się jej
pod powiekami nie poddawała się. - %7łe zapłodniłeś przypadkowo poznaną kobietę pod-
czas wypadu do Londynu?
- Wiesz, że to nie tak. - Alejandro przeklął pod nosem.
- Nie, a jak? - Isobel nie potrafiła się już zatrzymać. Tamowane latami emocje
wzięły górę i z jej ust popłynęła gorzka prawda: - Uwiodłeś mnie i porzuciłeś. Oczywi-
ście nie stawiałam zbyt dużego oporu i zachowałam się nieodpowiedzialnie, ale nie uda-
waj teraz pokrzywdzonego.
- Nic nie rozumiesz. - Alejandro spuścił smutno głowę i ukrył twarz w dłoniach.
- Czyżby? Twierdziłeś, że nie interesują cię szybkie numerki i przypadkowy seks.
Obiecałeś wrócić do Londynu, pamiętasz? Uwierzyłam ci, jak głupia. I co? Przez trzy
lata nie odezwałeś się ani słowem!
- Wszystko ci mogę wyjaśnić.
- Oczywiście. Po powrocie do Brazylii musiałeś się pilnie ożenić, więc nie miałeś
za wiele wolnego czasu, prawda?
- Miałem sporo wolnego czasu, tylko nie bardzo byłem w stanie z kimkolwiek się
skontaktować, bo leżałem ledwo żywy w szpitalu w Rio. Zaraz po powrocie miałem wy-
padek, a nie ślub. - Alejandro wstał, najwyrazniej wzburzony.
R
L
T
Isobel westchnęła i przyznała w myślach, że wymówka Alejandra okazała się cał-
kiem przekonująca. Jednak nie przebywał w szpitalu trzy lata, przypomniała sobie, miał
więc wystarczająco dużo czasu, by wykonać choć jeden telefon. Chyba że doznał amne-
zji i przypomniał sobie o moim istnieniu dopiero niedawno, pomyślała zgryzliwie. Wsta-
ła, by nie górował nad nią, i spojrzała mu w oczy.
- Rozumiem, ale nie za bardzo wiem, czego teraz ode mnie oczekujesz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]