[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ta. - Nie wiem, skÄ…d masz ten rubin i kostium z haremu,
ale domyślam się, kim jesteś. Lorenzo się o tym dowie.
Kathryn obudziła się z potwornym bólem głowy. Zoba
czyła siedzącą przy łóżku Elizabetę. Za oknem wstawał no
wy dzień. Kathryn popatrzyła na przyjaciółkę nieprzytom
nym wzrokiem, a potem wszystko sobie przypomniała.
- Siedziałaś tutaj całą noc? - spytała.
- Bałam się o ciebie - odpowiedziała Elizabeta i ścisnę
ła ją mocno za rękę. - Byłaś bardzo chora. Nie opuszczę
cię aż do powrotu Lorenza. Nie dowierzam tej hiszpańskiej
dziewczynie.
Kathryn uniosła się na poduszce. Brzuch bolał ją nie
mniej niż głowa, ale czuła się już o wiele lepiej.
- Nie powinnaś tak się przejmować. To na pewno nie
Maria. Jak ona siÄ™ czuje?
- Dosypała ci coś do ciastek albo do wina - powiedziała
Elizabeta. - Nie mam na to dowodów, Kathryn, ale wiem, że
musiała mieć z tym coś wspólnego. Być może chciała ci tylko
dokuczyć. Podejrzewam jednak coś znacznie gorszego.
- Może. - Kathryn westchnęła z rezygnacją. Była jeszcze
zbyt słaba, żeby myśleć o takich sprawach. - Lorenzo wspo
mniał, że niedługo odeśle ją do domu. Maria błagała mnie,
żebym porozmawiała z Lorenzem i namówiła go, by pozwolił
jej zostać. Prawdę mówiąc, też mam jej trochę dosyć.
185
- Jest podstępna i chytra. Ciągle kłamie.
- Chyba tak. - Kathryn się zawahała. Przecież nie mogła
powiedzieć swojej przyjaciółce, że młoda Hiszpanka spę
dziła kilka miesięcy w haremie. - Pewnie ma do mnie żal,
ale to jeszcze nie powód do morderstwa.
- To nie była silna trucizna - odparła Elizabeta. - W prze
ciwnym wypadku już byś nie żyła. Prawdopodobnie chcia
ła cię ukarać. Uważaj na nią, Kathryn. Ona jest zdolna do
wszystkiego.
- Dobrze, dobrze - obiecała chora. - A teraz idz do do
mu. Na pewno jesteś potwornie zmęczona. Twój mąż też
siÄ™ o ciebie martwi.
- Nie zostawiÄ™ ciÄ™ samej.
Kathryn pokręciła głową.
- Powtarzam ci: to nie Maria. Poza tym nie będę sama.
W tym domu jest pełno służby na każde moje wezwanie.
- Uśmiechnęła się. - Nic mi się nie stanie.
- Jak chcesz. W takim razie pójdę. - Elizabeta zrobiła
kwaśną minę. - Mój szanowny małżonek pewnie myśli, że
go porzuciłam. Zupełnie niepotrzebnie się przejmuje. Jest
dla mnie dobry, a moje drobne flirty naprawdÄ™ nic nie zna
czą. Nigdy nie byłam mu niewierna.
- Proszę cię, pozdrów go ode mnie.
Wreszcie Elizabeta dała się przekonać i poszła do do
mu. Kathryn zadzwoniła na pokojówkę i kazała przygoto
wać kąpiel. W nocy spociła się jak mysz pod miotłą. Do
pokoju wniesiono dużą balię i napełniono ją gorącą per
fumowanÄ… wodÄ….
186
- Chcesz, żebym ci umyła plecy, pani? - spytała cicho
pokojówka.
- Na razie nie - odpowiedziała Kathryn. - Jestem zmę
czona. Przez dłuższą chwilę zamierzam po prostu posie
dzieć w wodzie. Bądz gdzieś w pobliżu, dobrze?
- Zaczekam w sąsiednim pokoju, pani - odparła dziewczy
na. - Przejrzę suknie. Może którąś trzeba zanieść do szwaczki.
- Dziękuję, Liso. - Kathryn pokiwała głową. - Zawołam
ciÄ™ za kilka minut.
Nie myślała o Marii. Ostrzeżenia Elizabety wydawały jej
się zupełnie bezpodstawne. Mimo to wołała mieć się na
baczności.
Leniwie wyciągnęła się w nagrzanej wodzie. Bolały ją
wszystkie mięśnie. Nie chciała jeszcze raz przeżyć podob
nej przygody.
Zastanawiała się, gdzie teraz może być Lorenzo. Szko
da, że jeszcze nie wrócił, pomyślała. Przy nim czuła się na
prawdę bezpieczna. Ciepło rozleniwiło ją do tego stopnia,
że z wolna zaczęła przysypiać. Jak przez mgłę usłyszała ci
che skrzypnięcie podłogi.
- To ty, Liso? - spytała. Niemal w tej samej chwili coś
ciężkiego spadło jej na głowę. Zanim na dobre straciła
przytomność, poczuła ciężki zapach perfum, od samego
początku używanych przez Marię.
Lorenzo wpadł do domu wiedziony przeczuciem, które
towarzyszyło mu już od wieczoru. Przerwał naradę i dzień
wcześniej wrócił do Rzymu. Wiedział, że zachowuje się jak
187
głupiec, lecz nie zdołał pozbyć się wrażenia, że nad jego żo
ną zawisło niebezpieczeństwo.
Ledwie przekroczył próg, usłyszał głośny krzyk, dobie
gający z pokoju Kathryn. Pognał tam jak szalony i jednym
szarpnięciem otworzył drzwi. Zobaczył pokojówkę Lisę.
Walczyła z kimś... To Maria! Hiszpanka trzymała w ręku
ciężki lichtarz. Lisa usiłowała ją rozbroić. Lorenzo wpadł
do pokoju i złapał Marię od tyłu. Bezskutecznie próbowała
uwolnić się z jego rąk.
Lisa natychmiast pochyliła się nad balią i wyciągnęła
z wody bezwładne ciało Kathryn. Lorenzo patrzył na to
z przerażeniem. Kathryn krwawiła z lekkiej rany z tyłu gło
wy, ale po chwili drgnęła i z jej ust wyrwał się cichy jęk. Lo
renzo odepchnął Marię i pochylił się nad żoną.
- Kto to zrobił? - zapytał.
- To ona! - krzyknęła Maria. - Pokojówka! Chciałam ją
powstrzymać...
- Nie... - z trudem wykrztusiła Kathryn. - Maria...
- Wezwij resztę służby! - zawołał Lorenzo do Lisy. - Nie
dajcie jej uciec! Potem siÄ™ niÄ… zajmÄ™.
Maria cofnęła się, a potem jak oparzona wybiegła z po
koju. Lorenzo nawet się za nią nie obejrzał. Wiedział, że ją
znajdzie. Przede wszystkim musiał się zająć żoną.
Wziął ją w ramiona, podniósł i ostrożnie położył na łóż
ku. Odgarnął jej włosy z czoła.
- Trzeba wezwać lekarza - powiedział. - Nie powinienem
cię zostawiać samej. Dobrze wiedziałem, że Marii nie wol
no ufać.
188
Zjawiła się służba. Lorenzo rozkazał im przynieść suche
ręczniki i sam wytarł żonę. Dokładnie obejrzał ranę na gło
wie. Na szczęście okazała się całkiem powierzchowna.
- To tylko zadrapanie - zawyrokował. - Uderzyła cię zu
pełnie lekko.
- Chwilę wcześniej zdążyłam się poruszyć - ze szlochem
odpowiedziała Kathryn. - Boli, Lorenzo...
- Wiem, że boli. Maria poniesie zasłużoną karę. - Rozej
rzał się po pokoju. - A gdzie jest Veronique?
- Zaraz po twoim wyjezdzie dostała list, że jej siostra jest
bardzo chora. Spytała mnie, czy może ją odwiedzić. Oczy
wiście kazałam jej natychmiast jechać.
- A ta przeklęta dziewka postanowiła skorzystać z okazji.
- Lorenzo wpadł we wściekłość. - Pożałuje tego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]