[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nigdy mi to nie przyszło do głowy.
- Ja nie powinienem zapomnieć - wyrwało się Thianowi, czym poczuł się nieco
zawstydzony.
- Tak, no cóż, trudno pana za to winić, Thianie! Chłopiec nie wiedział, skąd to
wrażenie, że zwrócenie się do niego przez kapitana po imieniu jest zaszczytem, ale tak
właśnie się czuł, opuszczając swego rozmówcę.
- Thn dokonał czegoś znakomitego? - zapytał Mur.
- Thnowi w końcu wpadło do głowy to, co powinno mu wpaść już trzy miesiące temu
- odparł i opowiedział przyjaciołom o pomyśle i wszystkich okolicznościach. Kiedy skończył,
'Diniowie nagle umilkli, co go zdziwiło.
- Thn odjedzie do domu? - Osobliwy sposób, w jaki Dip to powiedział, zdradził
Thianowi, że coś jest nie w porządku.
- Kłopoty, przyjacielu? - I położył im ręce na ramieniu, roztaczając pogodną aurę.
Mur i Dip błyskawicznie zamienili kilka zdań i nawet on, przyzwyczajony do ich
szybkiego tempa, nie zrozumiał połowy słów. Podejrzewał, że zrobili to umyślnie.
- Co się stało? Thn żąda wyjaśnień. Westchnęli głęboko i wsparli się o niego mocniej.
- Musisz wkrótce odejść?
- Dlaczego?
- Mrg i Dpi muszą wkrótce odejść i Thn musi też. Thian doznał olśnienia i przygarnął
mocniej przyjaciół.
- Mrg i Dpi muszą iść do hibernatora, prawda? - Kiedy potwierdzili, dodał: - Mrg i
Dpi muszą odejść, kiedy będzie trzeba.
- Ale Thn będzie sam pośród obcych, a to niedobrze.
- Przeciwnie, Dplu, to bardzo dobrze. Mrg i Dpi muszą odejść i wrócić wypoczęci.
Czas upłynie szybko i wam, i Thnowi. Thn nie miał z tym kłopotów na Aurigae, to i na
okręcie mieć nie będzie.
- Gdyby wszystko było jak należy, można by skorzystać z KLTL , ale teraz to
niemożliwe, a KLTS przybędzie za pózno.
- Kiedy Mrg i Dpi muszą nas opuścić?
- W ciągu miesiąca.
- Wcześniej, jeśli będzie trzeba? - Thian czuł, że niechętnie zostawiają go samego, i
sprawiło mu to przyjemność, jednak wiedział, jak bardzo muszą cierpieć, odkładając termin
hibernacji, od której zależało ich życie. - Mrg i Dpi wrócą na Aurigae przed upływem
tygodnia!
- Rodzinna planeta wystarczy. - W zachowaniu Dpla było coś, co rozbawiło Thiana.
- Jesteście nie do pobicia! - skwitował z triumfem przebiegłość Dpla. Jego przyjaciele
przyzwyczaili się do instalacji na Aurigae, jednak poddanie się procesowi w rodzinnym
świecie miało swój specjalny posmak, a tego nie mieli jeszcze okazji doznać. Mrdiniom
nieobce były subtelności związane ze statusem. - I Dpi z Mrgiem zrezygnują z towarzystwa
przyjaciół i krewnych, by samotnie odwiedzić rodzinną planetę?
- Tutaj samotny będzie Thn. To sprawiedliwe, że w tym samym czasie Mrg i Dpi będą
osamotnieni.
Thian cały trząsł się od śmiechu, potknął się i upadł na koję, uderzając głową o ścianę.
Tak jakby to oni przyczynili się do jego wypadku, 'Diniowie skoczyli mu na pomoc,
delikatnie i troskliwie rozcierając palcami guzy.
- Thn będzie tęsknił za przyjaciółmi, jak zawsze - powiedział, gdy uspokoili się na
tyle, by móc ich przycisnąć do piersi.
Kiedy na następny dzień pojawił się w sali wykładowej, w powietrzu unosił się gwar
podnieconych rozmów, przywitało go sporo uśmiechów. Oczywiście Zła Wola nie była
uszczęśliwiona. Thian wyczuł głęboką, zapiekłą urazę, tak jakby Zła Wola brała mu za złe
usługę, świadczoną na rzecz kolegów z załogi. A może spowodowane to było niewielką
nadzieją na to, że jej nazwisko znajdzie się na liście tych, którym udzielono przepustki.
Rozbawił go fakt, że dotąd oficjalnie nie ogłoszono wiadomości o możliwości otrzymania
przepustki i odlotu wewnątrz kapsuł pod troskliwą opieką Talentów. W rzeczy samej, kapitan
Ashiant ogłosił umiarkowany w tonie biuletyn, który dotarł do wszystkich czterech okrętów z
ludzkimi załogami.
Trzy dni pózniej Thian wysłał pierwsze trzy drony: dwa, zgodnie z żądaniem załogi,
na Ziemię, a jeden na Betelgeuse.
Dodałeś sobie więcej pracy, orzekła Rowan, jednak z jej słów przebijała aprobata,
która nie uszła jego uwagi.
Morale uległo znacznej poprawie, odparł nieśmiało.
To ma istotne znaczenie podczas misji poszukiwawczych, takich jak ta. Dziadek
powiada, że powinieneś uprzedzić flotę, aby na Ziemi nie poczuli się zaskoczeni
Nie jestem za to odpowiedzialny, zaczął i połapał się, że babka żartuje sobie z niego.
Pomyśl, ile wydadzą pieniędzy!
Rozdział szósty
Dziesięć dni po teleportowaniu pierwszej grupy sensory dalekiego zasięgu namierzyły
obiekt poruszający się z żółwią prędkością mniej więcej zgodnie z kursem obranym przez
eskadrę; sądząc po odległości, z jakiej został wykryty - ogromnych rozmiarów. Ponieważ
dystans uniemożliwiał właściwą identyfikację obiektu, na pokładzie Vadima oraz
pozostałych jednostek rozgorzały ożywione dysputy. Thian ściągnął wszystkich dowódców na
pokład jednostki flagowej na naradę, w której sam wystąpił w roli kronikarza-tłumacza. Był
dumny ze swoich uczniów: zaledwie po czterech miesiącach nauki języka zdolni byli
dyskutować o wielu sprawach, co bezspornie musiało sprawić 'Diniom przyjemność. Przed
zidentyfikowaniem obiektu nie można było oczywiście przesądzać o niczym, jednak
rozpatrzono kilka wariantów postępowania.
'Diniowie niechętnie przyznali, że cel może okazać się wędrującą planetą wytrąconą
przez wybuch supernowej z orbity jakiegoś układu planetarnego, których kilka
zaobserwowano w tym sektorze przestrzeni. Z fenomenami tego rodzaju i ludzie, i 'Diniowie
mieli okazję zetknąć się podczas swych kosmicznych eksploracji: ze sterylnymi,
pozbawionymi jakichkolwiek form życia planetami lub asteroidami, na których jednakże
warto było prowadzić badania poszukiwawcze. Thian zorientował się ze sposobu wypowiedzi
kapitanów 'Diniów, że są oni przekonani ponad wszelką wątpliwość, iż jest to kolejny pojazd-
Rój.
Posuwał się on kursem biegnącym mniej więcej w tym samym kierunku co jonowy
ślad torowy, którym zmierzali trop w trop w nadziei, że zawiedzie ich do rodzinnego układu
Rojów. Jonowy tor słabł, rozpraszając się coraz bardziej wraz z upływem miesięcy
poszukiwań, jednak wciąż można go było wykryć za pomocą ultraczułych przyrządów
skonstruowanych przez 'Diniów. W niezmierzonej przestrzeni nawet znajomość
przybliżonego kierunku była cenną wskazówką.
'Diniowie domagali się ogłoszenia żółtego alarmu i rozpoczęcia intensywnej musztry
manewru penetracji i zniszczenia pojazdu Roju. Ponieważ była to samobójcza taktyka, ludzie,
co zrozumiałe, zwlekali, sugerując przeprowadzenie dokładniejszych pomiarów, wysłanie
zwiadu oraz jak najefektywniejsze wykorzystanie najnowszego arsenału, jaki znajdował się
na pokładach. Nie wypróbowano go jeszcze w starciu ze statkiem-Rojem, jednak teoretycznie
był on doskonalszy od artylerii przeciwnika, zdolny wywołać paraliżujący, w zamierzeniu
nawet śmiertelny, wstrząs. Nawet podmuch salwy mógł poważnie ograniczyć zdolność
manewrową jednostki.
Pomiędzy ludzmi i 'Diniami doszło do rozłamu w poglądach na sposób wydania
wspólnej wojny Zwiatu Rojów. W sensie technicznym eskadra otrzymała rozkaz szukania i
identyfikacji Zwiata Rojów oraz powrotu po dalsze rozkazy. Misja samotnego, szybkiego
zwiadowcy mogłaby zakończyć się takim samym wynikiem, jednak nie mógłby on unieść ani
uzbrojenia niezbędnego w wypadku natknięcia się na statek-Rój - a prawdopodobieństwo
takiego zdarzenia było znaczne, zważywszy niezwykłą aktywność Rojów, która wymusiła
przedsięwzięcie tego rodzaju środków wyjątkowych - ani dostatecznych zapasów, które
[ Pobierz całość w formacie PDF ]