[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowy. To nie są bezwzględni zbrodniarze, tylko drobne
złodziejaszki, których -jeśli sądzić po wyglądzie - fortuna nie
rozpieszcza. Poza tym nie chcę, \eby rozeszła się wiadomość o
twojej przygodzie. No i nale\y pamiętać o interesach innych
osób. Wprawdzie nie przypuszczam, \eby ta trójka jeszcze
próbowała sprawiać mi kłopoty, ale mój przyjaciel Higgins
mógłby mieć mniej szczęścia, gdyby wyszła na jaw jego rola w
tej sprawie.
Daniel doprowadził ją na polanę osłoniętą gęstymi
zaroślami.
- A oto i pan Higgins pilnujący kolaski. Tak jak obiecał.
Robina z radością zawarła nową znajomość. To przecie\
właśnie ten człowiek umo\liwił Danielowi dokonanie
prawdziwie romantycznego i bohaterskiego czynu. Wcią\ tylko
nie rozumiała, dlaczego poczciwemu panu Higginsowi
zdawało się, \e Daniel mógłby chcieć ją porwać.
Wkrótce kolaska toczyła się w stronę Brighton. Na
szczęście o tak wczesnej porze na trakcie było bardzo niewielu
172
podró\nych. Robina mogła nieco doprowadzić do porządku
swój wygląd, a jednocześnie słuchała, jak Daniel składa
sprawozdanie panu Higginsowi, który chętnie ustąpił jej
swojego miejsca i usiadł z tyłu.
Jechali szybko do chwili, gdy Daniel niespodziewanie
zatrzymał kolaskę.
- Tu nasze drogi się rozchodzą - oznajmił, zwracając się
do Higginsa, który wprawdzie wydawał się nie mniej
zaskoczony tym zdarzeniem ni\ Robina, lecz posłusznie
zeskoczył na ziemię.
- Gromadzą się ju\ pierwsi handlarze na końskim targu.
Za dwie godziny będzie tam tłoczno. Niech pan skorzysta z
wczesnego przyjazdu, Higgins, i dobrze przyjrzy się
zwierzętom przed dokonaniem wyboru. Cisnął woznicy pękatą
sakiewkę.
- W środku znajdzie pan dość pieniędzy, \eby kupić
dobrego konia i naprawić powóz albo po prostu postarać się o
nowszy. Zanim się po\egnamy - Daniel uśmiechnął się, widząc
nabo\ny zachwyt na twarzy Higginsa - poproszę jeszcze o
zwrot mojego zegarka.
To przypomnienie otrzezwiło woznicę. Ze śmiechem oddał
Danielowi zegarek, serdecznie podziękował za szczodrość i
dziarsko oddalił się w stronę końskiego targu.
- Skoro zostaliśmy sami - odezwał się Daniel, gdy
gniadosze znowu ruszyły - to musimy ustalić kilka kwestii
przed powrotem do domu.
Robina instynktownie sięgnęła do włosów związanych
wstą\ką oderwaną od sukni.
- Wiem, \e muszę wyglądać jak straszydło, ale niewiele
więcej mogę zrobić.
- Wygląd w ogóle mnie nie niepokoi - zapewnił ją Daniel.
- Za to martwię się o twoją reputację. Spędziłaś całą noc w
moim towarzystwie. Dla ochrony dobrego imienia mam więc
zaszczyt zaproponować mał\eństwo.
173
Zapadło długie milczenie.
- Nie!
Daniel nie spodziewał się, \e jego oświadczyny zostaną
przyjęte z wielkim entuzjazmem, musiał te\ przyznać; \e nie
ubrał ich w zgrabną formę, ale gwałtowność odmowy po prostu
go zdumiała.
Jeszcze raz powściągnął konie, a gdy zwrócił się do
Robiny, stwierdził, \e patrzy prosto przed siebie i ma zaciętą
minę.
- Nie dąsaj się, najmilsza. Tak dobrze umiemy się
porozumieć. - Sięgnął po jej rękę i zatrzymał w dłoni, mimo \e
Robina usiłowała ją uwolnić. - Nie rozumiem, dlaczego nie
podoba ci się myśl, \e chcę cię poślubić - ciągnął, starając się
nie zdradzić z tym, jak głęboko uraziła go odmowa. Po prostu
nie mógł uwierzyć... za nic nie uwierzyłby, \e jest kimś
zupełnie obojętnym dla Robiny. - Na pewno będziesz mogła
znieść takiego mę\a jak ja.
- Nawet gdybym mogła, nie jestem tak okrutna, \eby
wykradać cię Arabelli - szepnęła tak cicho, \e Daniel nie był
pewien, czy się nie przesłyszał.
- Arabelli? Czy tak powiedziałaś? A co ona ma
wspólnego z tym wszystkim?
Robina odwróciła się do niego. Jej twarz wyra\ała
jednocześnie oburzenie i zdumienie.
- Myślę, \e bardzo du\o! Przecie\ to z nią w
rzeczywistości chcesz się o\enić!
- O\enić się z Arabellą? - Tym razem Daniel zdumiał się
nie na \arty. - Skąd, na Boga, to przypuszczenie, \e chcę
o\enić się z kuzynką?
- Podsłuchałam was w ogrodzie na przyjęciu u
Maitlandów.
Wyrwało jej się to, zanim zrozumiała, co mówi. Trudno,
stało się. Daniel zadumał się na chwilę, a potem spojrzał na
nią, wcią\ jednak zdawał się widzieć przed oczami co innego.
174
- Nie wiem, co zrozumiałaś z tej podsłuchanej rozmowy,
najmilsza, ale o ile dobrze pamiętam, tamtego wieczoru
zwierzyłem się Arabelli z zamiaru powtórnego o\enku. Co
więcej, planowałem tego samego wieczoru oświadczyć się
damie, która podbiła moje serce. Arabella bardzo się ucieszyła
i z całego serca poparła mój wybór. Niestety, moje plany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]