[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nom. Z kolei, obrazy spokojnego i prostego życia, strojnego świeżymi kwiatami uczucia
ten Dawid tak genialny, a który wspierał go tak szlachetnie, który by oddal dlań w po-
trzebie życie, matka, tak wielka dama w swoim poniżeniu, przypisująca mu tyleż dobroci,
ile miał talentów, siostra, dziewczyna urocza w swej rezygnacji, dzieciństwo jego tak czy-
ste, sumienie tak jeszcze nie skalane, nadzieje, których nie wysmagał żaden wicher
wszystko odkwitało w jego wspomnieniu. Powiadał sobie wówczas, że piękniej jest prze-
bić zwarte bataliony arystokratycznej lub mieszczańskiej ciżby siłą powodzenia niż wybić
się dzięki faworom kobiety. Geniusz jego zabłyśnie wcześniej czy pózniej, jak geniusz tylu
poprzedników, którzy opanowali społeczeństwo; wówczas kobiety będą go kochały! Przy-
kład Napoleona, tak fatalny dla XIX wieku przez pretensje, które roznieca w tylu mierno-
tach, ukazał się Lucjanowi; odtrącił przez swoje rachuby, wyrzucając je sobie. Taki był
charakter Lucjana: przechodził od złego do dobrego, od dobrego do złego z jednakową
łatwością. Zamiast miłości, jaką ma uczony dla swego schronienia, Lucjan doświadczał od
miesiąca uczucia wstydu widząc sklep, nad którym jaśniał, żółtymi literami na zielonym
tle, napis: POSTEL DAWNEJ CHARDON. Apteka.
Nazwisko ojca widniejące w miejscu, gdzie przejeżdżały wszystkie powozy, raniło jego
wzrok. Owego wieczora, w którym przekroczył bramę ozdobioną lichą kratą w złym gu-
ście, aby się pokazać w Beaulieu między najwykwintniejszą młodzieżą w y ż n e g o m i a
s t a, podając ramię pani de Bargeton, odczuł osobliwie boleśnie rozdzwięk między tym
domem a swoim sukcesem miłosnym.
Kochać panią de Bargeton, posiadać ją może niebawem i mieszkać w tej jamie
mówił sobie dążąc korytarzykiem do małego dziedzińca, gdzie liczne pakiety wygotowa-
nych ziół suszyły się wzdłuż muru, gdzie uczeń czyścił kociołki apteczne, gdzie pan Po-
stel, opasany laboratoryjnym fartuchem, z retortą w dłoni, badał jakiś produkt chemiczny,
równcześnie rzucając okiem w kierunku sklepu; o ile zaś przyglądał się zbyt bacznie pre-
paratowi, ucho miał wytężone na dzwonek.
Zapach rumianku, mięty, destylatu rozlicznych ziół napełniał dziedziniec oraz skromny
apartament, dokąd wchodziło się po schodkach stromych jak w młynie, posiadających za-
miast poręczy dwa sznury. Jeszcze wyżej znajdował się strych oraz jedyna izdebka, gdzie
mieszkał Lucjan.
Jak się masz, urwisie rzekł Postel, prawdziwy typ prowincjonalnego sklepikarza.
Jakże tam szacowne zdrówko? Co do mnie, właśnie skończyłem doświadczenie nad
melasą, ale trzeba by na to waszego ojca, aby znalezć to, czego szukam. To był człowiek
całą gębą, świeć Panie, nad jego duszą! Gdybym znał jego sekret na podagrę, obaj jezdzi-
libyśmy dziś karetami!
Nie zdarzył się tydzień, aby aptekarz, równie głupi jak poczciwy, nie zadał pchnięcia
sztyletem Lucjanowi, wspominając o nieszczęsnej dyskrecji, jaką ojciec jego zachował w
kwestii swego odkrycia.
35
To wielkie nieszczęście odparł krótko Lucjan, któremu ojcowski elew zaczynał
się wydawać straszliwie pospolity, mimo iż błogosławił go często:
niejednokrotnie bowiem zacny Postel wspomagał wdowę i dzieci swego mistrza.
Cóż tobie? spytał Postel kładąc epruwetkę na stole laboratoryjnym.
Czy nie było listu do mnie?
Ale owszem, i pachniał jak balsam! Leży tam koło pulpitu, na ladzie.
List pani de Bargeton między słojami aptecznymi! Lucjan rzucił się w głąb sklepu.
Spiesz się, Lucjanie! Obiad czeka od godziny, wystygnie zupełnie zawołał miły,
słodki głosik przez otwarte okno. Lucjan nie słyszał.
Pani brat coś nie tego, panno Ewo rzekł
Postel podnosząc głowę i przytykając znacząco palec do czoła.
Stary kawaler, dość podobny z postaci do baryłki z wódką, na której fantazja malarza
pomieściłaby szeroką, czerwoną i ospowatą facjatę, przybrał spoglądając na Ewę minę ce-
remonialną i słodką, dowodzącą, iż nosi się z myślą zaślubienia córki swego poprzednika,
nie mogąc się wszelako uporać z walką, jaką miłość i interes staczały w jego sercu. Toteż
często powtarzał Lucjanowi to zdanie, które rzucił mu obecnie, kiedy młody człowiek
przechodził mimo:
Ależ śliczna twoja siostrzyczka! Tobie też nic nie brakuje! Ojczulek wszystko robił
galanto.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]