[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gibson musiała dobiegać czterdziestki. Próbowałam sobie wyobrazić, jak to jest mieć wnuki, ale
poddałam się już przy dzieciach. Tak długa przyjazń była dla mnie równie niewyobrażalna.
Dobrze, gdybym dożyła w ogóle takiego wieku, pomyślałam. Zledziłam końcówkę tej
blednącej myśli, dumając, skąd w ogóle wzięła się w mojej głowie. Jednak w tym momencie
musiałam skupić uwagę na siedzącej naprzeciw mnie kobiecie.
Zapytam panią o coś, co może się pani nie spodobać. Annie wydawała się bezpośrednią
osobą, więc zdecydowałam, że lepiej będzie podejść do niej od frontu.
Nie będę wiedziała, zanim nie powie mi pani, o co chodzi. Może i była puszystą kobietą,
ale charakter miała żelazny. Niektóre sprawy muszą pozostać sekretem.
Ma pani rację. Pochyliłam się, opierając łokcie na kolanach. Pani Gibson, Helen
mówiła, że zanim skończyła z nałogiem, przeżywała trudne chwile.
Annie Gibson skinęła głową, nie spuszczając ze mnie wzroku. Tak?
Potem odnaleziono Teenie... Była przygnębiona, prosząc nas o wizytę ciągnęłam, ważąc
każde słowo. Kiedy dowiedziała się, jak zginęły córki, wspomniała, że przekaże to ich ojcom.
Chciałabym wiedzieć, kto jest ojcem Teenie.
Annie Gibson pokręciła głową. Brązowe loczki ani drgnęły, trzymając się czaszki jak
przyklejone.
Obiecałam Helen, że nigdy nikomu tego nie zdradzę. Nie pozwoliła mi nawet powiedzieć
Teenie.
A Teenie pytała? Błogosławiłam brata za milczenie.
Tak odparła Annie bez wahania. Pytała. Tuż przed śmiercią.
Wygląda to na ważki sekret. Sama pani widzi. Zapytała i zginęła. Helen powiedziała, że
zadzwoni do jej ojca i też ginie.
Annie Gibson wyglądała na zaskoczoną, jakby nieoczekiwanie skojarzyła te fakty.
Ale to niemożliwe szepnęła. On nie miał powodu, by to zrobić.
Musiał mieć. Starałam się mówić łagodnie i rozsądnie. Wyjawiłam Helen, że jej druga
córka, Sally, także została zamordowana. Teraz nie żyją wszystkie trzy. A wszystkie wiedziały, kto
jest ojcem Teenie.
Teenie nie zaprotestowała Annie. Nie wiedziała. Nie powiedziałam jej. Obiecałam
Helen, że tego nie zrobię. A wiem, że odkąd Teenie zaczęła podejrzewać, że Jay nie jest jej ojcem,
wiele razy starała się tego dowiedzieć od matki.
Jay? wtrącił Tolliver.
Mąż Helen. Ojciec Sally. Przyjechał na pogrzeb. Helen się z nim rozwiodła, ale chyba
mimo to odziedziczy dom. Dzwonił do mnie rano.
Gdzie się zatrzymał? Ciekawe, czy uda nam się zamienić z nim kilka słów.
Tam gdzie i wy. Ale nie dogadacie się z nim. Jay nie wziął przykładu z Helen, nadal pije.
Musiała załatwić na niego nakaz sądowy, udało jej się, jak Sally miała dwa lata. Jay był przystojny,
pochodził z przyzwoitej rodziny, ale nie był wart funta kłaków.
Mamy doświadczenie z alkoholikami powiedziałam.
Ach, tak? Przyjrzała mi się bacznie. Tak mi się wydawało, że widzę u pani piętno.
Piętno?
Dziecka wychowanego przez alkoholików. Noszą to samo piętno. Dostrzegam je. Nie
wszyscy to potrafią.
Najwyrazniej nie byłam jedyną osobą na tym świecie, posiadającą dziwny talent.
Wstaliśmy, a Annie pochyliła się w przód, żeby uczynić to samo. Rozejrzałam się po małym
domku, zauważając porządne zamki w drzwiach. Niewątpliwie Annie ciągle miała jakieś
towarzystwo. Znajomi i rodzina musieli ją odwiedzać często, a podczas naszej wizyty dwukrotnie
dzwonił telefon. Nie odebrała, pozwalając, żeby dzwoniący nagrał wiadomość na sekretarkę.
Wydawało się, że Annie jest tu bezpieczna.
Na pani miejscu zaczęłam ostrożnie. Wyjechałabym na kilka dni do Little Rock na
zakupy albo coś.
Grozi mi pani? zareagowała błyskawicznie.
Ależ skąd! Lubiłam Helen, choć ledwie ją znałam. Widziałam ją też po śmierci. Nie
chciałabym, żeby podobna rzecz przytrafiła się i pani.
Wygląda na to, że jednak mi pani grozi uparła się Annie. Z zaciśniętymi szczękami,
przypominała bardzo zdeterminowanego mopsa.
Przysięgam, że nie powiedziałam tak szczerze, jak potrafiłam. Po prostu martwię się o
panią.
Ale ona nie chciała słuchać, więc równie dobrze mogłam sobie darować. Cokolwiek byśmy
teraz nie powiedzieli, podsyciłoby tylko jej przekonanie, że chcemy ją skrzywdzić.
Powinniście przyjść dzisiaj na koncert gospel i pośpiewać, żeby oczyścić umysły ze złych
intencji podsumowała, zatrzaskując za nami drzwi.
A mnie się wydawało, że Helen to twardy orzech do zgryzienia mruknęłam. Wszystko
dlatego, że nie spotkałam wcześniej Annie Gibson.
Lunch zjedliśmy w McDonaldzie, co było wyraznym sygnałem, jak bardzo upadliśmy na
duchu. Rodzice tak często karmili nas w dzieciństwie fast-foodami, że teraz ledwie znosiliśmy ich
zapach. Gdy mieszkałam jeszcze z obojgiem rodziców w Memphis, mieliśmy gosposię, którą
bardzo lubiłam. Nazywała się Marilyn Coachman i była surową Murzynką, której nikt nie ważył się
odpyskować lub jej nie posłuchać. Odeszła, jak tylko zorientowała się, że moja matka bierze
narkotyki. Ciekawe, gdzie jest teraz.
Popatrzyłam na frytki w zatłuszczonym kartoniku i odsunęłam je od siebie. Marilyn
wspaniale gotowała.
Musimy zjeść jakieś warzywa powiedziałam.
Ziemniaki to też warzywa zauważył Tolliver. A keczup robi się z pomidorów. Wiem,
że technicznie rzecz biorąc to owoce, ale dla mnie to zawsze warzywa.
Bardzo śmieszne. Mówię serio. Wiesz, że powinnam unikać takich świństw. Musimy
poszukać dla siebie domu. Nauczę się gotować.
Poważnie? Jak najbardziej.
Chcesz kupić dom?
Rozmawialiśmy o tym.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]