[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ręki z kieszeni. W salonie szeleściła gazeta.
- Dobra - oznajmił Wiktor. Czuł, \e nie udało mu się całkowicie
przezwycię\yć obrzydzenia ale jeśli ju\ tu przyszedł, trzeba było mówić. - Mniej
więcej domyślam się, kim panowie jesteście. Być mo\e się mylę, i w takim razie
wszystko w porządku. Ale je\eli się nie mylę, mo\e przyda się wam wiadomość, \e
was śledzą i starają się wam przeszkodzić.
- Załó\my - stwierdził wysoki. - A więc kto nas śledzi?
- Bardzo się wami interesuje niejaki Pawor Summan.
- Kto? - zapytał wysoki. - Ten inspektor sanitarny?
- On nie jest inspektorem sanitarnym. I to jest właściwie wszystko, co
chciałem panu powiedzieć. - Wiktor wstał, ale wysoki się nie ruszył.
- Załó\my - powtórzył. - A skąd właściwie pan to wie?
- To wa\ne? - spytał Wiktor. Wysoki czas jakiś rozmyślał.
- Załó\my, \e niewa\ne - odparł w końcu.
- Sprawdzanie to wasza rzecz - rzekł Wiktor. - A ja nic więcej nie wiem. Do
widzenia.
- Ale\ dokąd się pan śpieszy - powiedział wysoki. Pochylił się nad nocnym
stolikiem, wyjął butelkę i szklankę - Najpierw chciał pan za wszelką cenę wejść, a
teraz ju\ pan chce iść... Nie szkodzi, \e z jednej szklanki?
- Zale\y co - odrzekł Wiktor i znowu usiadł.
- Szkocka - oznajmił długi. - Pasuje?
- Prawdziwa szkocka?
- Prawdziwy scotch. Niech pan trzyma - wręczył Wiktorowi szklankę.
- Niezle się wam \yje - stwierdził Wiktor i wypił.
- Gdzie nam do pisarzy - odparł wysoki i te\ wypił. - Opowiedziałby mi pan
wszystko dokładnie...
- Mowy nie ma - zaoponował Wiktor - za to płacą wam pensje. Podałem wam
nazwisko, adres znacie sami, więc się nim zajmijcie. Tym bardziej \e naprawdę nic
ju\ więcej nie wiem. Mo\e tylko... - przerwał i udał, \e go nagle olśniło. Wysoki
natychmiast połknął haczyk.
- No? - zapytał. - No?
- Wiem, \e porwał jednego mokrzaka i \e organizował to razem z miejscową
Legią. Jak mu tam... Flamenta... Juventa...
- Flamento Juventa - podsunął wysoki.
- O to, to.
- O tym mokrzaku - to pewna wiadomość?
- Tak. Próbowałem im przeszkodzić i pan inspektor sanitarny trzasnął mnie
po głowie kastetem. A potem, kiedy le\ałem nieprzytomny, wywiezli mokrzaka
samochodem.
- Tak, tak - powiedział wysoki. - Więc to był Summan... Niech pan posłucha,
Baniew, wspaniały z pana człowiek! Chce pan jeszcze whisky?
- Chcę - przytaknął Wiktor. Cokolwiek by sobie nie wmawiał, jak by się nie
podkręcał, jak by się nie podbechtywał, czuł się wstrętnie. No i bardzo dobrze -
pomyślał. Dzięki chocia\ za to, \e przyna jmniej nie mam kwalifikacji na kapusia.
śadnej przyjemności, chocia\ teraz rzeczywiście zaczną się wzajemnie zagryzać.
Golem miał rację - niepotrzebnie się w to wdałem. Czy te\ mo\e Golem jest
chytrzejszy ni\ przypuszczałem?
- Proszę - rzekł wysoki podając mu pełną szklankę.
*
- Która godzina? - zapytała sennie Diana.
Wiktor starannie zdjął brzytwą pasemko mydła z lewego policzka, spojrzał w
lustro, a potem powiedział.
- Zpij, mała, śpij. Jest jeszcze wcześnie.
- Rzeczywiście - przytaknęła Diana. Kanapa zaskrzypiała. - Dziewiąta. A co
ty robisz?
- Golę się - oznajmił Wiktor, zdejmując następne pasemko mydła. - Nagle
zachciało mi się ogolić. Co tam, myślę. Wezmę i się ogolę.
- Wariat - stwierdziła Diana ziewając. - Trzeba się było ogolić wieczorem.
Całą mnie podrapałeś swój ą szczeciną. Kaktus.
Widział w lustrze jak Diana niepewnym krokiem podeszła do fotela, wlazła na
niego z nogami i zaczęła patrzeć na Wiktora. Wiktor mrugnął do niej. Znowu była
inna - czuła, miękka, serdeczna, zwinęła się jak syta kotka, zadbana, ugłaskana,
wypieszczona - zupełnie inna ni\ ta, która wpadła wczoraj wieczorem do pokoju.
- Dzisiaj jesteś podobna do kotki - oznajmił. Nawet nie do kotki, tylko do
koteczki, koszatki... Dlaczego się uśmiechasz?
- Nie z twojego powodu. Po prostu coś sobie przypomniałam.
Słodko ziewnęła i przeciągnęła się. Tonęła w pi\amie Wiktora, z
bezkształtnych zwojów jedwabiu w fotelu wyglądała tylko jej prześliczna twarz i
smukłe ręce. Jak z morskich fal. Wiktor zaczai golić się szybciej.
- Nie śpiesz się - powiedziała. - Pokaleczysz się. I tak ju\ na mnie czas, muszę
jechać.
- Dlatego się śpieszę - rzekł Wiktor.
- Nie, ja tak nie .lubię. Tak tylko kotki... Jak tam moje szmatki?
Wiktor wyciągnął rękę, pomacał jej sukienkę i pończochy, rozwieszone na
grzejniku. Wszystko wyschło.
- Gdzie się śpieszysz?
- Przecie\ ci mówiłam. Do Roschepera.
- Jakoś nic nie pamiętam. Co tam z Roscheperem?
- No, bo przecie\ się uszkodził - oznajmiła Diana.
- Ach tak! - stwierdził Wiktor. - Tak, tak, coś mówiłaś. Skądś tam wypadł.
Bardzo się potłukł?
- Ten głupek - rzekła Diana - nagle postanowił skończyć ze sobą i wyskoczył
przez okno. Rzucił się jak byk, głową naprzód, wyłamał futrynę, ale przy tym
zapomniał, \e to parter. Uszkodził kolano, zaczął wrzeszczeć, a teraz le\y.
- Co mu się stało? - zapytał Wiktor. - Biała gorączka?
- Coś w tym rodzaju.
- Poczekaj - powiedział Wiktor. - To znaczy, \e przez niego dwa dni nie
przyje\d\ałaś do mnie? Przez tego wołu?
- No tak! Lekarz naczelny kazał mi przy nim siedzieć, dlatego \e on, to
znaczy Roscheper, nie mógł beze mnie. Nie mógł i ju\. Nic nie mógł, nawet się odlać.
Musiałam udawać szmer wody i opowiadać mu o pisuarach.
- Co ty tam wiesz - wymamrotał Wiktor. - Ty mu opowiadałaś o pisuarach, a
ja się tu męczyłem sam jeden, te\ nic nie mogłem, ani jednej linijki nie napisałem.
Wiesz, ja w ogóle nie lubię pisać, a ju\ ostatnio.... W ogóle moje \ycie ostatnio... -
zamilkł. Co to ją obchodzi, pomyślał. Przespali się i pobiegli ka\de w swoją stronę. -
Ale, ale, słuchaj.... Kiedy, powiedziałaś, Roscheper wypadł?
- Trzy dni temu - odparła Diana.
- Wieczorem?
- Uhm - przytaknęła Diana gryząc herbatnik.
- O dziesiątej wieczorem - stwierdził Wiktor. - Między dziesiątą a jedenastą.
Diana przestała gryzć.
- Zgadza się - oznajmiła. - A skąd wiesz? Przyjąłeś jego nekrobiotyczną
depeszę?
- Poczekaj - powiedział Wiktor. - Zaraz opowiem ci coś bardzo
interesującego. Ale najpierw - co wtedy robiłaś?
- Co robiłam? Ach, tak. Tego wieczoru, o ile pamiętam, wpadłam w okropny
dołek. Zwijałam banda\e i nagle ogarnął mnie taki smutek, \e nic, tylko się powiesić.
Wsadziłam twarz w te banda\e i ryczę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Hohlbein, Wolfgang Kevin Von Locksley 01 Kevin Von Locksley 267 S
    Carmen Ferreiro Esteban [Two Moon Princess 01] Two Moon Princess (pdf)
    Al Past [Distant Cousin 01] Distant Cousin (pdf)
    Harry Harrison Cykl Stalowy Szczur (01) Narodziny Stalowego Szczura
    Resnick Mike 01 Wróşbiarka Wróşbiarka
    Gregory Benford Second Foundation 01 Foundation's Fear
    Greg Bear Darwin 01 Darwin's Radio
    JAN JAKUB KOLSKI Kulka z chleba
    Ostatni calus dla mamy Watson Casey
    Joannes Agricola A Treatise on Gold
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl