[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odcień złocistego miodu, a jasne włosy lśniły jak promienie porannego słońca. Norbert znów
zaczął się zastanawiać, gdzie znikła ta dziewczyna, gdy porzuciła jego auto na rynku w
Trillingden. Nikt jej tam nie zauważył, a poszukiwania w sąsiednich miejscowościach także
nie przyniosły pożądanego rezultatu. Na szczęście pozostawiła wystarczająco dużo śladów,
aby mógł ją odnalezć. I teraz znów byli razem.
Celestine poruszyła się, unosząc ramię. Aatwo się z nią spało. Nie wierciła się i miała
lekki sen. Prawdopodobnie nauczyła się budzić z byle powodu. Ale w tej chwili sprawiała
wrażenie zrelaksowanej, jakby śniła o czymś przyjemnym.
Wtedy, w Trillingden, Norbert przypuszczał, że nazajutrz już jej nie będzie i wcale się
nie zdziwił jej nieobecnością. Nie podejrzewał jednak, że ogarnie go takie dojmujące
poczucie straty. Wiedział, że w końcu znajdzie Celestine, lecz przez następny miesiąc, dopóki
jej nie zlokalizował, nie był w stanie myśleć o niczym innym.
- Nie zdołałam cię zmęczyć? - zamruczała, otwierając oczy, i dotknęła jego policzka.
- Ani trochę.
- Zniło mi się, że jestem w domu, a ty leżysz przy mnie w łóżku.
- Od dawna nie byłaś u siebie?
- Od wieków.
- Chciałabyś tam pojechać?
- Jak to?
- Twoi wujostwo są nieobecni.
- Skąd wiesz?
- Znam każdy ich ruch.
- Gdzie są?
- Twoja ciotka to snobka. Uwielbia obracać się w kręgach bogaczy. W ten weekend
baluje z mężem na wielkim przyjęciu w Waszyngtonie. Wracają jutro po południu. W
dwadzieścia minut możemy być w okolicy twojej rezydencji, żebyś nasyciła nią wzrok.
Oczywiście nie wysiadając z samochodu. O tej porze nocy to bezpieczna wyprawa.
- Myślisz, że... że oni coś tam pozmieniali?
- Nie sądzę. Twój ojciec w testamencie nie zezwolił na żadne przebudowy.
- Możemy pojechać? Zrobiłbyś to dla mnie?
Uczyniłby dla niej o wiele więcej. Zaczynał podejrzewać, że chyba wszystko.
Odpowiedział jej długim, czułym pocałunkiem.
- A chcesz?
- Och, bardzo!
- To się ubierz.
- Będziemy bezpieczni, bo jest tak pózno? - spytała, obejmując go za szyję.
- Chyba tak - odparł, opierając się na łokciu.
- A nie byłoby bezpieczniej, gdybyśmy poczekali jeszcze troszkę?
- Masz ochotę pospać?
- Nie. - Posłała mu zmysłowy uśmiech Marie St. Germaine. - Mam ochotę na ciebie,
Norbercie.
ROZDZIAA CZTERNASTY
Celestine już drugi raz w ciągu dziesięciu minut pomieszała kawę, która chyba
zdążyła wystygnąć.
- Potrzebujesz więcej snu. - Norbert uniósł twarz Celestine i spojrzał jej w oczy. -
Jesteś wykończona.
- Zasnę na tydzień, gdy będzie po wszystkim.
- Nie bawi mnie ta perspektywa.
- Czasem będę się budzić. - Celestine uśmiechnęła się figlarnie.
- To dobrze. - Zauważył, że spoważniała i najwyrazniej się zamyśliła.
Może nie należało zabierać jej do Haven House? Pojechali tam nad ranem i Celestine
długo wpatrywała się w wielką rezydencję takim wzrokiem, jakby patrzyła na siedlisko
duchów. Dom sprawiał imponujące wrażenie - był wielki, chyba co najmniej
dwudziestopokojowy, z licznymi balkonami i gankami. Norbert naliczył sześć kominów i
cztery przyczółki oraz tyle okien, że służba musiałaby je myć chyba przez cały tydzień. Aleja
wysadzana rozłożystymi dębami prowadziła do frontowej werandy wspartej na grubych
kolumnach.
- Nie wiem, czy będę mogła znów tu zamieszkać - powiedziała Celestine, gdy
odjeżdżali.
- Dlaczego?
- Oni zajmowali ten dom tak długo, że chyba bezustannie myślałabym o nich w
każdym pomieszczeniu.
- Wezwiemy egzorcystę. Wyrzucimy wszystko, co budziłoby przykre wspomnienia.
- Może lepiej spalić Haven House?
Wrócili do willi nad plażą i długo tulił Celestine w ramionach, aby przestała zadręczać
się myślami o przeszłości. Lecz teraz chyba znów przypomniała sobie o wujostwie. Wziął
filiżankę z zimną kawą, wylał ją, nalał z dzbanka gorącej i podał ją Celestine.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]