[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie pozwoliłabym ci!
- Mogłoby się okazać, że nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia.
Natasha spojrzała w jego ciemne oczy ze zdumieniem.
- Chcesz powiedzieć, że zmusiłbyś mnie?
- Skłoniłbym cię do zmiany zdania, moja piękna - poprawił ją i pochylił gło-
wę, żeby skraść jej całusa.
R
L
Nie był to krótki pocałunek. Zanim dobiegł końca, Natasha już odpowiedziała
namiętnie na kryjące się w nim zaproszenie.
- Na twoje szczęście umieram z głodu - zakpił na widok wyrazu twarzy
dziewczyny. - Wezmę szybki prysznic, a ty znajdz sobie coś do ubrania. Potem
pójdziemy coś zjeść.
I zniknął w łazience.
Arogant, arogant, arogant!
Natasha gniewnie starła z ust smak jego pocałunku. Znalazła swoją torbę po-
dróżną, położyła ją na łóżku i rozpięła suwak. Przez kilka sekund wpatrywała się ze
zdumieniem w kłębowisko rzeczy, które do niej wrzuciła. Pamiętała jak przez
mgłę, że na oślep ściągała ubrania z wieszaków i wpychała je do torby. Przytrzy-
mując przy szyi płaszcz kąpielowy, drugą ręką grzebała w torbie. Wreszcie wycią-
gnęła stare dżinsy i seledynowy T-shirt.
Rozłożyła to mało seksowne odzienie na łóżku i po chwili dorzuciła jeszcze
parę zwyczajnych majtek, na szczęście nie stringów. Potem trafiła na kolejny
skromny kostiumik, w tym samym stylu, co jasnoniebieski, który nosiła przez cały
ten dzień, ale kremowy. Nie rozumiała, jak mogła kupić coś takiego? Trudno o
mniej twarzowy kolor dla osoby o jasnej cerze!
A może ta nowa Natasha - dziewczyna, która straciła właśnie dziewictwo z
aroganckim Grekiem - miała inny gust? Czuła się zdecydowanie inaczej. Była tak
świadoma swego ciała, że wystarczyło, by o nim pomyślała, a czuła mrowienie
skóry. Zmarszczyła czoło, kiedy okazało się, że spakowała tylko jedną parę butów.
I żadnego staniczka na zmianę. Z ciężkim westchnieniem wyciągnęła rękę po biały
stanik, wiszący na krześle wraz z resztą jej ubrań, kiedy z łazienki wyszedł Leo.
Był nagi, jeśli nie liczyć ręcznika owiniętego wokół bioder. We włosach na
torsie połyskiwały krople wody. Serce Natashy mocniej zabiło. Przesunęła spojrze-
niem po złocistobrunatnej skórze i uświadomiła sobie, że straszliwie go pragnie.
Podniosła szybko wzrok i wyczytała z oczu Lea, że znowu ją przejrzał.
R
L
- Zapomniałam k-kosmetyków do makijażu - wyjąkała nerwowo, żeby pokryć
zakłopotanie.
- Nie musisz się malować do kolacji ze mną - odparł najzwyczajniej w świe-
cie.
Przeniosła spojrzenie na stertę ubrań na łóżku.
- Nie mam też w co się przebrać do obiadu.
Leo stanął tuż przy niej.
- Włóż to kremowe - zaproponował z lekkim niesmakiem.
- Nienawidzę tego kostiumu!
- W takim razie nie wkładajmy niczego - zaproponował nieoczekiwanie i
rozwiązał ręcznik opasujący biodra.
Natasha zaniemówiła. Zrobiło jej się gorąco. Starała się oddychać, starała się
przełknąć dławiącą gulę, starała się nie gapić na niego. Bez powodzenia. W dwie
sekundy pózniej jej płaszcz kąpielowy leżał już na podłodze, a jego miejsce zajęły
dłonie Lea. Po chwili Natasha była już kłębkiem rozedrganych zakończeń nerwo-
wych. Gorączkowo oddawała mu pocałunki i tuliła się do jego świeżo wykąpanego,
wyraznie podnieconego ciała.
Nagle walnęły o ścianę otwarte z impetem drzwi sypialni. W progu stanęła
kobieta. Wysoka, smukła jak trzcina, porażająco piękna kobieta w króciuteńkiej,
obcisłej sukience z czerwonego jedwabiu. Wbiła błyszczące, czarne oczy w Lea, a
jej uderzająco urodziwa twarz śmiertelnie pobladła.
- Witaj, Gianno - odezwał się Leo spokojnie. - Miło, że wpadłaś, ale jak wi-
dzisz, jesteśmy trochę zajęci.
Natasha znieruchomiała, jakby zmieniła się w blok lodu, natomiast jego eks-
żona wyrzuciła z siebie stek greckich przekleństw wyjątkowo piskliwym, histe-
rycznym głosem. Leo nie próbował nawet przerwać tej tyrady. Serce nie zabiło mu
mocniej. Oddech nie przyspieszył. Po prostu stał, tuląc do siebie Natashę, jakby
chciał okryć jej nagość własną nagością i pozwalał Giannie się wykrzyczeć.
R
L
To było okropne. Natasha miała ochotę zapaść się pod ziemię. Podobieństwo
obecnej sytuacji do sceny pomiędzy Cindy i Rikiem sprawiło, że trzęsła się ze
wstydu.
Leo wyczuł to i spojrzał na Natashę pytająco. Podniósł z podłogi płaszcz ką-
pielowy i okrył nim dziewczynę.
- Zamknij się, Gianno - nakazał ponuro. - Miauczysz jak kocica.
Ku zaskoczeniu Natashy krzyki natychmiast umilkły.
- Miałeś być dzisiaj u Boschetta. - Gianna przeszła na okropną angielszczy-
znę. - Czekałam na ciebie i czekałam. Całe wieki. Nie przyszedłeś i wyszłam na
idiotkę!
- Nie umawiałem się z tobą - odparł Leo i schylił się ponownie, żeby podnieść
z podłogi ręcznik, którym znowu opasał biodra. - Więc jeśli wyszłaś na idiotkę, to z
własnej winy.
Uwaga Gianny przeniosła się teraz na Natashę.
- Zacząłeś lubić małe i grube? - zwróciła się do Lea.
Grube? Natasha zatrzęsła się z oburzenia i mocniej otuliła się obszernym
płaszczem, który dokładnie skrywał jej figurę.
- Kto to jest? - Gianna rzuciła jeszcze jedno pogardliwe spojrzenie na Na-
tashę. - Znowu próbujesz znalezć substytut, który ma ci mnie zastąpić?
Natasha drgnęła. Leo przyciągnął ją do siebie i udaremnił jej próbę wyswo-
bodzenia się z jego ramion.
- Nikt nie mógłby ciebie zastąpić, mój słodkousty aniele - zakpił i przeniósł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]