[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W porządku, ty królu żebraków - powiedziała do niego. - Dla ciebie kiełbaska, a dla
mnie porcja frytek, tak?
Loser zamerdał ogonem i poszedł za Angel w stronę budki z kiełbaskami. Kiedy z
zadowoleniem pochłaniał swoją porcję, Angel wyjątkowo wolno jadła frytki, tak jakby mogła
w ten sposób wpłynąć na przebieg wydarzeń. Mister O na pewno się pojawi, zanim zje
ostatniÄ… frytkÄ™.
- Pięć sztuk zostawiam dla niego - tłumaczyła Loserowi, który dawno już skończył
swój posiłek i miał nadzieję, że może wyprosi coś jeszcze. Szczęśliwe pary przechadzały się
po placu, trzymając się za ręce, jakiś właściciel sklepu zwijał markizę nad witryną, w
ulicznych kafejkach siedzieli ludzie i jedli lody.
Wszystko między nami zaczęło się od lodów...
Chociaż bardzo się broniła, to i tak myśli kierowały się w stronę Mistera O. Angel
spojrzała w niebo. Nadciągały chmury. Dopiero dwa dni temu skończyły się te przeklęte
deszcze - nareszcie. Na zachodzie słońce chowające się za horyzontem roztaczało jeszcze
blask. Angel ze wzoru chmur próbowała wyczytać jakiś znak, który byłby wskazówką, czy
akcja się udała. Czyż układ chmur nie przypominał kciuków uniesionych do góry? Ale po
chwili cała kompozycja rozpłynęła się po niebie.
- Dlaczego go jeszcze nie ma? - nerwowo powtarzała pytanie. Frytki były od dawna
zimne i twarde.
Angel rozsypała je gołębiom, które siadały u jej stóp. Dwa szare i jeden biały. Zostały
tylko trzy. Angel przełknęła ślinę.
Na pewno zaraz przyjdzie. Pewnie najpierw chciał schować pieniądze w jakimś
bezpiecznym miejscu.
Być może Wilczyca zażądała od niego dokładnej relacji, a on przecież zawsze trochę
za długo opowiada...
Po drugiej stronie placu Angel zobaczyła chłopaka o blond włosach, ubranego w
zniszczone ciuchy. Clover.
Poczuła przenikliwy chłód w całym ciele. Clover biegł prosto do niej.
- Przybiegłbym wcześniej, ale jakiś durny socjalny mnie przy dybał i zafundował mi
kazanie, bez sensu...
Angel machnęła ręką. Niedawno taki sam próbował z nią dyskutować, dlaczego siedzi
na ulicy i żebrze.
- Co się stało? - spytała, a jej głos brzmiał głucho.
- Piętnaście minut po napadzie dopadły go gliny. Z torbą pełną forsy. W ostatniej
chwili, prawie im zwiał. Miał pecha. Bardzo mi przykro, Angel. Angel poczuła, że ziemia
usuwała się jej spod nóg.
PSYCHO NIE %7Å‚YJE ZADA ODESZAA MISTER O W ARESZCIE NIE MA
NIKOGO Z KIM MO%7Å‚NA BY JESZCZE POGADA CO JA TU ROBI CZY MOGAAM
TEMU ZAPOBIEC BYLI DLA MNIE JAK RODZINA WILCZYCA PEWNIE MNIE
NIENAWIDZI ALE JEST MI WSZYSTKO JEDNO CZUJ W SOBIE WIELK PUSTK
GDZIE W TYM SENS
42
Angel zupełnie się załamała. Prawie przestała się odzywać. Oczywiście, wszystkich
nas rąbnęło, że mu nie wyszło. Ale w końcu Mister O nie umarł, tylko siedzi w areszcie.
Wielokrotnie próbowałem ją pocieszać. Niedługo go wypuszczą , mówiłem. Ale to
nie miało sensu. Angel patrzyła na mnie tak, jakbym przemawiał do niej po chińsku.
Wilczyca prawie cały czas zabawiała się w wyścigi samochodowe.
Pewnego dnia do naszego zamku na wodzie wprowadził się Pankracy. Wtedy zrobiło
siÄ™ trochÄ™ weselej.
Znowu zaczęło padać, ładna pogoda nie utrzymała się długo.
Angel zupełnie zobojętniała. Cały czas miała taki wyraz twarzy, że... no, nie wiem, jak
to opisać. Sprawiała wrażenie nieobecnej. I przestała się nawet ciągle myć. To znaczy chcę
powiedzieć, że nie myła się tak często jak na początku, kiedy się do nas przyłączyła. To
mycie i pranie było u niej jak tik nerwowy.
Tłuste włosy doprowadzały ją do szału, a gdy na dżinsach pojawiła się jakaś plamka,
od razu pędziła do pralni. Wszyscy jej dokuczaliśmy z tego powodu.
Ale teraz zmieniła się, zobojętniała. Kiedy na nią patrzę, - przypomina mi się taki
jeden chory gołąb, któremu kiedyś się przyglądałem. On też przestał się najpierw myć, aż w
końcu zdechł.
43
Od kilku dni żyła jak w transie, ciągle na drinku albo haszu. Prawie nic nie jadła.
Pieniądze, które udało się jej wyżebrać, wydawała głównie na jedzenie dla psa, piwo i
dżointy.
Zachowywała się tak, jakby błąkała się po ziemi niczyjej. Jedynie Loser trzymał ją
przy życiu.
Kaszel, który męczył ją w czasie deszczów, powrócił jeszcze bardziej dokuczliwy.
Kiedy dostawała napadu kaszlu, wydawało się, że on nigdy się nie skończy. Potem
zaczęło ją coś kłuć pod żebrami. Każdy nieuważny czy szybszy ruch wywoływał ból.
Wilczycy nie powiedziała o tym ani słowa.
Denerwowało ją, że jej organizm nie funkcjonuje tak, jak powinien.
Nienawidziła deszczu, nienawidziła zamku na wodzie, nienawidziła policji, która
złapała Mistera O. Coraz częściej myślała też o Psycho. O tej chwili, kiedy go znalazła. Nie
mogła wyrzucić z pamięci tego obrazu. Czasami się jej śnił.
Nie mogła już żebrać w galerii handlowej, bo ochroniarze zbyt dobrze ją znali.
W śródmieściu najlepsze punkty były zajęte, więc codziennie siedziała w innym
miejscu. Raz zdawało się jej, że z daleka widzi l5E0 z Lucyferem, ale mogła się mylić.
Z kawałka tektury zrobiła szyld.
ZBIERAM NA KWIATY NA GRÓB PSYCHO. MIAA TYLKO SZESNAZCIE LAT.
Kiedy żebrała, stawiała ten szyld obok siebie. Czasami przechodnie zatrzymywali się,
żeby przeczytać napis. Niektórzy dopytywali się, na co umarł. Na życie - odpowiadała
Angel.
Nocami tęskniła za Misterem O, za jego ciepłem, za poczuciem bezpieczeństwa, które
jej dawał. W ciągu dnia próbowała odpędzić te myśli. Kiedyś się od nich uwolni, a do tego
czasu musi po prostu przetrwać. Ale nie do końca jej się to udawało, czuła wewnętrzną
pustkę, jakby coś w niej pękło, jakby coś się popsuło bezpowrotnie.
Kiedyś prawie całe przedpołudnie przesiedziała w jednym miejscu. Było to w zupełnie
innej części miasta, do tej pory nigdy tam nie żebrała. Po przeciwnej stronie skrzyżowania
mieściła się kawiarenka, do której przychodziło sporo ludzi. A więc miejsce nie najgorsze.
Bolała ją głowa, miała zatkany nos i wszystko docierało do niej jak przez mgłę.
Loser, ciepły, miękki kłębuszek, leżał na jej kolanach i bujał w obłokach.
Ktoś zatrzymał się przed Angel.
Zobaczyła parę jasnobrązowych męskich butów, na których nie było ani jednej
plamki. Automatycznie dostrzegała takie szczegóły. A więc dokładnie wyczyszczone
mokasyny i białe, cienkie lniane spodnie.
Jej spojrzenie powędrowało wyżej, bo chciała zobaczyć, czy facet ma zamiar wrzucić
coÅ› do kubka.
Spojrzała do góry i zamarła.
To był ojciec.
Pierwsze co przyszło jej do głowy, to myśl o ucieczce.
NIE chciała się z nim spotkać.
NIE chciała z nim rozmawiać.
NIE chciała niczego tłumaczyć.
NIE chciała się przed nim usprawiedliwiać.
Zawiodła się na nim. Kiedy go potrzebowała, nie sprawdził się. Zerwała z nim
wszelkie kontakty.
- Svenja?! - wykrztusił. - Jak ty wyglądasz? Jego głos rozjątrzył dawne rany,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]