[ Pobierz całość w formacie PDF ]
buteleczkę laudanum i miała nadzieję, że może w niebie dostanie jeszcze
piękniejsze suknie.
Nie wierzę - pomyślała - żeby anioły miały tylko tuniki, w których
wyglądają jak w nocnych koszulach!"
Gdyby stryj usłyszał, jakie dręczą ją wątpliwości, na pewno powiedziałby,
że bluzni. Miała ochotę powiedzieć mu przekornie, że będzie nosiła aureolę
wysadzaną diamentami, a jeśli otrzyma diabelskie rogi, wybierze sobie parę
ozdobioną rubinami i szmaragdami!
Spędzając samotne godziny, Iwona często przenosiła się w świat fantazji,
bajek o czarownicach, krasnoludkach, elfach i nimfach, które stanowiły
nieodłączną część folkloru Alzacji i zawsze ją fascynowały. A teraz gorąco
pragnęła znać jakieś zaklęcie, by stać się niewidzialną, zniknąć i zostawić
zakonnicę osłupiałą ze zdumienia.
Albo - pomyślała - jeszcze lepiej byłoby polecieć na zaczarowanym
dywanie, tam gdzie przebywa teraz mama."
Ten pomysł wydał jej się zabawny i miała ochotę się roześmiać, wiedząc, że
siostra zakonna nazwałaby takie myśli grzesznymi zabobonami.
Nagle, zupełnie nieoczekiwanie, konie stanęły. Zakonnica, która drzemała,
otworzyła oczy.
- Co się dzieje? Dlaczego się zatrzymaliśmy? - zapytała zagniewana.
Dały się słyszeć głosy przekrzykujących się ludzi, a gdy siostra zaczęła się
mocować z oknem powozu, ktoś otworzył drzwi.
- Przykro mi - powiedział jeden z wozniców - ale nie możemy jechać dalej.
- Jak to nie możemy? - zapytała siostra.
- Drogę zasypał śnieg.
- Nie wierzę w to!
- Może siostra wysiąść i sama zobaczyć. Nawet słoń nie przedostałby się
przez te zaspy, a co dopiero koń!
Zakonnica wstała i wystawiła głowę przez drzwi.
Iwona zastanawiała się, gdzie są i czy nie udałoby się jej uciec w ciemność,
zanim ktokolwiek się zorientuje. Do powozu zbliżył się jeszcze jeden człowiek.
- Na lewo, pół kilometra stąd, jest hotel. Będziecie musiały się tam
zatrzymać, aż odgarniemy śnieg - powiedział.
- Hotel! - wykrzyknęła siostra wyraznie przerażona.
- To najlepsze wyjście, madame, droga zostanie odśnieżona do rana, chyba
że nadejdzie następna zamieć.
Zakonnica dała za wygraną.
- Dobrze, powiedz woznicy, aby nas tam zawiózł. Zawrócono konie z
wielkim trudem i po długiej powolnej jezdzie wyboistą drogą zobaczyły jasne
światła małego hoteliku. Powóz zatrzymał się.
Przez chwilę w duszę Iwony wstąpiła nadzieja. Jednak zaraz uświadomiła
sobie, że w takim stroju i bez grosza przy duszy nie ma najmniejszej szansy na
ucieczkę.
- A więc muszę umrzeć! - powiedziała zdeterminowana.
Rozdział trzeci
W hotelowym hallu kręciło się wiele osób, które znalazły się w podobnej
sytuacji. Byli to w większości kupcy w drodze do Strasburga. Kobiet Iwona
prawie nie zauważyła.
Gdy weszły, oczy obecnych zwróciły się na nie, ale natychmiast potem,
jakby czując, że nie godzi się ciekawie przyglądać osobom w zakonnych
szatach, wszyscy odwrócili wzrok. Mężczyzna, który rozmawiał z nimi na
drodze, zaprowadził zakonnicę do recepcji i wyjaśnił, że potrzebne będą pokoje
na jedną noc.
- Wystarczy jeden! - warknęła siostra.
- To nam nawet ułatwi sprawę, siostro - odparł człowiek za biurkiem.
- I możliwie najtańszy - dodała stanowczo zakonnica. - Jestem z klasztoru w
Haut-Koenigsbourgu, a my nie szastamy pieniędzmi.
- To bardzo się chwali, siostro. Wyjął klucz, który wręczył zakonnicy.
- Proszę zaprowadzić damy do trzynastki - polecił lokajowi.
Iwona pomyślała, że ten numer jest odpowiedni do sytuacji, w jakiej się
znalazła. Jednocześnie zaczęła się niepokoić, jak zdoła odebrać sobie życie,
śpiąc z siostrą w jednym pokoju. Jednak miała nadzieję, że gdy ta kobieta
zaśnie twardym snem, będzie mogła zrealizować swój plan...
Weszły po schodach i znalazły się w długim korytarzu, po którego obu
stronach były drzwi do pokojów. Człowiek, który je prowadził, skierował się
do samego końca i Iwona zorientowała się, że muszą iść do najtańszego i
najmniej wygodnego pomieszczenia w hotelu. Już prawie doszli do drzwi,
kiedy zbliżył się lokaj z parą doskonale wypolerowanych męskich wysokich
butów w dłoni. Iwona zdziwiła się, że mają tak mały rozmiar. Była ciekawa, do
kogo też mogą należeć. Kiedy już otwierały drzwi do swego pokoju, z
naprzeciwka wyjrzał inny lokaj.
- Pospiesz się, Gustawie, młody pan czeka - ponaglił niosącego buty.
Zakonnicę i Iwonę wprowadzono pod numer trzynasty. Sypialnia była skąpo
umeblowana, ale nieskazitelnie czysta. Stały tam obok siebie dwa łóżka. Okno
wychodziło na hotelowe podwórze.
- Mam nadzieję, że będzie siostrze wygodnie - rzekł mężczyzna, który ich
przyprowadził. - Wkrótce podamy kolację.
Nie czekając na odpowiedz, wyszedł. Gdy nie mógł już słyszeć, zakonnica
[ Pobierz całość w formacie PDF ]