[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pytanie: "Dlaczego
Martha Argerich gra tak szybko?", stary Vlado Perlemuter,
niezrównany wykonawca Chopina, odpowiadał niezmiennie: "Ponieważ może".
Rozwichrzony romantyzm, jakim naznacza preludia
czy sonaty, wydaje się tym bardziej usprawiedliwiony, że
każdą frazę podtrzymuje solidny klasyczny fundament.
Rubato wyraża stany ducha pianistki, bez uporczywego
trzymania się partytury, a piano samo śpiewa.
Chopin to kompozytor, którego bardzo trudno jest interpretować, ponieważ jego nieprawdopodobna
siła wyrazu wiedzie wrażliwość pianistów ku tak niedostępnym
szczytom, że tylko garstce wybrańców o doskonałym wyczuciu udaje się uniknąć tej zwodniczej
pułapki. Maurizio
Pollini uważa, że trudność jego dzieła wynika zasadniczo
z niemal diabolicznego pomieszania posuniętej do granic
szaleństwa wyobrazni oraz nader czystego zapisu. Alfred
168
Brendel, który epizodycznie miał do czynienia z muzyką
Chopina, po czym się od niej ostrożnie odsunął, twierdzi, że jego sztuka wymaga specjalistycznej
wiedzy. Z tej
perspektywy możemy określić postawę Marthy Argerich
względem wielkiego Fryderyka: chodzi o kompozytora,
który domaga się wyłączności, gdy ona nie cierpi relacji
tego typu. Ale odczuwa też do jego muzyki nieodparty pociąg: "To moja niemożliwa miłość".
Grając podczas tego samego koncertu Preludia Chopina
i Sonatę h-moll Liszta, czuła, że coś jest nie tak. Gdy była
zadowolona z wykonania jednego utworu, drugi automatycznie ją rozczarowywał. "Chopin jest
bardzo zazdrosny",
konstatuje.
Ale pianistka wie także, że co najmniej jeden utwór grany przez nią podczas recitalu wywołuje
wyjątkowe wrażenia dzwiękowe i natychmiast wzbudza na widowni szmer
zadowolenia.
12. LONDYN
Wielkie miłości
Po zwycięstwie w warszawskim konkursie Martha Argerich powoli wracała na drogę
międzynarodowej kariery.
W styczniu 1966 roku zadebiutowała w Nowym Jorku recitalem, na który składały się głównie
dzieła Chopina, ale
także Sonata nr 7 Prokofiewa i Fantazja C-dur Schumanna.
Dwukrotnie jezdziła grać do Londynu, ciesząc się na spotkanie z Fou Ts'ongiem, a pod koniec roku
zamieszkała
w London Music Club, który był czymś w rodzaju pensjonatu dla muzyków, gdzie zatrzymali się
także Nelson Freire,
Stephen Kovacevich, Rafael Orozco, Julius Katchen i Dora
Bacopoulos. Wesołe gniazdko wirtuozów, w którym panował radosny dzwiękowy rozgardiasz. Gdy
ktoś na przykład
postanawiał ćwiczyć // Koncert Bartoka, wszyscy byli o tym
natychmiast poinformowani. Niełatwo było kontaktować
się z tymi mistrzami klawiatury, nie było żadnej recepcji
ani automatycznej sekretarki. Jedyny telefon znajdował się
przy drzwiach wejściowych. Ktoś, kto przechodził obok,
podnosił słuchawkę i krzyczał na cały głos nazwisko wzywanego rozmówcy.
Pensjonat prowadziła niejaka pani Armstrong, kobieta
bardzo ekscentryczna. Pewnego wieczoru Stephen Kovacevich odwiedził ją, by załatwić jakąś
drobną sprawę. Siedziała na środku pokoju z parasolem w dłoni, ponieważ dach
przeciekał i z sufitu lała się woda.
Pianiści stale się widywali, chodzili na swoje koncerty
i wzajemnie wspierali się na wyboistej drodze kariery. Hiszpan Rafael Orozco wygrał niedawno
konkurs w Leeds i zaczynał wyrabiać sobie nazwisko dzięki koncertom Rachmaninowa. Pózniej
padnie ofiarą niezbyt uczciwego agenta,
który narazi na szwank całą jego karierę. Potrzebna będzie
wielka determinacja Juanity Argerich, by organizatorzy
koncertów zgodzili się wprowadzić go znowu na międzynarodowe sceny. Niestety, ten wyjątkowy,
utalentowany
pianista w wieku pięćdziesięciu lat umarł na AIDS.
Julius Katchen, wybitny amerykański pianista, był najstarszy z grupy. Dla wytwórni Decca nagrał
całość utworów
fortepianowych Brahmsa - i to nadzwyczajne nagranie do
dziś cieszy się wielkim uznaniem. Lubiany przez wszystkich, zmagał się z rakiem.
Pracując nad kolejną płytą, powtarzał sąsiadom i kolegom: "Mam już niewiele czasu! Muszę
skończyć nagranie!".
Był to Koncert G-dur Ravela wykonywany z Londyńską
Orkiestrą Symfoniczną pod dyrekcją Istvana Kertesza. Katchen umrze trzy lata pózniej w Paryżu,
mieście swojego
debiutu, w wieku czterdziestu dwóch lat.
Dorę Bacopoulos Martha znała od czasów Salzburga,
obie należały do małej grupy studentów, którzy przyjechali latem pracować z Friedrichem Guldą.
Bardzo się do
siebie zbliżyły. Dora z ciekawością obserwowała ewolucję
Marthy: "Kiedy jest głodna, je. Gdy nie jest głodna, nie je.
Z fortepianem jest tak samo".
Argentyńska pianistka odwołała właśnie swój "debiut"
z Nowojorską Orkiestrą Filharmoniczną i Leonardem
Bernsteinem, co poważnie zagroziło jej karierze w Stanach
Zjednoczonych, i musiała się pogodzić z ciężką finansową
stratą. W tym czasie Martha podpisywała jeszcze kontrakty Przed każdym koncertem. W przypadku
ich odwołania
musiała przedstawić zaświadczenie lekarskie lub zapłacić
karę. Pózniej położy kres tej niewygodnej dla siebie sytuacji, nie podpisując żadnego dokumentu,
póki nie postawi
stopy na scenie. Nikt nigdy nie próbował podważać tego
nadzwyczajnego przywileju. Powód odwołania koncertu
w Nowym Jorku był czysto artystyczny: nie czuła jeszcze
wystarczająco silnych związków z przewidzianym w programie I koncertem Prokofiewa, dziełem,
które pózniej będzie wykonywać z niezrównaną werwą. Lokatorzy London Music Club próbowali
ją przekonywać, by wywiązała
się z tak poważnej umowy. Nie szczędzili pochwał, słysząc
przez ścianę obszerne fragmenty utworu. Była nieprzejednana. Ostatecznie to Leonard Bernstein
zagrał partię solową, równocześnie dyrygując orkiestrą. Odniósł zresztą
tak wielki sukces, że nie wyciągnął konsekwencji wobec
niestałej pianistki.
Martha zamieszkała w Londynie, ponieważ odczuwała
potrzebę opuszczenia Szwajcarii, gdzie nie wolno jej było widywać własnej córki i matka dawała
jej się we znaki.
Przebywanie w gronie kolegów i przyjaciół było idealnym
wyjściem dla pianistki, która bała się zarówno życia w pa-
rze, jak i w samotności: "Lepiej żyć w złym związku niż
samemu", żartowała.
Relacja ze Stephenem Kovacevichem była innego rodzaju. Ten znakomity artysta urodził się w San
Pedro w Kalifornii, jego ojciec był Chorwatem, a matka Amerykanką. Na
początku występował pod nazwiskiem matki z jej powtórnego małżeństwa - Bishop. Pózniej, chcąc
podkreślić swe
europejskie korzenie, występował jako Bishop Kovacevich, by ostatecznie wybrać aktualną wersję
nazwiska.
Martha spotkała go po raz pierwszy tuż po przybyciu
do Londynu. Fou Ts'ong zabrał ją do Queen Elizabeth hall,
gdzie Stephen grał IV Koncert Beethovena; była bardzo
wzruszona jego interpretacją. Czy dlatego, że utwór robił
na niej tak wielkie wrażenie w latach wczesnej młodości,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]