[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że i tak nie zostanie skrzywdzony.
- Mamo - zawołał Eric. - Ten rower nie mieści się do
twojego bagażnika.
- Połóż go z tyłu samochodu Coopera. Jest taki duży,
że zmieści się na nim łódka - odkrzyknął Jake.
- Super - wykrzyknął Eric. - Mogę prowadzić?
- Nie - zareagowała natychmiast Donna.
Jake zaśmiał się.
- Doceń, że próbuje.
- Jake... - Donna urwała.
70 Maureen Child
- Posłuchaj, odwiozę go do domu, a rozmowę dokoń
czymy jutro.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
- Przy kolacji?
- Jake przychodzi do nas na kolację? - Eric przeszedł
obok nich, kierujÄ…c siÄ™ w stronÄ™ suva Coopera. - Super.
Możemy zrobić spaghetti?
- Zwietny pomysł. - Jake spojrzał pytająco na Donnę.
Wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Przynajmniej
w tej chwili.
- No dobrze - burknęła. - Może być spaghetti.
- Ale fajnie! - dobiegł do nich głos Erica.
- Przyniosę wino - powiedział Jake, pochylił się, po
całował ją szybko w usta i pobiegł pomóc Ericowi.
Donna patrzyła za nimi przez chwilę, starając się
dojść do tego, w którym momencie straciła kontrolę
nad sytuacjÄ….
Następnego popołudnia Jake czuł się jak nastolatek
szykujący się na pierwszą randkę. Wiedział, że to głupie,
ale nie mógł się pozbyć tego wrażenia. Wczoraj, podczas
grilla, świetnie się bawił w towarzystwie Donny i Erica,
dopóki nie zauważył, że Donna wzdryga się za każdym
razem, kiedy pada imię Maca. Podsyciło to tylko jego
poczucie winy.
Włożył butelkę czerwonego wina do bagażnika i za
mknął pokrywę. Wziął kask ze stołu, odwrócił się i zo
baczył w otwartych drzwiach Coopera.
- Czego?
Domowe ognisko
71
-Miły jak zawsze - zachichotał Cooper i powoli
wszedł do środka, trzymając ręce w kieszeniach czar
nych spodni.
- Nie boisz się pobrudzić tych czarnych bucików? -
Jake zapiÄ…Å‚ pasek przy kasku.
Cooper zignorował to pytanie i zadał swoje:
- Randka z piękną Donną, co?
- Nie randka - zaprotestował Jake, chociaż dla nie
go była to właśnie randka. - To tylko kolacja. Z nią
i z Erikiem.
- Aha. - Cooper przesunÄ…Å‚ palcem po stole, zerknÄ…Å‚
na nagromadzony brud i szybko go strzepnął. - To już
za niÄ… nie szalejesz?
- Co takiego? - Wszystko w nim nagle zamarło.
- Daj spokój, Jake, nie jestem głupi. Nie byłem też głu
pi, kiedy byliśmy młodzi. - Cooper wzruszył obojętnie
ramionami i oparł się o brzeg stołu. - Mac nic nie za
uważył. Nigdy nie widział nic poza silnikami, nad któ
rymi pracowaliście. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego
ty i Donna w końcu się nie zgadaliście.
Jake cisnął kask na czarne skórzane siedzenie moto
cykla.
- Odczep siÄ™, Coop.
- Za chwilkę. - Cooper przechylił głowę na bok i przy
glądał mu się. - Widziałem cię z nią wczoraj wieczorem,
wiesz? Nie mogłeś oderwać od niej oczu.
- To tak siÄ™ odczepiasz?
-Nie.
- Koniec rozmowy.
72 Maureen Child
- Prawie. - Cooper oderwał się od stołu, przeszedł
kilka kroków i stanął przed Jakiem. - Wiem, co czujesz.
- Ach tak?
- Wciąż czujesz się winny z powodu Maca - powie
dział miękko Cooper. - I dlatego nadal nie zabiegasz
o Donnę, tak jak powinieneś piętnaście lat temu. Roz
poznajÄ™ w twoich oczach takie samo poczucie winy, ja
kie wystarczająco długo widziałem we własnych.
Jake przełknął ślinę i chciał zaprzeczyć. Co jednak
mógł powiedzieć? Patrzył na Erica i czuł w duszy ukłu
cia żalu. Nie mógł zrobić nic, co naprawiłoby to, czego
nie zrobił piętnaście lat temu. Zawsze już będzie musiał
się zmagać z wyrzutami sumienia.
- Do czego zmierzasz?
- Chodzi mi o to, Jake - Cooper położył mu dłoń
na ramieniu - że nie powinieneś się obwiniać. Byliśmy
dziećmi. Nie wiedzieliśmy, że Mac jest w niebezpieczeń
stwie. A poza tym - dodał z uśmiechem - to ty chciałeś
skoczyć po niego do jeziora, pamiętasz? To nie była two
ja wina. Powinieneś przestać to sobie wyrzucać.
- Jasne - wymamrotał Jake, potrząsając głową. - Ni
czyja wina. Po prostu się stało. Mac umarł. My przeży
liśmy. Proste.
- Nic nie było proste. - Cooper puścił go i cofnął
się o krok. - Ale nie bierz całej winy na siebie. Jeżeli
wciąż pragniesz Donny, do roboty. Nie jesteś Macowi
nic winien.
Jake jednak wiedział lepiej. Znał prawdę, którą przed
wszystkimi ukrył. Cooper miał rację, że to Jake chciał
Domowe ognisko 73
skakać do jeziora po kuzyna, ale nie dlatego, że się o nie
go martwił.
Nie. Myślał tylko o sobie. Chciał wskoczyć do wody
i wyciągnąć Maca, zanim pobije jego rekord. To nie tro
ska popychała go do działania, lecz zwykły egoizm.
Podobnie jak tamtej nocy, kiedy prawie kochał się
z Donną. Nigdy nie był z Makiem szczery w kwestii swo
ich uczuć do Donny. Nie potrafił, jak prawdziwy mężczy
zna, przyznać, że zakochał się w dziewczynie kuzyna.
A tej winy nie mógł nikomu wyjawić.
- Odpuść, Coop, dobrze?
- Ja tylko mówię...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]