[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyrównać pozycję.
Aziz wbił nóż w poszycie kadłuba i przesunął się kilka centymetrów.
Postrzępiona owiewka kroiła palce Dany. Dziewczynka puściła się
jedną ręką, zębami ściągnęła na dłoń rękaw kurtki i ponownie chwyciła
ostrą krawędz. Tak samo zabezpieczyła drugą rękę.
Harry zdołał ustabilizować maszynę. Zerwał się na nogi, złapał Dane za
ramiona i usiłował wciągnąć do kabiny. Ale harriera w locie nie można
zostawić samemu sobie. Samolot znów wymknął się spod kontroli i zaczął
wirować. Tasker opadł na fotel. Kątem oka zobaczył Aziza mierzącego mu
nożem w gardło.
Sparował cios. Błyszczące ostrze rozcięło skórę na czole. Przytrzymał
przeciwnika za przegub, a drugą rękę położył na drążku sterowniczym.
Na dole, gdzie zwykle przy podobnych okazjach gromadzi się tłum
żądnych sensacji gapiów, stało jedynie kilka oddziałów wojska i policji.
Oraz Gib przeżuwający obgryzione do cna paznokcie. Patrzyli, jak harrier
ześliznął się w bok i uderzył ogonem w budynek banku Capitol, wybijając
okna w sali konferencyjnej.
Aziz zatoczył się i zgubił nóż. Chwycił zwisającą z okna kotarę, lecz
w tej samej chwili samolot skoczył do przodu. Arab z rozmachem siadł
okrakiem na stateczniku. Aaaaaach! Z jękiem agonii przywarł do kadłuba.
Nagle zobaczył dar od Allacha.
Z dyszy nawiewu zwisał obcięty kałasz.
Odrzutowiec uwolnił się z pułapki. Harry wciąż miotał się za sterami.
Spojrzał przez ramię i...
Aziz stał tuż za nim. Celował w Dane.
Ląduj! wrzasnął. Posadz maszynę na dachu albo rozwalę bachora!
Harry popatrzył mu prosto w twarz i bez słowa skinął głową. Rzucił
córce ostrzegawcze spojrzenie, po czym łypnął oczami w lewo. Dana
mocniej zacisnęła dłonie...
Harry naparł na drążek. Samolot odwrócił się. Aziz padł na skrzydło
i posłał serię w powietrze.
Przez chwilę usiłował utrzymać się na spadzistej powierzchni.
Zobaczył pod sobą ulicę, serce podeszło mu do gardła, otworzył usta do
krzyku...
Uhnnnn!...
Nagle zawisł pod brzuchem samolotu. Zaczepił pasem ładownicy
o płetwę sidewindera AIM-9.
Tak! Allach jest wielki! Arab uniósł broń i spojrzał na Harry ego.
O la, la... pomyślał Tasker.
Aziz nacisnął spust. KLIK. Kałasznikow był pusty. Nieeeee! Czy to się
nigdy nie skończy?! Wyjął magazynek. Drugi, pełen naboi, był
przyklejony taśmą do pierwszego. Wystarczyło zaledwie parę sekund...
Harry przebiegł wzrokiem tablicę kontrolną. Sdewinder... Sidewinder...
Aziz miał nadzieję, że Harry nie myśli o tym, o czym myślał. Rzucił
szybkie spojrzenie w stronę kabiny i nie zdołał wsunąć magazynka we
właściwe miejsce. Cholera!
Harry wybrał przycisk numer trzy i uniósł głowę. Zobaczył na twarzy
Araba coś, co wywołało złośliwy uśmieszek. Za biurowcem zawisł
śmigłowiec pełen uzbrojonych w M-60 żołnierzy Jihadu.
Tasker poderwał o pół metra nos odrzutowca. Położył palec na
przycisku i zerknął na Aziza.
Arab wepchnął magazynek w gniazdo, złożył się do strzału...
Jesteś zwolniony oświadczył Harry i nacisnął guzik. Sdewinder
oderwał się od skrzydła, śmignął przez wybite okna na dwudziestym
piętrze budynku i wypadł po drugiej stronie, wprost na śmigłowiec.
Aziz szeroko rozwarł ramiona, by powitać swych towarzyszy.
Aaaaaaaaach! zawołał.
Aaaaaaaaach! odpowiedzieli.
KABLOOOUM! Drobne kawałki mięsa skąpane we własnym sosie
opadły na ulicę.
Lądujemy powiedział Harry do Dany. Wszystko w porządku?
Skinęła głową. Już dawno nie czuła, się tak wspaniale.
Gib z niepokojem patrzył na lądujący samolot. Harrier był
podziurawiony kulami, pokrojony i poobijany. Zachowywał się jak ranne
zwierzę. Dana wciąż zwisała na zewnątrz, od czasu do czasu kołysząc się
na boki.
Agenci Omegi sformowali ciasny kordon, a federalni zaczęli
oczyszczać teren. Nikt nie posiadający dostępu do tajemnic państwowych
nie miał prawa rzucić okiem na pilota i jego rodzinę.
Jeszcze piętnaście metrów. Podwozie harriera wysunęło się z cichym
szmerem. Koła, łagodnie dotknęły ziemi. Harry wychylił się z kabiny,
chwycił córkę pod pachy i przytulił do swej szerokiej piersi. Dana
przywarła do niego na chwilę, po czym odchyliła głowę. Jej tata, szatańsko
zręczny facet, najwspanialszy ojciec na Ziemi.
Cześć, Pucułku powiedział. Uśmiechnęła się i otarła oczy.
Naprawdę wyglądam jak Pucułek? spytała. Odpowiedział
uśmiechem, po czym postawił ją na schodkach. Wpadła wprost w ramiona
Giba.
Przyślijcie limuzynę mruknął ten ostatni do mikrofonu.
Smukły samochód z przyciemnionymi szybami minął kordon
i podjechał do samolotu.
Gib otworzył tylne drzwiczki i popchnął Dane w objęcia Helen. Harry
wskoczył za nimi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]