[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdzieś już słyszała to imię. Była przepełniona radością, światłem i szczęściem... nigdy
wcześniej nie czuła się tak szczęśliwa ani tak bardzo żywa. Spojrzała w górę, na stojącego
obok niej Bena, który uśmiechał się i trzymał ją za rękę, ale potem...
Pojawiła się druga wizja... kilka lat pózniej...
Leżała na szpitalnym łóżku. Lekarze mówili, że jest w śpiączce. Ze nie ma szans na
poprawę jej stanu. Obok niej szlochał Charles. Jego czarne włosy były przetykane siwizną.
Nie ma szans na poprawę? Ale dlaczego? Co się stało? Co się z nią działo? I gdzie był Ben?
Dlaczego leżała na szpitalnym łóżku? Co było z nią nie tak? Czy umarła? Ale
wampiry nie umierają. Więc w takim razie - co mogło się wydarzyć? I ten wyraz rozpaczy na
twarzy jej brata. Nigdy nie widziała go tak załamanego.
Gdzie się podziało jej dziecko? Gdzie było jej cudowne, czarnowłose dziecko?
Dziecko z czarnymi włosami Charlesa i niebieskimi oczami Bena. Gdzie była jej śliczna
córeczka? Gdzie był jej mąż?
Co to było?
Co to miało znaczyć?
Czy widziała przyszłość?
Poczuła gwałtowne szarpnięcie i znalazła się z powrotem w sypialni chłopców, gdzie
siedziała okrakiem na swoim pierwszym familiancie.
- Nie przestawaj... - Bendix patrzył na nią z sennym rozmarzeniem. Zaczął już na
niego działać usypiający efekt caerimonia osculor. - Dlaczego przestałaś... ? - wyszeptał. A
potem zasnął.
Allegra ubrała się i zabrała swoje rzeczy. Co takiego widziała? Co się przed chwilą
wydarzyło? Wiedziała tylko, że musi się stąd wydostać tak szybko, jak to możliwe.
Siedem
Chora z miłości
Przez dwa tygodnie Allegra nie wstawała z łóżka ani nie przyjmowała żadnych gości.
Odmawiała jedzenia, odmawiała chodzenia na lekcje i pozostawała głucha na błagania
nauczycieli, szkolnego pedagoga, współlokatorki i koleżanek z drużyny. Mistrzostwa w
hokeju na trawie odbyły się bez udziału Allegry (Endicott przegrało 2:4). Nie chciała się z
nikim widzieć. Szczególnie z Benem, który przysyłał jej tuziny róż i zostawiał niezliczone
wiadomości na automatycznej sekretarce. Spędzała całe godziny skulona pod kwiecistą
kołdrą, samotna i zrozpaczona. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje, ale wiedziała, że nie ma
siły stawić czoła życiu. Nie mogła spojrzeć w oczy Benowi. Nie chciała o niczym myśleć.
Pragnęła tylko spać. Albo leżeć w ciemności z otwartymi oczami.
W końcu zgodziła się przyjąć jednego gościa.
Charles usiadł na fotelu typu butterfly, czujnie przyglądając się siostrze. Milczał przez
dłuższy czas, obserwując jej splątane włosy, ciemne kręgi pod oczami, niebieskawy kolor
warg, znamionujący odwodnienie. Sangre azul utrzymywała ją z trudem przy życiu.
- Ty mi to zrobiłeś - wychrypiała Allegra. - To twoja wina.
Nie znała wyjaśnienia. Tylko Charles był wystarczająco potężny. Musiała istnieć jakaś
przyczyna tego, co się wydarzyło. Na pewno stał za tym Charles.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - pochylił się do niej. - Allegra. Popatrz na siebie.
Co się stało?
- Zatrułeś jego krew! - oskarżyła go.
- Nie zrobiłbym czegoś takiego. A gdyby został naznaczony, znalazłabyś się w
szpitalu, nie tutaj. - Wstał i odsłonił zasłony, wpuszczając światło do pokoju. Allegra skuliła
się, oślepiona nagłą jasnością. - Czy to właśnie się stało? Uczyniłaś tego człowieka swoim
familiantem? - Zacisnął pięści, widziała, ile wysiłku kosztowało go wypowiedzenie tych
ostatnich słów.
- Przysięgnij, że nie miałeś z tym nic wspólnego - powiedziała. - Przysięgnij.
Charles potrząsnął głową. Nigdy nie widziała, żeby był tak smutny.
- Nigdy nie skrzywdziłbym nikogo, na kim ci zależy i nigdy nie stanąłbym na drodze
twojego... szczęścia. Chciałbym tylko, żebyś nie uważała mnie za zdolnego do takiej
podłości.
Zamknęła oczy i wzdrygnęła się. Mówił prawdę. A jeśli Charles mówił prawdę,
musiała spojrzeć tej prawdzie w oczy. Tamta wizja była ostrzeżeniem.
- Co zobaczyłaś, Allegro?
Odwróciła się od niego do ściany. Nie mogła mu powiedzieć. Nie potrafiła. To było
zbyt straszne.
- Co cię tak bardzo przeraziło? - zapytał łagodnie Charles. Ukląkł przy jej łóżku,
składając dłonie.
Allegra zamknęła oczy i znowu zobaczyła okropną wizję. Teraz rozumiała jej
znaczenie. W tym śnie nie była martwa. Spała. Będzie tak spać przez lata. Dziesięć lat, nawet
dłużej. Będzie się starzeć we śnie, a jej córka będzie dorastać bez matki. Jej córka będzie
dorastać samotnie, jako sierota, kolejna podopieczna Cordelii.
A jeśli chodziło o Bena - co się z nim stało? Co znaczyło to, że nie pojawił się w
drugiej wizji? Była pewna, że to on jest ojcem jej dziecka. Miało jego łagodne, niebieskie
oczy. Był przy narodzinach córki. W głębi serca Allegra wiedziała, że tak się stanie, nawet
jeśli rozum mówił jej, że to niemożliwe. Na świat miało przyjść ich dziecko. Półkrew.
Obrzydliwość. Grzech przeciwko Kodeksowi Wampirów. Kodeksowi, który pomogła
stworzyć i o którego przestrzeganie zawsze dbała. Wampirom nie była dana zdolność
tworzenia życia, tym błogosławieństwem zostały obdarzone tylko ludzkie dzieci
Wszechmogącego. A jednak to się stało... ale jak?
Gdzieś w głębi serca, w głębi swojej krwi, znała odpowiedz. Odpowiedz kryła się w
jej przeszłości... w przeszłym życiu, którego nie potrafiła sobie przypomnieć.
Co się stanie z Benem? Czy Charles go zabije? Gdzie on był? Dlaczego nie pojawiał
się w drugiej wizji?
Nigdy wcześniej nie widziała niczego podobnego. Nie miała daru widzenia, jakim
dysponowała Obserwatorka.
Charles wziął ją za rękę.
- Cokolwiek to jest, cokolwiek się stało, cokolwiek widziałaś, nie masz się czego
obawiać. Nie musisz się niczego obawiać z mojej strony. Nigdy - wyszeptał. - Wiesz o tym...
- Charlie... - westchnęła, otwierając oczy.
- Charles.
- Charles. - Spojrzała na niego, w jego niebieskoszare oczy, przesłonięte gęstymi
czarnymi włosami. W końcu powiedziała to, co czuła od tak dawna, a dotąd dusiła to w sobie.
- Nie zasługuję na twoją miłość. Już nie. Nie po tym...
Potrząsnął powoli głową.
- Oczywiście, że zasługujesz. Byłaś moja od początku czasu. Należymy do siebie. -
Mocniej ścisnął jej rękę, ale w tym geście była czułość, nie dominacja.
Allegra nareszcie zrozumiała. Istniał sposób, żeby to zatrzymać. %7łeby zatrzymać tę
opadającą w dół spiralę, po jakiej się ześlizgiwała. Aby powstrzymać tę straszną przyszłość
przed zaistnieniem. Aby ocalić życie Bendixa, ponieważ wiedziała na pewno, że w drugiej
wizji on już nie żył. Musiała powstrzymać tragedię, która wydarzy się na pewno, jeśli nadal
będzie kochać swojego familianta. Bo kochała Bendixa, wiedziała to teraz, umiała nazwać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]