[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zupełnie nie na miejscu - przytaknęła i wyszła, witając wchodzącego wła-
śnie Mitcha energicznym  dzień dobry".
- Cześć, Taro - odpowiedział, odprowadzając ją wzrokiem do drzwi, po czym
odwrócił się w stronę brata. - Mała kłótnia kochanków?
- Wytłumacz się z tego pytania.
- Sypiasz z nią, prawda?
Plotki zawsze szybko obiegały firmę, ale tym razem osiągnęły chyba pręd-
kość światła - był przecież w LRK dopiero od trzech dni.
Rand z niezadowoleniem rozmasował napięte mięśnie szyi. Musiał być wia-
rygodny, jeśli po zmianie kierownictwa miał uchronić pracowników i opinię pu-
bliczną od utraty zaufania do firmy. Ich wspólne odejście przed pięciu laty i wspól-
ny powrót do pracy już zdążyły wzniecić chmurę podejrzeń, a sypianie z nią tylko
pogorszy sprawę.
- Gdzie to usłyszałeś?
- Moja asystentka podsłuchała dziś rano rozmowę w kafeterii. Więc to praw-
da, że odszedłeś wtedy z Tarą - powiedział Mitch, splatając ramiona na piersi.
- Nie, przeprowadziłem się do Kalifornii sam. Ale teraz faktycznie u niej
mieszkam.
- Odnawiacie stary romans?
- To nie jest żaden romans.
Rozważał, czy nie powiedzieć bratu o warunkach Tary, ale przyznanie się do
bycia pionkiem w jej rękach byłoby zbyt frustrujące. Nienawidził być zapędzony w
kozi róg i postawiony w roli prywatnego żigolaka. Wściekało go, że mimo wszyst-
kiego, co o niej wiedział, wciąż potrafiła sprawić, żeby jej pragnął. A najbardziej
go złościło własne podniecenie, gdy usłyszał ją tego ranka w drugim pokoju.
S
R
Tej nocy nie mógł zasnąć, a w biurze skupić się na pracy, bo wciąż wracało
do niego echo jej zduszonych jęków rozkoszy.
- Chyba nie będę musiał sprzątać po tobie tak jak po tacie?
To napomnienie pomogło Randowi odzyskać chłodny umysł.
- Sam sobie z tym poradzę. A co słychać u przyrodniego braciszka i jego
groznej ciotki? Przypomnij mi, jak tam ona ma na imię?
- Oboje mają się dobrze, a ciotka ma na imię Carly. Ale nie zbaczaj z tematu,
mówimy o tobie. - Mitch rozsiadł się w jednym ze skórzanych foteli dla gości sto-
jących przed mahoniowym biurkiem Randa.
Tara naprawdę zdziałała cuda w tym sterylnym wcześniej gabinecie. Poza
meblami, których zażądał, dodała zielone rośliny, obrazy, lodówkę ukrytą w szafie
przy bocznej ścianie i kanapę dość długą, by mógł się na niej wygodnie wyciągnąć,
gdyby musiał zostać do pózna w pracy.
- Dlaczego odszedłeś, Rand? Tym razem chcę usłyszeć prawdę. I nie zaprze-
czaj, że Tara ma z tym jakiś związek, bo napięcie między wami jest tego najlep-
szym dowodem.
Rand wolałby skierować rozmowę na bezpieczniejsze tory, ale znany wyraz
uporu na twarzy Mitcha przekonał go, że brat tak łatwo nie odpuści. Miał prawo
pytać i potrzebował zapewnienia, że tym razem starszy brat go nie zawiedzie.
Poza tym przydałoby się, żeby Mitch miał czujne oko na Tarę, bo jeśli rze-
czywiście szukała tylko bogatego męża, to on mógł być kolejnym celem ataku.
Bezczelna uwaga, jaką wcześniej poczęstował Tarę, nie była tak bezpodstawna, jak
się wydawała. Na samą myśl o takiej możliwości Randa zakłuło serce.
- Kiedy pięć lat temu wróciłem z audytu linii Mediterranean, przyłapałem Ta-
rę wymykającą się z sypialni taty.
- Cholera, ona też? - zaklął Mitch.
- Otóż to. - Tara nie była pierwszą z kochanek Randa, która trafiła do łóżka
jego ojca, ale jedyną, na której mu tak bardzo zależało.
S
R
Czy to Everett się za nią uganiał, czy też inicjatywa wyszła od niej? Jedno i
drugie było zdradą, ale która z nich była boleśniejsza? Tary, zdecydował Rand, bo
po ojcu niczego lepszego i tak się nie spodziewał.
Wstał i podszedł do okna, by spojrzeć na zielononiebieskie morze rozciągają-
ce się trzydzieści pięter pod nim.
- Miałem dość jego gierek, dość tego, że wszystkiego mi zazdrościł i żałował.
Nie chciałem ciebie i Nadii do tego mieszać, więc wyjechałem.
- No wiesz! A ja się zastanawiałem, czy nie zaprosić Tary na randkę. Musisz
przyznać, że jest bardzo inteligentna, a do tego jest na czym oko zawiesić.
Rand odwrócił się gwałtownie, zaciskając pięści. Wyzwanie malujące się na
twarzy brata prowokowało go do kłótni. Ale nie było przecież o co. W chwili, w
której z własnego wyboru zerwał romans z Tarą, stracił do niej jakiekolwiek prawa.
Dlaczego więc tak go zabolał ślad po pocałunku ojca na jej szyi? I dlaczego
na samą myśl o Mitchu umawiającym się z Tarą miał ochotę kogoś uderzyć?
Ponieważ powiedziała, że go kocha.
I wtedy, pięć lat temu, na ułamek sekundy chciał uwierzyć w jej bajeczkę,
którą snuła w łóżku. Pragnął takiego życia, dopóki nie przypomniał sobie, że jest
draniem, który zawodzi wszystkich, na których mu zależy. Zawiódł Seritę, tak jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Strugaccy A. i B. Pora deszczĂłw 01 Pora deszczĂłw
    Hohlbein, Wolfgang Kevin Von Locksley 01 Kevin Von Locksley 267 S
    Carmen Ferreiro Esteban [Two Moon Princess 01] Two Moon Princess (pdf)
    Al Past [Distant Cousin 01] Distant Cousin (pdf)
    Harry Harrison Cykl Stalowy Szczur (01) Narodziny Stalowego Szczura
    Resnick Mike 01 Wróşbiarka Wróşbiarka
    Gregory Benford Second Foundation 01 Foundation's Fear
    C Green Robert Conan straśźnik
    00000014 Prus Faraon I
    Alan Dean Foster SS3 The Day of the Dissonance
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tutakeja.pev.pl