[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się dookoła. Dawniej przygotowywałby Eryce fantastyczne śniadanie i
podałby jej do łóżka, a potem może zrobiłby w jej łóżku jeszcze coś innego.
Westchnął. Gdyby mógł jej powiedzieć, jak ważna była dla niego, ale
teraz, w ciągu kilku minut nie jest w stanie jej nic udowodnić. Ostrożnie
zajrzał do sypialni. Aóżko było puste.
- Eryko!
Zajrzał do łazienki. Wszędzie było pusto, tylko jego głos dzwięczał w
ciszy. Zbiegł na dół. Nalał sobie kawy i zastanowił się nad sytuacją.
- Wezwała taksówkę i pojechała do domu? Ale, gdzie jest Freya?
W panice wbiegł jeszcze raz na schody. Usłyszał na dworze szczekanie
RS
104
Freyi i wyjrzał przez okno. Tak się zmartwił, a one po prostu wyszły do
ogródka. Uśmiechnął się z ulgą i wypił kawę. Ciągle widział Freyę. Ale
gdzie jest Eryka? Włosy stanęły mu na głowie. Wyobraził sobie straszne
rzeczy.
Mogła przecież tam zamarznąć na śmierć. W pośpiechu chwycił stary
płaszcz i wsunął nogi w ciężkie robocze buty. Naciągnął cienką marynarską
czapeczkę i wybiegł w pośpiechu na podwórko. Freya rzuciła mu się na
powitanie tak radośnie, że prawie go przewróciła.
- Freya! - Głos Eryki dobiegł go zza rogu. - Gdzie jesteś?
"Przynajmniej jeszcze mówi".
Pobiegł w tamtą stronę. Nagle zatrzymał się zdumiony. Eryka w
skarpetkach, różowych tenisówkach i jego starym granatowym swetrze,
zrywała pomarańcze z dębu rosnącego przy domu.
- Cóż ty, na Boga, robisz? Odwróciła się do niego.
- Idz do domu, bo zachorujesz na zapalenie płuc. Jak ty się ubrałeś?
Per spojrzał na nagie łydki wystające spod zielonego prochowca i na
stare buty. Rzeczywiście widok niezbyt specjalny, przyznał, ale mogłaby
być trochę dla niego milsza.
- Co robisz z tymi pomarańczami? Wypiłaś za dużo brandy?
Kręciła się dookoła drzewa.
- Co tu ma brandy do rzeczy? Czy jest jakiś naukowo stwierdzony
związek między brandy a pomarańczami?
- Eryko, nie wiem, co tam robisz, ale to nie jest bezpieczne.
- Już idę - odrzekła.
Wspięła się na oblodzoną gałąz i Per był przekonany, że zaraz spadnie.
Jeżeli nie była pijana, to cóż to mogło znaczyć? Może zaszkodziło jej
zimno? Poczuł, że zęby mu szczękają, przestraszył się, że zaraz zobaczy ich
sąsiad z naprzeciwka.
Eryka stanęła na wprost niego.
- Całą noc myślałam - powiedziała - i zrozumiałam, gdzie tkwi
prawdziwy problem.
- Jaki problem? - zapytał podejrzliwie. Wskazała ręką drzewo,
wyglądające zabawnie w porannym słońcu.
- Zawsze chciałam mieć drzewko pomarańczowe w ogródku.
- To nie jest pomarańcza.
- Jest, bo ja tego bardzo pragnę.
RS
105
Problem w tym, że ty nie masz wyobrazni.
- Co to znaczy, Eryko?
"Czas podjąć konkretne kroki" - pomyślał Per. Czuł, że zaraz odpadną
mu ręce i nogi.
- Zacznijmy od pojęć podstawowych - zaczęła Eryka. - Na przykład dom.
Mój dom i to drzewko pomarańczowe i czterdzieści stopni ciepła.
W serce Pera wstąpiła nadzieja.
- Co mówisz?
Odetchnęła głęboko.
- Słuchaj, przyznaję, że zima była dla mnie szokiem, ale już to
pokonałam. Teraz liczy się dla mnie coś więcej niż pogoda. Ty. My razem
oboje. Tylko, że ty z tego nic nie chcesz zauważyć.
Patrzył na nią niezbyt pewny, czy ją właściwie rozumie?
- Więc nie odjedziesz?
- Jestem już w domu, a więc nie mam dokąd pojechać.
Dostrzegł, że jej usta drżą.
- Może w końcu wejdziemy do domu? Porwał ją na ręce. Kiedy byli już
w domu, zatrzymał się gwałtownie.
- Co to dla nas praktycznie oznacza? - Postawił ją na podłodze - Słuchaj,
wiem co dla ciebie znaczy twoja praca, ale jestem pewien, że to nie jest
żadna przeszkoda.
Eryka przytuliła się do niego mocno.
- Kocham cię, Per, bardziej niż kiedykolwiek. Zajrzał w jej oczy.
- Jesteś pewna?
- Tak - odpowiedziała miękko.
Zmiała się radośnie. Per poczuł zapach wiosny. Jeszcze w nocy nie
wiedział, jak będzie żył bez niej, a teraz...
- Co powiesz na śniadanie w łóżku? W odpowiedzi mruknęła z radością.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]