[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nÄ… kobietÄ… czy nie, lady Westforth?
odezwał się stojący za podwładnym Herberts.
Gdy Verena z oburzeniem uniosła podbródek, Brando-
- Powiedz temu gorylowi, żeby zabrał rękę.
na ogarnął zachwyt. Była nie tylko piękna, ale również
- Bardzo bym chciaÅ‚ - powiedziaÅ‚ kamerdyner ze szcze­
dumna i peÅ‚na pasji. JednoczeÅ›nie zÅ‚ote loki i duże fioÅ‚ko­
rym żalem, po czym nachylił się i spytał poufałym tonem: -
we oczy nadawały jej niewinny wygląd. Urok otaczał ją
O jakim zakładzie pan wspomniał?
niczym zapach, sączył się w świadomość adoratorów,
- Wygrałem pocałunek.
zniewalał.
- A! I pani nie chce zapÅ‚acić, tak? To podobne do ko­
Ale Brandon tym siÄ™ różniÅ‚ od wielbicieli lady West­
biety, prawda? - Herberts westchnął ciężko. - Wie pan,
forth, że potrafił oprzeć się jej czarowi. Więc choć nie
gdyby nie chodziÅ‚o o mojÄ… paniÄ…, nie miaÅ‚bym nic prze­
miał na to najmniejszej ochoty, posłał jej szeroki uśmiech.
ciwko temu, żeby domagał się pan słodkiego buziaka.
- Domagam się swojego pocałunku. Teraz.
Brandon spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem.
- Szkoda, że nie jestem w nastroju, żeby rozdawać po­
- Uważasz, że mam rację?
caÅ‚unki mężczyznom bez manier, którzy, mimo że nie­
- JeÅ›li wygraÅ‚ pan uczciwie, co innego można powie­
proszeni i niemile widziani, wdzierajÄ… siÄ™ po nocy do cu­
dzieć? - Kamerdyner zakołysał się na piętach. - Ale moja
dzego domu - oświadczyła gospodyni i ruszyła do drzwi,
pani jest kobietą, więc to nie będzie takie proste.
mijając Herbertsa. - Czas, żeby pan sobie poszedł, panie
Brand przez chwilÄ™ rozważaÅ‚ możliwoÅ›ci. Nie chodzi­
St. John.
Å‚o tylko o pocaÅ‚unek. Nie z jego powodu czekaÅ‚ na desz­
-Ni e.
czu tyle godzin. Wmawiał sobie, że zrobił to dla Wycha-
Gdy lady Westforth przeszyła go wzrokiem, Brandon
ma. Przyjaciel w niego wierzył. Lecz jeśli on nie posunie
dostrzegÅ‚ w jej zrenicach wesoÅ‚e iskierki. CaÅ‚a jego fru­
się naprzód, Roger w końcu straci cierpliwość i wróci do
stracja i gniew zniknęły w jednej chwili. Zdobył się nawet
miasta. I wtedy niechybnie trafi do więzienia.
na uśmiech.
Na szczęście istniało więcej sposobów, żeby dostać się
Jej wargi drgnęły. Stali tak przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™, pa­
do domu, niż przez frontowe drzwi. Brandon szarpniÄ™­
trzÄ…c sobie w oczy. Potem, ku zaskoczeniu Brandona, Ve-
ciem uwolnił ramię z uścisku Petersa i ruszył do wyjścia,
rena do niego mrugnęła, okręciła się na pięcie i wyszła
zgarniajÄ…c po drodze pÅ‚aszcz i kapelusz. W progu siÄ™ za­
z pokoju.
trzymaÅ‚ i powiedziaÅ‚ donoÅ›nym gÅ‚osem, żeby go byÅ‚o sÅ‚y­
- Herberts! - dobiegł z holu jej głos. - Odprowadzcie
chać na piętrze:
z Petersem pana St. Johna do drzwi.
- Jeszcze tu wrócę.
A to lisica! Brand wypadÅ‚ z salonu, ale gdy tylko zna­
Verenę, która stała za zakrętem schodów, przebiegł
lazÅ‚ siÄ™ za drzwiami, stalowa dÅ‚oÅ„ zacisnęła siÄ™ na jego ra­
dreszcz. St. John byÅ‚ wÅ›ciekÅ‚y z powodu jej odmowy. Do­
mieniu. Odwrócił się i zobaczył nowego lokaja.
strzegÅ‚a to wczeÅ›niej po niebieskim ogniu pÅ‚onÄ…cym w je­
- Posłuchaj, Peters, nie jestem w nastroju do żartów.
go oczach i zesztywnieniu szerokich ramion. Wstrzyma-
154
155
przed siebie nogi, rozmyślając o wydarzeniach dnia. Nic
Å‚a oddech, póki drzwi siÄ™ nie zatrzasnęły, i dopiero wte­
dy zeszła na dół. dzisiaj nie szło jej dobrze. Nawet wizyta w mieszkaniu
Humforda okazaÅ‚a siÄ™ tylko stratÄ… kilku godzin. Ten czÅ‚o­
- Fiu! - gwizdnÄ…Å‚ Herberts. - Pan St. John bardzo siÄ™
wiek żył jak mnich, wszędzie panował idealny porządek,
rozgniewał. Nie wiem, czym pani go tak zdenerwowała,
jakby lokum od dawna byÅ‚o opuszczone. Oboje z Jame­
ale na pani miejscu jeszcze raz bym się zastanowił. On
sem przeszukali każdy kąt, ale nic nie znalezli.
wkrótce tu wróci.
Czas mijał. Nagle skądś dobiegł cichy trzask. Verena
Peters bez słowa pokiwał głową.
przekrzywiÅ‚a gÅ‚owÄ™ i zaczęła nasÅ‚uchiwać. DzwiÄ™k siÄ™ po­
Verena zdobyła się na uśmiech.
wtórzył, tym razem głośniejszy. Co to mogło być?
- Mam nadziejÄ™, że do tego czasu wpadnÄ™ na jakiÅ› po­
OwiaÅ‚ jÄ… chÅ‚odny podmuch, szum deszczu staÅ‚ siÄ™ do­
mysÅ‚. - OparÅ‚a siÄ™ o porÄ™cz schodów. - Chyba skoÅ„czÄ™ pi­
noÅ›niejszy, lampa zamigotaÅ‚a, jakby wiatr poruszyÅ‚ pÅ‚o­
sać list do rodziców i pójdę spać. To był bardzo długi dzień.
mieniem, a potem zgasła.
- Tak, milady. Chce pani kapinkÄ™ brandy na rozgrzewkÄ™?
W pokoju zapadła ciemność. Verena wstała z bijącym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Gabriele Amorth Nowe wyznania egzorcysty
    Wagner Karl Edward Kane Tom 1 Pajć™czyna Utkana z CiemnośÂ›ci
    Linnea Sinclair Wintert
    Grass Gunter Miejscowe znieczulenie
    CieśÂ„ nocy
    Dwa wśÂ‚osy blond Anna KśÂ‚odziśÂ„ska
    Glen Cook Sung In Blood
    Gordon Korman Bugs Potter 02 Bugs Potter Live At Nickaninny
    The Barker Triplets 1 Offs
    zygmunt krasinski nie boska komedia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lidka.xlx.pl