[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Raczej tandetny pomysł.
Roześmiała się. Jej śmiech sprawiał mu ogromną przyjemność.
- A na pewno niebezpieczny. Musiałam trzymać się od niej z daleka.
Nie chciałabym, żeby jakieś dziwne zdjęcia krążyły potem po Internecie.
- Było wielu fotografów?
- Mnóstwo. Jestem pewna, że do końca weekendu wszyscy na Mont
Avellanie będą wiedzieli, że przyjechałam.- To świetnie.
- Misja została wypełniona - zauważyła lekkim tonem.
To prawda. Więc dlaczego czuł się tak, jakby ją z czegoś
obrabował?
- Czy Bianchi byli kiedyś szlachecką rodziną? O mało nie Zakrztusił
się winem.
- Vittore tak ci powiedział? Jego dziadek był pasterzem w górach.
- Mówiła mi o tym Imelda. A właściwie zasugerowała. -
Zmarszczyła brwi. - Wołałabym, żeby ludzie nie opowiadali mi takich
rzeczy.
- Chyba chcą wywrzeć na tobie dobre wrażenie - stwierdził, patrząc
na nią ponad krawędzią kieliszka. - Dlaczego ci to przeszkadza?
- Bo w ten sposób biorą mnie za kogoś, dla kogo to ma znaczenie.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Uśmiechnął się. Isabella była zupełnie inną kobietą, niż na początku
sądził. Zapragnął przedstawić ją swojemu ojcu. Ciekawe, czy by się zgo-
dziła. Stary republikanin i wnuczka człowieka, którego pozbawił tronu.
Potrząsnął głową. Nie wolno mu stawiać jej w tak niezręcznej
sytuacji. Ale nie miał wątpliwości, że oboje by się polubili. Ojcu na
pewno by się spodobała. Umiał dostrzec i docenić piękno w kobiecie.
- I wolałabym, żeby nie pokazywała mi śladów po pociskach na
murze dziedzińca.
Pochylił się gwałtownie do przodu.
- Naprawdę to zrobiła?
- Jak rozumiem, pałac znalazł się pod ostrzałem w sierpniu 1972
roku. Vittore uważa, że ślady powinny zostać jako pamiątka dla
przyszłych pokoleń. Mam nadzieję, że będą uznawane za dowód ludzkiej
ułomności.
Zauważył rozbawienie w jej oczach.
- Co im powiedziałaś?
- %7łe mądrze jest pamiętać o błędach przeszłości.
Niezle. Dotknął palcem krawędzi kieliszka.
- A gdzie była wtedy Silvana? Isabella roześmiała się.
- Pół metra ode mnie. Natychmiast ruszyła z misją ratunkową.
Szybko, gładko, niemal niezauważalnie. Twoja siostra jest cudowna.
- Tak myślisz, bo się z nią nie wychowywałaś.
- Słyszałam, że ty też nie.
- Zamieszkałem z jej rodziną, dopiero gdy skończyłem piętnaście
lat.
- Silvana mi o tym wspominała.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Co jeszcze powiedziała? Nie chciał, by jego obraz w oczach Isabelli
był zniekształcany przez plotki.
Przez głowę przebiegły mu wspomnienia. Zwieże i wyrazne. I po raz
pierwszy nie były bolesne. Jolanda czasem z niego żartowała. Kobiety
nie umieją dochować tajemnicy. Od razu będę wiedziała, jeżeli spróbujesz
się do którejś uśmiechnąć." Wiedział wtedy, że nie uśmiechnie się do
żadnej innej kobiety, bo spotkał już tę jedyną.
Byli ze sobą szczęśliwi. Aatwo o tym zapomniał, przywiązując się
jedynie do rozpaczy, która pojawiła się potem.
- Mówiła ci dlaczego?
- Nie. Wspomniałam tylko, że jesteście sobie bardzo bliscy, a ona
powiedziała, że sama się temu dziwi, bo nie mieszkałeś z nimi przez
kilkanaście lat. Przepraszam, nie chciałam być wścibska.
- To żadna tajemnica. - Wypił trochę wina. - Moja matka
wychowała się na Niroli. Kiedy miała osiemnaście lat, wyjechała do
Rzymu na studia i tam poznała mojego ojca. Zakochali się w sobie. Po
krótkim romansie wzięli ślub i wrócili na Mont Avellanę. Byli w miarę
szczęśliwi przez pierwszych kilka lat, ale przeszkodziło im polityczne
zaangażowanie ojca.
- Przykro mi.
- To nie twoja wina. - Uśmiechnął się. - Sami są odpowiedzialni za
swoje błędy. Ja miałem być takim plasterkiem, leczącym i sklejającym ich
małżeństwo. Ale w końcu moja matka odeszła od ojca i wyjechała ze mną
do Londynu.
- Wyszła drugi raz za mąż? Domenic potrząsnął głową.
- Została wychowana na grzeczną dziewczynkę z katolickiej
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
rodziny, więc i tak miała wyrzuty sumienia, że złamała ślubną przysięgę.
Po co jej to wszystko opowiada? Ostatnią osobą, której to mówił,
była Jolanda. Może nie ma w tym nic szczególnego, może chciał jedynie,
by Isabella mogła pojąć relacje panujące w jego rodzinie. Ale Bóg jeden
wie, dlaczego mu na tym zależy.
Poruszył się niespokojnie.
- Matka umarła, kiedy miałem piętnaście lat, więc wróciłem do ojca
i jego nowej rodziny. On nie był przykładnym katolikiem, więc nie miał
żadnych skrupułów, żeby się ponownie ożenić.
- Znałeś go dobrze?
- Wtedy nie. Po śmierci mamy zostałem wyrwany ze swojego
środowiska i wylądowałem w drzwiach jego domu. Na szczęście moja
macocha jest wyjątkową kobietą.
Isabella mruknęła coś pod nosem. Uśmiechnął się, będąc pewien, że
to przekleństwo.
- Myślałem, że będzie dużo gorzej. - To dziwne, ale wcale nie było
mu ciężko, nawet wtedy. A już na pewno nie z perspektywy tego, co wy-
darzyło się pózniej. - A jakie było twoje dzieciństwo?
- Szkoła z internatem. Niby nic w porównaniu z twoimi
doświadczeniami, ale nienawidziłam jej. Wcześniej nie wyjeżdżałam z
domu i bardzo tęskniłam za mamą. Dopiero po narodzinach siostry
zaczęłam się do szkoły przyzwyczajać i zaprzyjazniać z koleżankami.
Poczułam się trochę lepiej, bo ona też nie była zapasowym" następcą
tronu, na którego wszyscy tak liczyli. Biedna bogata dziewczynka.
Zapewne w tym należy szukać korzeni jej bezbronności. To dziwne, że
kobieta tak piękna jak Isabella Fierezza musiała żyć z poczuciem, że nie
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
jest wystarczająco dobra.
- Rosa okazała się słodkim dzieckiem z aureolą ciemnych loków.
- Więc wybaczyłaś jej, że przyszła na świat?
- Oczywiście. Rysowałam jej setki obrazków, żeby o mnie nie
zapomniała.
- Zostałyście przyjaciółkami. Isabella zawahała się.
- Po pewnym czasie. Siedem lat różnicy to dużo, kiedy jest się
dzieckiem. Poza tym ja byłam w internacie. Zbliżyłyśmy się do siebie po
wypadku moich rodziców, ale nadal kontaktujemy się głównie przez
Internet. Rosa pracuje w Nowej Zelandii.
- Słyszałem o tym.
- To strasznie daleko. - Isabella potarła ramiona. - Musi już być
bardzo pózno. Która jest godzina?
- Wpół do piątej.
- Chyba powinnam pójść spać. Jutro rano wybieramy się na mszę.
- Nie musisz iść, jeżeli nie chcesz. Isabella uśmiechnęła się i
pokręciła głową.
- W tej grze obowiązują inne zasady - oświadczyła, odsuwając
krzesło.
Wyciągnął rękę i powstrzymał ją lekkim dotknięciem.- Mówiłem
całkiem szczerze: wystarczy to, że przyjechałaś.
Wyglądała na nieco zaskoczoną.
- Dziękuję.
- Naprawdę, sam twój przyjazd sprawił, że Mont Avellana zyskała
na znaczeniu.
Z jej gardła wydobył się krótki śmiech.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Na tym polega moja praca.
Tak, to jest jej praca. Ale czy starcza jej czasu dla siebie? Czy
kiedykolwiek będzie mogła zrobić coś dla czystej przyjemności?
Domenic odstawił kieliszek.
- Chodz, chciałbym ci coś pokazać.
- Co?
- Wschód słońca. Skoro już siedzieliśmy tak długo, to grzechem
byłoby przegapić najpiękniejszą porę dnia.
- Mam zobaczyć wschód słońca?
- Tak. Z ogrodu jest wyjątkowo piękny widok. Naprawdę wolno jej
to zrobić?
- Bardzo chętnie. O ile Silvana nie będzie mi miała za złe, że rano
jestem w kiepskiej formie.
- Nie będzie ci miała za złe.
Dlaczego tak niewinna rzecz jak nieprzespana noc i oglądanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]