[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opanowała i wzięła dziewczynkę na ręce.
- Jak ona się czuje? - spytała.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Zwietnie - odparł Andy. - Mel teraz odpoczywa. Musiała wstawać w nocy. Mała chciała
jeść.
- To dobrze, że ma apetyt - powiedziała i weszła do przyczepy. - Cześć. Co u ciebie?
- zwróciła się do Mel.
- Jestem trochę zmęczona. Szew jeszcze mnie boli. Siedziałam w misce ze słoną wodą już
chyba kilkanaście razy, ale mi nie przeszło.
- Musisz się jeszcze trochę pomęczyć. Miałaś sporą ranę, no ale przynajmniej dziecku nic
się nie stało. Mała jest urocza, prawda?
- O, tak. Cieszę się, że urodziła się cała i zdrowa.
Jo zbadała Mel i zrobiła notatki. Kilka szwów już się rozpuściło, pozostałe zamierzała
wyjąć następnego dnia.
- W porządku. Wpadnę do ciebie jutro - rzekła i pożegnała się z Mel.
Wróciła do auta i wyjechała na drogę. Gdy mijała dom Eda, zauważyła, że rusza
właśnie sprzed furtki. Jechał w pewnej odległości za nią aż do przychodni. Przez cały czas
widziała go we wstecznym lusterku. Gdy dotarli na miejsce, wysiadł z samochodu, zamknął
go i nie oglądając się na nią, bez słowa wszedł do budynku.
- Niech cię, diabli! - zaklęła pod nosem i z trzaskiem zamknęła drzwiczki.
- Państwo Reynolds? W czym mogę pomóc?
Wyglądali na trzydzieści parę lat i sprawiali wrażenie zmęczonych i zmartwionych. Przed
Edem leżała jednak tylko karta pani Reynolds.
- To moja żona - wyjaśnił zdenerwowany mężczyzna. - Ostatnio jest bardzo blada i ma
problem z drogami moczowymi. Musi często wstawać w nocy, a w ciągu dnia chodzi do
łazienki prawie co godzinę. Obawiamy się, że może to być guz na pęcherzu.
- Guz? - Ed spojrzał na kobietę.
- W dodatku wydaje mi się, że się powiększa. Nie boli, ale raczej uciska.
- Czy przyniosła pani mocz do badania?
- Tak. - Wyciągnęła z torebki brązową buteleczkę.
- Będę musiał panią obejrzeć. Proszę się rozebrać.
Ed zaciągnął zasłony, zadał jeszcze parę pytań panu Reynoldsowi, a potem wszedł za
parawan. Obejrzał najpierw brzuch pacjentki - rzeczywiście był jakby lekko wypukły tuż
nad kością łonową. Jeśli się nie myli, sprawa jest oczywista... Włożył rękawiczki i
delikatnie zbadał macicę. No tak, powinien był już na samym początku o to zapytać.
- Kiedy miała pani ostatnią miesiączkę?
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Właśnie, to kolejny problem. Nie miałam okresu od czasu, kiedy to się wszystko
zaczęło. Czy myśli pan, że mam raka macicy lub pęcherza? - spytała z obawą, wstając.
- Raczej nie, pani Reynolds - odparł Ed, zdejmując rękawiczki. - Wydaje mi się, że
będzie miała pani dziecko, za jakieś sześć miesięcy. Trzeba zrobić usg, żeby określić do-
kładną datę.
- Dziecko? - rzekła zdumiona. - Ależ to niemożliwe. Rob jest bezpłodny.
Próbowaliśmy przez piętnaście lat!
Gdy wybuchnęła płaczem, mąż mocno ją do siebie przytulił. Ed usiadł ciężko na krześle.
Co za ironia losu! Kolejna niewierna kobieta, a ten biedak już połknął haczyk i zaraz
uwierzy, że to jego dziecko.
- Właściwie nie mam wątpliwości - dodał Ed, siląc się na spokój. - Badania zapewne
potwierdzą diagnozę i wtedy będzie pani musiała umówić się na wizytę z jedną z naszych
położnych...
- Jo Halliday - wtrąciła pani Reynolds. - Słyszałam, że jest wspaniała. Och, nie mogę się
doczekać, kiedy powiem o tym wszystkim matce. Będzie zachwycona. Rob, kochanie. .. -
szepnęła i przytuliła się do męża.
Ed szybko zrobił notatki w karcie chorobowej i wypisał skierowanie na badania.
- Proszę iść z tym do recepcji, a potem umówić się z panią Halliday.
Nie wiadomo jednak, czy ona będzie miała czas za sześć miesięcy, pomyślał. Ale
przecież to jej sprawa. Nie znał terminu jej porodu. Był tylko pewien, że to nie jego dziecko.
- Nie udawało nam się przez tyle lat, że straciliśmy już nadzieję. Teraz nie mamy
wątpliwości, chociaż trudno było mi w to uwierzyć. Lekarze do tej pory twierdzili, że Rob
jest bezpłodny.
- I co na to doktor Latimer? - spytała Jo.
- Poradził, żebym zrobiła badania i umówiła się z panią.
Ale właściwie był pewien, że jestem w ciąży.
Jo skinęła głową. Może ta sprawa przekona Eda, że takie rzeczy są możliwe, pomyślała.
Po pracy zajrzała do jego gabinetu, okazało się jednak, że już wyszedł. Wróciła więc do
domu, zrobiła pranie, pomogła Laurze odrobić lekcje, a potem powiedziała matce, że wy-
chodzi z wizytą. Wcale nie kłamała. Zamierzała kogoś odwiedzić, tyle że nie pacjentkę.
Jechała powoli w stronę lasu, a potem skręciła na drogę prowadzącą do domu Eda. Jego
samochód stał przed furtką. Nacisnęła dzwonek przy wejściu. W oknie na dole zapaliło się
światło. Usłyszała jego kroki i drzwi otworzyły się do wewnątrz.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- O co chodzi? - spytał.
- Chciałam z tobą porozmawiać.
- Nie mam ci nic do powiedzenia.
- Ale ja mam.
Już miał zamknąć drzwi, lecz nie pozwoliła mu na to i weszła do środka.
- Ed, proszę...
Odwrócił się i ruszył z powrotem do pomieszczenia, z którego sączyło się światło. Weszła tam
za nim i zamknęła za sobą drzwi. Znalazła się w niewielkiej mrocznej kuchni. Zciany miały
częściowo zdarty tynk, tu i ówdzie wisiały kable elektryczne, a w kącie stał zlew podparty kijem
od miotły.
- Czego chcesz? - spytał obcesowo. - Jestem zajęty.
Westchnęła, zgarnęła pył z krzesła i usiadła.
- Była dziś u mnie pani Reynolds.
- A tak, kolejne niepokalane poczęcie. Jakoś dużo tego ostatnio.
- Do czego zmierzasz?
- Powiedz mi, czy wszystkie kobiety w tym miasteczku są takie?
- Nie masz do nikogo zaufania, prawda? - rzekła smutno. - Ani do mnie, ani do pani
Reynolds, ani do żadnych znajomych. Ed, czemu nie wierzysz ludziom?
Uderzył młotkiem w ścianę i kawałek tynku spadł na podłogę, wznosząc chmurę pyłu.
- A dlaczego miałbym wierzyć? Wiem dobrze, że mnie okłamujesz.
- Czemu nie zrobisz badań? - spytała ostrożnie.
Rozległ się huk i młotek wylądował na podłodze po drugiej stronie kuchni.
- Bo to strata czasu, rozumiesz?
- Skoro mi nie wierzysz, najwyrazniej potrzebujesz jakiegoś dowodu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]