[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieco, przypomniała sobie jednak, że przecież jest dżentelmenem. Nie znała go co prawda
zbyt dobrze, ale w jakiś sposób wiedziała, że może mu ufać.
Przytulił ją lekko na powitanie i wprowadził do domu. W salonie na kominku płonął
ogień, a z kuchni dolatywał cudowny zapach świeżo zaparzonej kawy.
- Usiądz, proszę - powiedział i wyszedł do kuchni, skąd wrócił po chwili z tacą.
- Ale pachnie! Byłam dzisiaj tak zajęta, że nawet nie miałam czasu usiąść.
- Opowiedz, co robiłaś. To złamanie zajęło mi mnóstwo czasu. Dobrze, że nie
umówiliśmy się na lunch.
- No widzisz...
- Masz ochotę na kruche ciasteczka? - spytał, podając jej filiżankę z kawą.
- Domowej roboty?
- Niestety, nie.
Jo poczęstowała się. Uwielbiała ciastka i zastanawiała się, czy Ed o tym wie. Usiadł
wygodnie w fotelu, a ona przyglądała mu się kątem oka.
- Jak spędziłaś dzień?
- Och, byłam taka zaganiana. Kilka wizyt u noworodków, kilka u kobiet, które oczekują
porodu, zajęcia w szpitalu... To co zwykle.
- A jak tam Julie Browrt?
Dobrze. Dziecko rośnie jak na drożdżach. Od samego początku miało świetny apetyt.
Jeszcze jedno ciastko?
Jo wzięła ciasteczko, Ed także się poczęstował. Przyglądała się mu, jak je. Nie przyszło
jej dotąd do głowy, że nawet taka czynność może pobudzać ją erotycznie.
Zrzuciła pantofle i podwinęła nogi pod siebie, po czym utkwiła wzrok w filiżance, by nie
patrzeć na Eda. Potem rozejrzała się po pokoju: sprzęt stereo, książki na półkach.
- Przytulnie się tu zrobiło - zauważyła.
- Tak. Dobrze się tu czuję. Aóżko jest bardzo wygodne, tylko trochę za duże. Ale nie za
miękkie, tak jak lubię.
- Ja także nie znoszę zapadających się materaców - odparła, dziwiąc się, że znowu
poruszyli ten temat.
Ed wstał, podszedł do swojej kolekcji płyt kompaktowych i wyciągnął jedną z nich. Po
chwili w pokoju rozległa się spokojna, romantyczna muzyka. Dolał Jo kawy i usiadł.
- Co słychać u twojej matki?
- Wszystko w porządku.
- Maurice mówi tylko o niej. Zachowuje się tak, jakby odkrył skarb.
- Wiem. Moja mama sprawia podobne wrażenie.
- Co o tym myślisz?
Jo wzruszyła ramionami i wpatrzyła się ogień.
- Sama nie wiem. To trochę dziwne. Moja matka flirtuje z mężczyzną, który nie jest
moim ojcem... Ale właściwie cieszę się, że odżyła.
Odstawiła filiżankę na stół i wsunęła stopy w pantofle.
- Muszę już iść. Laura nie odrobi lekcji, jeśli jej do tego nie zagonię, a nie chcę, żeby
poszła spać zbyt pózno. Pamiętasz, że mamy jutro próbę?
- Oczywiście.
- Wczoraj ciebie nie było.
- Przeprowadzałem się, ale jutro przyjdę na pewno.
- W takim razie do zobaczenia. Dzięki za kawę.
Odprowadził ją do wyjścia. Już miała otworzyć drzwi, gdy nagle przyciągnął ją do siebie.
- O czymś zapomniałem - powiedział cicho i dotknął wargami jej ust. Były ciepłe i
wilgotne. Jo mimowolnie zaczęła odwzajemniać jego pocałunki. Tulił ją coraz mocniej,
czuła szybkie bicie jego serca i lekkie drżenie mięśni. Nagle oderwał się od jej ust i
przycisnął wargi do jej szyi. Jęknęła i przylgnęła do niego całym ciałem.
- Lepiej już idz - wyszeptał.
W jego oczach ujrzała pożądanie. Jeszcze chwila i nie potrafiłaby wyjść. Kątem oka dostrzegła
jednak światło w pokoju Laury i powoli się otrząsnęła. Odwróciła się, otworzyła drzwi i bez
słowa ruszyła ścieżką przez ogród.
Nie obejrzała się nawet za siebie. Weszła do pustego pokoju Laury i ujrzała przez okno
Eda, który wciąż stał przed wejściem do domku. Nie potrzebowała go. Nie chciała wiązać się
z kimś, kogo pociągała wyłącznie fizycznie. Nie zamierzała dać się oszukać tak jak kiedyś.
Zaciągnęła zasłony, odwróciła się od okna i omal nie przewróciła o stertę ubrań na środku
pokoju.
- Dobrze wiedziała, czym grozi kierowanie się uczuciami, a nie rozsądkiem, i nie
zamierzała się im poddać.
ROZDZIAA PITY
Następnego dnia obawiała się spotkania z Edem. Nie rozmawiała z nim przez cały ranek -
raz tylko uśmiechnął się i pomachał do niej ze swego gabinetu. Spotkali się dopiero po
południu w poradni przedporodowej. W pracy nie mieli jednak nigdy czasu na prywatne
sprawy. Znalezli go dopiero pózniej.
Ed zajrzał do kuchni, gdzie Jo gotowała wodę.
- Wypijesz herbatę? - spytała pogodnie.
- Chętnie. Wszystko w porządku?
- Prawie. Mamy kobietę, której płód chyba za wolno się rozwija. Wysłałam ją na badania.
Ale dwoje jej poprzednich dzieci też urodziło się z niedowagą.
- Może łożysko nie wykształca się zbyt dobrze. Tak się zdarza u niektórych kobiet.
Jo włożyła torebki z herbatą do kubków i zalała wrzącą wodą.
- Mleko jest w lodówce - powiedziała.
Ed wyjął karton, a potem usiadł na krześle i oparł nogi o drugie, stojące naprzeciwko.
- O której zaczyna się próba?
- Jak zawsze, o siódmej czterdzieści pięć.
- Mam po południu jeszcze sporo pacjentów. Uprzedz Roz, że mogę się trochę spóznić.
Chociaż, prawdę mówiąc, już teraz chce mi się spać. Przymknął oczy i Jo, nie mogąc się
oprzeć, zafascynowana przyglądała się jego twarzy. Miał długie rzęsy, cień zarostu na
policzkach. Wciąż czuła pod palcami szorstkość jego skóry. Z trudem powstrzymywała
się, aby nie wyciągnąć ręki i nie dotknąć jego brody, szczęki i ust. Otworzył nagle oczy i
napotkał jej wzrok.
- Nie mogłem wczoraj zasnąć po tym, jak wyszłaś - powiedział cicho. - Dom wydawał
mi się taki... pusty.
- To niemądre. Przecież byłam tam tylko parę minut.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]