[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się w oczy choinka o osobliwym kształcie, udekorowana papierowymi
ozdobami, nitkami z nawleczonym popcornem, jakimiś rzeczami, których
nie mógł zidentyfikować, i łańcuchami kolorowych lampek niczym w
sklepach w mieście. Musiał przyznać, chociaż nie powiedział tego głośno, że
było na co patrzeć i że to najbardziej wesoły symbol świąt, jaki widział w
życiu. Być może zmieni się jego trwające od dzieciństwa przekonanie, że
Boże Narodzenie jest czasem samotności.
W kącie cicho grał magnetofon z amerykańskimi kolędami.
- Co o tym myślisz, ojcze? - spytała Marta.
- Czy nie jest ładna? - dodała Besa.
- Tak, bardzo ładna.
Spojrzał na Annie stojącą w słabej poświacie kolorowych lampek.
Pragnienie, żeby podejść do niej, wziąć ją w ramiona i zatracić się w jej
ciepłym uścisku, było równie silne, jak bolesne.
Annie nie ruszyła się z miejsca, nie drgnęła, nie spuściła nieśmiało
wzroku, jak się spodziewał. Spojrzała mu w oczy z niemalże dotykalną siłą.
- To wszystko dla pana. - Wzięła głęboki oddech. - Chciałybyśmy, żeby
cieszył się pan w tym roku Bożym Narodzeniem.
- Ma pani wielkie ambicje.
- Możliwe. - Podniosła dumnie głowę. - Ale wyobrażałam sobie, że jeśli
przygotuję coś oryginalnego, łatwiej będzie panu spróbować.
- To jest całkowicie oryginalne. - Jego oczy ześliznęły się po choineczce.
- Więc to dobry początek - zaryzykowała Annie z półuśmiechem.
Patrzył na nią przez chwilę.
- To początek - przytaknął wreszcie.
- Mamy coś dla ciebie - krzyknęła Besa, najwyrazniej zmęczona ich
powściągliwą rozmową. Podbiegła do zapakowanych pięknie podarków,
leżących pod choinką i przyniosła je Hansowi. ~ To jest ode mnie -
oznajmiła z dumą i nisko się kłaniając, wręczyła mu białe zawiniątko.
- Od ciebie, tak? Zobaczmy, co to jest. - Zachichotał i rozerwał papier. W
środku była szyszka, pomalowana - trochę nierówno - na błyszczący złoty
kolor. - To bardzo piękne, Beso. Sama to zrobiłaś?
Pokiwała radośnie głową.
- Bardzo ładna robota. Dziękuję.
- To drobiazg. - Wręczyła mu drugi pakunek. - A to od Marty.
- Ja też sama to zrobiłam, papo.
Przez chwilę chciał zatrzymać czas. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek jego
córki wyglądały na tak radosne i szczęśliwe, nawet za życia Marii. To Annie
stworzyła im przytulną atmosferę, w dodatku tak szybko.
Co prawda to jeszcze za mało, żeby stał się wielbicielem świąt* ale przy
tej okazji Annie dała jego córkom wiele ciepła i był jej za to wdzięczny.
Udało jej się osiągnąć coś, czego on nie potrafił dokonać.
Odłoży! złotą szyszkę i rozwinął większy pakunek. Zrazu nie miał pojęcia,
co to jest, wyglądało jak wiązka patyków. Odrzucił papier, przyjrzał się
lepiej i zorientował się, że to ramka z gałęzi, oplatających fotografię Besy i
Marty w lesie.
- Podoba ci się? - spytała cicho Marta.
- Bardzo - uśmiechnął się. - To piękne.
Pochylił się i otworzył ramiona. Dziewczynki skoczyły w jego objęcia,
chichocząc i całując go w policzki.
Czuł na sobie uważne spojrzenie Annie, stojącej po drugiej stronie pokoju.
Kiedy wyprostował się w końcu, uśmiechnęła się do niego.
- Więc może Boże Narodzenie nie jest takie złe? - rzuciła lekko.
- Może nie całkiem - przyznał. - Ale to się okaże za kilka dni.
- Czy Annie pójdzie na bal maskowy? - zagadnęła ojca Marta.
- Nie, Marto - zaczęła Annie.
- Jeśli zechce - przerwał jej Hans.
- To w Wigilię - wyjaśniła Marta. - Każdy nosi maskę, więc nie wiadomo,
kto jest kto. Można zadać trzy pytania, żeby się dowiedzieć. Nie mogę się
już doczekać, żeby dorosnąć i pójść na ten bal - dodała marząco.
- Cóż, ponieważ jeszcze nie dorosłaś, a ja jestem za ciebie odpowiedzialna,
spędzę ten wieczór z tobą. - Annie wiedziała, że Hans nie odrywa od niej
oczu. Spojrzała na niego i zaczerwieniła się. - Potem pan nam wszystko
opowie.
- Jak pani sobie życzy - zgodził się.
- Czy możemy teraz pójść i napić się gorącej czekolady? - Besa pociągnęła
Annie za sweter.
- Oczywiście, omal nie zapomniałam. - Annie była jej wdzięczna za okazję
do zmiany tematu. - Margaret powinna już wszystko przygotować.
Pobiegniecie do kuchni i wezmiecie kubki, dobrze?
Dziewczynki popędziły na dół.
- Zadała pani sobie wiele trudu dla nich - odezwał się Hans. - Dziękuję
pani.
- To nie było tylko dla nich. - Spojrzała mu prosto w oczy.
- To znaczy...
- Chciałam to zrobić także dla pana. - Na chwilę spuściła wzrok, potem się
uśmiechnęła. - Być może nie powinnam tego mówić, ale to prawda.
Podszedł do niej.
- Dla mnie - powtórzył, zakłopotany tym, co usłyszał. - Nie jestem pewny,
czy ktokolwiek przedtem tak się starał - wyznał szczerze, ani trochę nie
litując się nad sobą.
- Jeszcze jeden powód, żeby to zrobić.
- Nie.
Położył dłonie na jej ramionach i spojrzał jej w oczy. Zamierzał
powiedzieć, żeby nie zawracała sobie nim głowy, a zamiast tego martwiła się
o dzieci, ale kiedy spojrzała na niego niebieskimi oczyma, przepełnionymi
współczuciem, nie mógł się powstrzymać. Pocałował ją. Jego pocałunek
najpierw był pośpieszny, gniewny, rozpaczliwy, potem złagodniał. Ujawnił
całą tęsknotę, którą. Hans czuł od dawna. Annie poruszyła w nim wszystkie
uczucia i zabarwiła je pragnieniem. Zanurzył palce w jej włosy i przywarł do
niej niemal z rozpaczą. Pragnął jej tak, jak żadnej innej kobiety przedtem.
Nie było to pragnienie fizyczne, lecz duchowe. Pożądał jej obecności w
swoim życiu, w swoim domu, na zawsze.
- Hans - wyszeptała, tuląc się do niego.
Pocałował ją mocno jeszcze raz, potem pieścił wargami jej kark i ramiona.
- Przepraszam - powiedział po niemiecku. - Nie powinniśmy tego robić. -
Ale nie mógł odejść.
- Dlaczego? - Objęła go mocno.
- Nie chce się pani ze mną wiązać. - Cofnął "się i obrzucił ją poważnym
spojrzeniem. - Nie zaczynajmy tego.
- Ja chcę zacząć - przekonywała go ze szczerością w głosie.
- Nie chce pani takiego życia.
- Ja nie chcę? Czy to pan nie chce?
- Być może żadne z nas dwojga, ale ja nie mam wyboru. Byłaby pani
bardziej szczęśliwa z innym mężczyzną, o mniej skomplikowanej sytuacji
życiowej.
- Czy można wybrać, w kim się człowiek zakocha?
- Czy pani jest... zakochana? - Miał wrażenie, jakby ktoś uderzył go
obuchem w głowę.
Nie odpowiadała przez długą chwilę. Jej oczy napełniły się łzami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]