[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wreszcie przyszło południe. Zwiąteczny Będków zgromadził się na placu przed remizą. Byli
wszyscy: pełnomocnik, obywatele, ksiądz, kościelny, strażacy i ich reprezentacyjna orkiestra. Nie
zabrakło też stuczteroletniej Balcerkowej. Staruszkę wyeksponowano na wysokim podeście. Jako
najstarsza mieszkanka miasta, miała przywitać gości chlebem i solą. Bochen trzymała na kolanach,
sól jej odebrano bo rozsypywała ją dookoła. Ustalono, że dostanie solniczkę w ostatniej chwili.
Tego dnia słońce nie miało litości. Już po godzinie oczekiwania na specjalistów ludzie byli zlani
potem.
Po dwóch godzinach, co mniej odporni pozdejmowali krawaty i rozpięli koszule pod szyjami.
Balcerkowa zgłodniała. Zjadła pół bochenka. Chleb trzeba było wymieniać na nowy.
Po trzech godzinach ktoś litościwszy umieścił nad głową staruszki przeciwsłoneczny parasol.
Wreszcie po czterech godzinach oczekiwania z głębi ulicy prowadzącej na plac przed remizą 
nadjechała limuzyna. Kapelmistrz dał znać. Orkiestra huknęła marsza. Auto zatrzymało się przed
czerwonym chodnikiem. Kuląg podbiegł, chwycił za klamkę, ale drzwi były zablokowane. Puknął w
szybę, ta opuściła się z szelestem.
Z klimatyzowanego wnętrza ktoś podał pismo. Limuzyna odjechała.
Przez wiele następnych lat Będków miał wspominać ten moment.
Kuląg włożył okulary, przeczytał pismo, a potem zaczął się śmiać. To nie był zwyczajny śmiech.
Odezwały się w nim wszystkie frustracje nauczyciela, wszystkie upokorzenia, zawiedzione nadzieje i
poniesione trudy.
Zmiął pismo, rzucił na ziemię, podeptał, potem podniósł, rozprostował, przeczytał jeszcze raz
(ciągle nie przestając się śmiać), ponownie rzucił pismo na ziemię, rozpiął rozporek, wyłuskał
ptaka, napiął się i na oczach wszystkich  oszczał ważny dokument. Dopiero po tym zaczął płakać.
Jak się dowiedziano pózniej, pismo obwieszczało zmianę decyzji czynników. Czynniki uznały, że z
punktu widzenia nowej strategii gospodarczej region Będkowski nie nadawał się już na lokalizację
fabryki membran przeciwpowodziowych i zapór przeciwśnieżnych. Wybrano inne miejsce  masyw
Rozsypańca w Bieszczadach. Argumentem, który przeważył szalę, był  jak się okazało  wysoki
poziom zawodowo-moralny tamtejszej siły roboczej.
I ten wyrok losu ludzie przyjęli ze spokojem, chociaż zabolało ich podejrzenie o zawodowo
moralną niższość.
Szybko zrobili bilans. Wychodziło z niego, że nie wykładając z kieszeni ani grosza, zamienili
Będków w kwitnące, nowoczesne miasteczko. Trudno było pogardzić taką odmianą. Nie mieli
wprawdzie pomysłu, jak zapełnić nowe budynki, czym przyciągnąć do Będkowa lekarzy,
pielęgniarki, nauczycieli, aktorów i reżyserów, ale to mogło przyjść w każdej chwili. Wyskoczyć nie-
oczekiwanie z każdej Będkowskiej głowy.
Zainwestowali więc w kłódki, pozamykali obiekty i postanowili czekać.
Pomysł nie pojawił się nigdy. Za dziesięć lat nowe budynki miały się zamienić w hurtownie,
magazyny i sklepy. Ale do tego czasu czekało Będków jeszcze wiele ciekawych wydarzeń.
Wyprzedzmy trochę fakty.
Nauczyciel Kuląg odsunął się od publicznego życia i od nauczania w szkole. Zajął się pisaniem
pamiętników, utrzymując się przy tym ze skromnej emerytury.
Czarną limuzynę oddał do dyspozycji pospólnej. Jej kierowca ożenił się w miasteczku z drugą córką
Wochny, Jadzią. Wkrótce urodziły się im blizniaki.
Kuląg ożywił się na krótko w sześć lat po pamiętnej uroczystości pod remizą i oszczaniu
dokumentu. Ogłosił wtedy ważną wiadomość, że on, Marian Kuląg, syn Antoniego, zdrowy na ciele
i umyśle  zna przyczynę, która połączyła w ciąg poparzenia Wochny, Trzymki, Miazkowej, Perełki
i Stępnia. Zna również przyczynę ich śmierci i wiele innych ważnych przyczyn. Wyjawi je przed
śmiercią.
Zmarł w kilka dni pózniej, nie wyjawiwszy niczego.
Po pochowaniu Kuląga zaciekawiony naród zabrał się za czytanie pamiętników. Z czasów
prosperity roku osiemdziesiątego piątego w magazynie remizy zachowało się dwadzieścia
kserokopiarek. Uruchomiono je na tę okazję i już wkrótce w każdej chałupie leżał oprawiony
egzemplarz pamiętników Kuląga.
Co to była za lektura!... Ludzie tygodniami nie wychodzili z domów, zapominali o spotkaniach,
nabożeństwach, a nawet karmieniu dzieci.
Nauczyciel opisał wszystko ze szczegółami, nazwiskami, charakterami, detalami anatomicznymi i
wstydliwymi przypadłościami.
Mniejsza jednak o szczegóły, choć te były naprawdę zajmujące. W pamiętnikach szukano głównie
zapowiedzianej rewelacji o poparzonych. Tej nie znaleziono. Za to odkryła się prawda o wielkiej,
mistrzowskiej, artystycznej mistyfikacji nauczyciela, której Będków zawdzięczał krótką prosperitę.
Okazało się, że nauczyciel miał wiele zamierzeń, pośród których projekt z fabryką membran i zapór
był jednym z pośledniejszych.
Główny projekt opierał się na doświadczeniach wielkiej powodzi. Kuląg zamierzał zbudować nowy
Będków, lokując fundamenty na palach, te zaś mocując solidnie w gruncie. Potem planował zalać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Colley Jan Diamentowe imperium 04 Najcenniejszy klejnot (Gorący Romans Duo 922)
    Centesimus Annus Jan Paweł II
    Herrmann Horst Jan Paweł II złapany za słowo
    Cwiek_Jakub_ _Klamca
    Jan Jakub Kolski Las, 4 rano
    Diana Palmer Zdrajca
    83. Roberts Susanne NieczuśÂ‚e serce
    Higgins Jack Sean Dillon 01.Hiena
    Kolaczyk Anne i Ed PomaraśÂ„cze na śÂ›niegu
    Honorć‚Š de Balzac Eugenia Grandet
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl