[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednak zasadę, aby nie wtajemniczać nikogo, ponad tych, których wtajemniczanie jest
niezbędne i postanowiłem się jej trzymać.
 Trudno będzie wprowadzić cię na plac Powstańców  powiedział Paśnik.  Ale jeśli
powiesz mi, czego potrzebujesz, osobiście przejrzę materiał, pod pozorem sprawdzenia
usterek technicznych.
 Znajoma szuka dojścia do kumpla z młodości, który dziś jest wielką szychą partyjną 
kłamstwo w słusznej sprawie przyszło mi łatwiej niż myślałem.  Facet wystąpił we
wczorajszym dzienniku...
 Jak się nazywa?
 Z tym właśnie jest problem. Ma około 55 lat...
 Znakomity opis, człowieku!  zaśmiał się inżynier.  Było plenum. Połowa
zgromadzonych na nim facetów, to goście w tym wieku.
 Ale ten się wypowiadał... Co prawda niekoniecznie na plenum. Bardzo nam na tym
zależy  dodałem z naciskiem. Dorzuciłem to  nam w ostatniej chwili, bo przyszło mi do
głowy, że jeśli zasugeruję Paśnikowi, że to jakaś sprawa polityczna, łatwiej mi pomoże.
Pomysł zaskoczył. Następnego dnia otrzymałem listę siedmiu mężczyzn po
pięćdziesiątce, którzy zabrali głos w trakcie tego dziennika. Dwóch, aktora i znanego
publicystę, skreśliłem od razu. Obaj od lat nie wychodzili z telewizji, podobnie trzeci działacz
partyjny, od dawna dość często pojawiał się na wizji. Tymczasem, według pani Ruczajskiej,
Macaj pojawił się na ekranie po raz pierwszy. I musiałem się tego trzymać. Z pozostałej
czwórki jeden był dyrektorem kombinatu, drugi dyplomatą, trzeci wojskowym, czwarty
nowym członkiem ścisłego kierownictwa partii.  Który z nich kazał cię zabić, pani Alicjo? I
dlaczego?  szepnąłem sam do siebie, idąc do fiacika zaparkowanego na placyku między
Juniorem a  Kurierem .
Na miejscu okazało się, że w lewym przednim kole mam kapcia zamiast opony. W
wulkanizacji pokazano mi kawałek metalu, który przebił oponę, dętkę i utkwił w feldze.
 Ktoś pana bardzo nie lubi, panie profesorze  powiedział cicho wulkanizator, prywatnie
ojciec jednego z moich uczniów.
 Nie rozumiem. To nie jest gwózdz?
 Bynajmniej. Ktoś wstrzelił ten kołek zamiast w ścianę, w koło pańskiego wozu i trudno
wierzyć, że zrobił to przypadkiem.
Nie opowiedziałem o tym incydencie Marcie, nie chciałem jej przestraszyć. Zresztą
spotykaliśmy się teraz tylko raz w tygodniu, we wtorek, kiedy miałem trzygodzinne okienko
w szkole, a ona urywała się z lekcji. Konspiracja musiała być pełna. Spotykaliśmy się na
Wisłostradzie. Dojeżdżając na Saską Kępę, dziewczyna kładła się na siedzeniu i nakrywała
się kocem, a ja wprowadzałem wóz bezpośrednio do garażu pod domem. Podobnie
wywoziłem ją po spotkaniu, nie zapominając o kocu, tak by dla jakiejś postronnej osoby
zaglądającej do środka auta wyglądała jak tłumok bielizny transportowany do pralni. A i tak
mimo całej ostrożności raz omal nie nakryła nas moja teściowa, która nie wiadomo dlaczego
wpadła z niezapowiedzianą wizytą. Na szczęście Marta przeszła wcześniej odpowiednie
przeszkolenie. Kiedy ja maksymalnie długo guzdrałem się przy drzwiach, dodatkowo
zabezpieczonych łańcuchem, ona tylnym wyjściem wybiegła do naszego mikroskopijnego
ogródka, tam wspięła się na pochyły orzech i zwinnie zeskoczyła po drugiej stronie płotu.
W inne dni, kiedy już nie mogliśmy bez siebie wytrzymać, szliśmy do któregoś z bardziej
odległych kin: Ochoty, Wisły czy Feminy i tam jak para nastolatków trzymaliśmy się za ręce,
albo zaszywaliśmy się w jakiejś małej osiedlowej kawiarni, oczywiście po drugiej stronie
Wisły. O śledztwie mówiłem jej mało, twierdząc, że na dobre utknęło. Z rozmysłem zataiłem
śmierć Ruczajskiej. Po co straszyć dziecko. Wystarczy, że ja miałem niezłego pietra. Za
każdym razem zanim ruszyłem samochodem, uważnie sprawdzałem hamulce i na wszelki
wypadek zaglądałem pod maskę.
* * *
Lustro... I odbicie najdroższej twarzy, słoneczne refleksy, buteleczki, flakony, nożyczki.
Napis na szybie  Fryzjer Damski i znów to samo odbicie  regularne rysy laleczki, którą
każdy chciałby się pobawić i tylko oczy nad wiek dorosłe, dojrzałe, smutne... Jaka ty byłaś
piękna, mamusiu!
Spałem dość płytko, czasami zdawało mi się, że dociera do mnie hałas jesiennej ulewy
bębniącej w okno... Obraz wówczas zanikał, czasami zdawał się biec jak na przyśpieszonej
taśmie. Jakaś ulica, tramwaj, znowu ulica... Był to jeden z pierwszych dni marcowych roku
1943, wyjątkowo pięknych i ciepłych, jakie w naszych szerokościach geograficznych zdarzają
się raz na kilka lat. Nagle z dnia na dzień stopniały śniegi, a nadchodzącą wiosnę czuło się w
powietrzu. Nic za to nie wskazywało, żeby wojna miała się ku końcowi, walki toczyły się
gdzieś daleko w północnej Afryce, nad Wołgą, na Pacyfiku. Nagły skręt w Kruczą, tak
niepodobną do dzisiejszej, upewnił mnie, że mama zmierza do mieszkania  Profesora . W [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Strugaccy A. i B. Pora deszczĂłw 01 Pora deszczĂłw
    Hohlbein, Wolfgang Kevin Von Locksley 01 Kevin Von Locksley 267 S
    Carmen Ferreiro Esteban [Two Moon Princess 01] Two Moon Princess (pdf)
    Al Past [Distant Cousin 01] Distant Cousin (pdf)
    Harry Harrison Cykl Stalowy Szczur (01) Narodziny Stalowego Szczura
    Resnick Mike 01 Wróşbiarka Wróşbiarka
    Gregory Benford Second Foundation 01 Foundation's Fear
    Carter Lin Conan z wysp
    Christie, Agatha Hercule Poirot 29 Todeswirbel
    James Axler Deathlands 007 Dectra Chain
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • krypta.opx.pl