[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wolnymi ludzmi, to jednak ciągle \yjemy. A kiedy złapiemy oddech, to niech mnie utopią jak
szczura lądowego, jeśli nie wyrąbiemy sobie wolności!
Goram Singh spojrzał nań nieruchomym, ponurym spojrzeniem.
Gdzie jest Amra, Sigurdzie? Dlaczego nie ma go wśród nas? zapytał Venedhianin.
Sigurd powoli pogładził swą czerwoną brodę.
Na ogon Shaitana i gwiazdę Ningal, kamraci, nic nie wiem. Być mo\e jest w innej części
tej przeklętej galery&
Venedhianin przytaknął w milczeniu i odwrócił wzrok unikając oczu Sigurda. Wiedział
równie dobrze jak Vanir, \e bardziej prawdopodobne jest to, i\ potę\ny Cymmerianin le\y gdzieś
na dnie morza z antilliańskim mieczem w brzuchu. Podró\ do portu w Ptahuacan zajęła blisko
godzinę. Sigurd zmru\ył oczy, gdy wyprowadzono ich na ląd skutych cię\kimi spi\owymi
łańcuchami. Z zaciekawieniem spojrzał na miasto wznoszące się tarasami na zboczu góry.
Nigdy w \yciu Sigurd z Vanaheimu nie widział tak dziwnej metropolii. Całe miasto okrywał
przypominający całun cień ogromnej, czarno czerwonej piramidy. Ze szczytu owej świątyni
Strona 36
Carter Lin - Conan z wysp
wznosił się nieustannie pióropusz dymu, upodobniając ją do stworzonego ludzkimi rękami
wulkanu. Piraci nie mieli czasu podziwiać staro\ytnego miasta. Szybko poprowadzono ich pod
górę do twierdzy, stojącej tu\ obok wielkiej piramidy. Kiedy potę\ne wrota zadudniły za nimi,
błękitne niebo na wiele dni zniknęło z oczu piratów. Stra\e popędziły ich w dół po nie
kończących się kamiennych stopniach, prowadzących do wnętrza góry, na której zbudowano
Ptahuacan. Na koniec dotarli do olbrzymiej sali wykutej w litej skale. Tutaj zdjęto im kajdany, po
czym skuto jednym, długim łańcuchem przebiegającym przez pierścienie wmurowane w ścianę.
Piraci mogli teraz jedynie siedzieć lub le\eć.
Potem stra\ wyszła i jeńcy zostali sami.
Wysoko ponad głowami więzniów wisiały płyty świecącego metalu. Wytworzony przy
pomocy czarów lub zapomnianej wiedzy metal Atlantów jarzył się łagodnym, bladoró\owym
światłem. Sigurd zastanowił się, czy to przypadkiem nie orichalk, ale było zbyt wiele
pilniejszych spraw, by marnować czas na takie domysły.
Raz dziennie przynoszono jedzenie. Kilka wiader tłustej, gorącej brei wylewano do długiego,
cuchnącego koryta biegnącego wzdłu\ muru, do którego byli przykuci. Głód szybko
przezwycię\ył odrazę i załoga Czerwonego Lwa chciwie oczekiwała pory posiłku. Cały
autorytet Sigurda pochłaniało powstrzymywanie piratów od bójek o te nieapetyczne pomyje.
Zamknięci w tym wilgotnym miejscu, z dala od widoku słońca i gwiazd zupełnie stracili
rachubę czasu. Nie wiedzieli, czy byli tutaj dni czy miesiące. Nieustannie spierali się o to
pomiędzy sobą, a\ w końcu Sigurd nie wytrzymał.
Zamknijcie się wszyscy! ryknął. Doprowadzicie mnie do szaleństwa tym
trajkotaniem. Mo\emy być pewni, \e karmią nas o tej samej porze ka\dego dnia, tak więc posiłek
oznacza jeden dzień. Yasunga, ty będziesz odmierzał dni. Znajdz miejsce na ścianie i rób rysę po
ka\dym przyniesieniu tej brei.
Ale\, Sigurdzie poskar\ył się któryś Ophiryjczyk. Nie wiemy, jak wiele dni
przeminęło. Jedni mówią cztery, inni \e pięć, a jeszcze inni sześć lub siedem. Skąd mamy
wiedzieć?
Przerwał, gdy Vanir szczęknął wściekle łańcuchem.
Zamknij się, albo owinę łańcuch dookoła twego nędznego karku i ścisnę tak, \e twój
zawszony łeb odpadnie jak robaczywa tykwa. Ka\dy mo\e dodawać swoje dni do karbów
Yasungi i dosyć tego! Ka\demu, który zacznie o tym gadać, rozwalę czerep jak jajo!
Ach, jaja! odezwał się Zamorianin Artanes, z wielkim jak niedzwiedz brzuchem.
Czego bym nie zrobił za parę tuzinów sma\onych jaj&
Z brudu pojawiły się zaka\enia. Nie opatrzone rany zaczęły ropieć. Dwóch ludzi zmarło. Tęgi
Shemita, któremu w walce rozbito czaszkę, umarł wrzeszcząc na niewidzialnego wroga. Drugi
był Murzyn z d\ungli południowego Kush, którego spaliła gorączka. Obydwa ciała zabrali
antilliańscy stra\nicy.
Z pomocą nawigatora Yasungi, bosmana Singha i dowódcy łuczników Yakova Sigurd starał
się utrzymać ludzi w karności i dobrym nastroju. Było to trudne, gdy\ piraci łatwo poddawali się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]