[ Pobierz całość w formacie PDF ]
R
L
T
Bardzo chciała to powiedzieć, ale nie potrafiła ułożyć zdania. W jej myślach poja-
wiły się obrazy, od których zaniemówiła. Kiedy jego ręce przesunęły się, żeby zsunąć z
niej szlafrok, była zbyt słaba, żeby zrobić cokolwiek. Zakołysała się tylko.
- Tristan...
- Jesteśmy mężem i żoną. Należysz do mnie, tak samo, jak ja należę do ciebie. To
właśnie teraz czujesz i temu nie możesz się oprzeć.
Poczuła, jak opada ręcznik, którym był opasany, kiedy jego usta wpiły się w jej.
Poprowadził ją w kierunku łóżka. Chciała mu powiedzieć, żeby sobie poszedł, ale jakiś
głos jej mówił, że to ostatni raz. Ostatni raz go całuje, tuli, kocha się z mężczyzną, które-
go będzie kochała zawsze.
- Cóż za niespodzianka.
Siedząc na ławce pustego boiska bejsbolowego, Tristan uniósł głowę i spojrzał na
swego gościa. Minęła godzina, odkąd wszedł za Ellą do jej sypialni. Kochali się z taką
energią i desperacją, jakiej nie doświadczył nigdy przedtem. Sądził, że ją przekona, na-
mówi do pozostania. Tymczasem ona po wszystkim ubrała się i poprosiła, żeby wyszedł.
Była bardzo stanowcza i wiedział, że nie należy w tej chwili dłużej nalegać. Ale wiedział
też, że oszaleje, czekając na szansę, żeby znów z nią porozmawiać i jej dotknąć. Dlatego
wykonał ten telefon i przyszedł tutaj.
Teraz kiwnął głową do brata, który pojawił się w rekordowym tempie.
- Dzięki, że przyjechałeś, Cade.
Cade, ubrany w dżinsy i czarny T-shirt, usiadł obok niego.
- Jak bym mógł nie przyjechać. O co chodzi?
- Josh ma rację. Te kłótnie powinny się skończyć.
Tristan usłyszał, jak brat nabiera powietrza. Po dłuższej chwili rozpromienił się w
uśmiechu.
- Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że to słyszę.
Tristan zmusił się, żeby spojrzeć bratu w oczy.
Myślał, że go nienawidzi, tymczasem tylko mu zazdrościł.
- Jeżeli chcesz znać prawdę, przez te wszystkie lata zazdrościłem ci sukcesu.
R
L
T
Cade zdumiał się.
- Mojego sukcesu? I to mówi kapitan drużyny klasowej, wybierany przez pięć lat?
A jeżeli się nie mylę, jesteś właścicielem jednej z najlepiej prosperujących w tym kraju
firm deweloperskich. - Cade uniósł brew i też się odchylił na oparcie. - Mamy porówny-
walne sukcesy.
- Ale ty nie musiałeś nawet próbować. - Tristan spuścił wzrok. - A ja muszę bez
przerwy trzymać rękę na pulsie.
Cade splótł dłonie między kolanami.
- Zdradzę ci sekret, który zresztą znasz. Odziedziczenie majątku to jedna sprawa,
ale sukcesu nikt ci nie podaje na półmisku. Musisz sobie na niego ciężko zapracować.
Musisz podejmować trudne decyzje, a nieraz wiedząc, że podjąłeś złe, iść nadal do
przodu.
Tristan wiedział, że ten moment nadejdzie, i był skłonny się przyznać.
- Mówisz o moich zamiarach odnowienia hoteli.
Cade skinął głową.
- Jestem ci winien przeprosiny.
Tristan aż otworzył usta ze zdumienia.
- Co?
- Miałeś rację. Trzeba było odnowić te hotele. Prędzej wrócilibyśmy do naszego
poziomu. Ale panicznie się bałem, że się za bardzo zadłużymy. Wystraszyłem się, a rada
nadzorcza zawsze woli bezpieczne rozwiązania.
Tristan wzruszył się. Wyobrażał sobie przeprosiny brata przez wiele bezsennych
nocy, ale nigdy nie wierzył, że się ich doczeka.
Cade ciągnął dalej:
- Byłem dla ciebie niesprawiedliwy, Tristanie. Miałem na uwadze dobro firmy, ale
nie miałem do ciebie żalu, gdy odszedłeś.
Tristan uśmiechnął się szeroko i szturchnął brata ramieniem jak wtedy, kiedy byli
mali.
- Dzięki. To dla mnie dużo znaczy.
- Powinienem był to wcześniej powiedzieć.
R
L
T
- Tylko ja bym cię do siebie nie dopuścił.
Cade zachichotał.
- To fakt. Ale wiele się zmieniło. Najważniejsze, że Josh dzieli ze mną kierownic-
two firmy. Gdybyś wrócił, podejmowalibyśmy decyzje albo jednomyślnie, albo wybiera-
libyśmy najlepszą z trzech. Nie musielibyśmy się wciąż siłować we dwójkę z Joshem.
Tristan przechylił głowę.
- Muszę nad tym pomyśleć.
Cade wyciągnął do niego rękę.
- I o to proszę. Byłbyś fantastycznym nabytkiem dla naszej firmy.
Tristan aż się odsunął.
- Naszej firmy?
- Naszej trójki - potwierdził Cade. - Twojej, mojej i Josha. To się nigdy nie zmieni.
Tristan badał go wzrokiem i zastanawiał się, czy zapytać brata o Bindy. Nie mu-
siał. Skoro Cade był na tyle wielkoduszny, żeby przyznać mu rację co do sprawy uno-
wocześnienia hoteli, to jego stać na to, żeby przyznać, że Ella miała rację w wielu spra-
wach.
Cade jest może podobnie jak ojciec bezwzględny w interesach, ale nie jest taki jak
on. Na pewno nie jest zdrajcą. Kiedy Ella go wypytywała, przypomniał sobie, że Bindy
widziała kiedyś Cade'a na basenie. Wprawdzie przelotnie, ale widocznie była spostrze-
gawcza. Jej dziwaczne oskarżenia Cade'a o uwiedzenie były po prostu wymysłem, w
który chętnie uwierzył.
Ta rzekoma zdrada zmobilizowała Tristana do założenia własnej firmy, spróbowa-
nia swych sił i wyjścia z cienia starszego brata. Musi teraz to przyznać.
- Cade, chciałbym ci jeszcze coś powiedzieć. - Boże, jak tu zacząć. - Uwierzyłem
w czyjeś kłamstwa i to jeszcze utwierdziło mnie w opinii na twój temat.
Cade ścisnął mu rękę.
- Dosyć gadania. Było, minęło.
Może Cade się skądś dowiedział o oskarżeniach Bindy, a może wolał o tym zapo-
mnieć i już nic nie wyjaśniać? W każdym razie, jeśli Cade nie nalega, Tristan nie będzie
się wyrywał.
R
L
T
Cade wpatrywał się w opary unoszące się nad boiskiem.
- Powinniśmy wpaść do Josha i przekazać mu tę dobrą wiadomość.
- Dziś nie mogę. - Tristan pokręcił głową. - Będę się musiał solidnie ukorzyć.
- Nie mów... pierwsza małżeńska sprzeczka?
- Znacznie poważniej.
Cade syknął.
- Nic ci nie pomogę. Jestem zaprzysięgłym starym kawalerem. Ale jedna rada mo-
że tu pasować. Jeżeli czegoś bardzo chcesz, pracuj nad tym ciężko, a zdobędziesz to.
Tristan zapatrzył się na puste boisko. Nie chciał komplikacji. Pragnął przewidy-
walności, gładko toczącego się, łatwego życia. Ale chciał również chronić Ellę, dbać o
nią i być prawdziwym ojcem dla ich dziecka.
Przewidywalność. Ella. Jedno wykluczało drugie. Jak, do diabła, można mieć oba?
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
Ella odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się, mówiąc do słuchawki:
- Dziękuję, bardzo mi pani pomogła.
Po wyjściu Tristana wzięła się w garść i wykonała kilka telefonów. Przed chwilą
rozmawiała z przyjaciółką mamy. Nie widziała żadnego ogłoszenia o pracę. Chyba jej
córka znała poprzednią gosposię Tristana i usłyszała wtedy o wolnym miejscu pracy.
Ella zadzwoniła również do kancelarii adwokackiej, by się dowiedzieć, czy rze-
czywiście recepcjonistka podała jej numer telefonu Scarpiniemu. Nowa recepcjonistka
przekazała słuchawkę jednemu ze wspólników, który poinformował, że poprzednią mu-
sieli zwolnić. Czy chciałaby coś wyjaśnić?
Ella podziękowała. Skarżenie się teraz niczego nie załatwi. Skoro ją wyrzucili za
niekompetencję, z pewnością mogła podać jej dane. Scarpini zapewne powiedział praw-
dę, skąd miał jej numer, i Tristan powinien uwierzyć. Nie zapomni jego spojrzenia, gdy
pokazywał jej zdjęcie Scarpiniego, ściskającego ją na pogrzebie matki. Gdy Tristan
składał swą pospieszną propozycję matrymonialną, wyobrażał sobie idealne życie bez
problemów. Pewnie przeklina dzień, w którym zakładał, że będą dobraną parą".
Odezwał się interkom. Ella podeszła do ściany ze ściśniętym żołądkiem. Dosyć już
[ Pobierz całość w formacie PDF ]