[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednak zdołała zaprotestować:
- Nie możesz tu zostać, Eliot. Musisz iść do domu.
- I mam spędzić całą noc martwiąc się o ciebie?
- Ale twoja matka... a poza tym tu nie ma na czym
spać.
- Dzwoniłem już do matki. A prześpię się na
kanapie.
- Jesteś taki dobry - wyszeptała.
- Dobry? - powiedział tak ostro, jakby go obraziła.
- Nie, ja nie jestem dobry, moja droga.
NIEROZERWALNE WIĘZY
NIEROZERWALNE WIĘZY
Wyciągnąła do niego drżącą dłoń i uchwyciła jego
palce.
- Jesteś - stwierdziła, położyła jego rękę między
policzek a poduszkę i w tej pozycji zasnęła. Obudziła
się w nocy tylko raz, czuła palenie w gardle. Eliot
mówił do niej łagodnie i podał jej lekarstwo.
- Nie odchodź - westchnęła i zasnęła z powrotem,
a kiedy obudziła się rano, gorączka już zniknęła.
Głowę miała opartą na jego ramieniu, obejmował ją
i przytulał do siebie.
Bolało ją gardło, miała zatkany nos i świszczało jej
w płucach, ale nigdy nie czuła się równie szczęśliwa.
Była to cudowna chwila, leżała spokojnie i czuła obok
siebie jego ciepło. Skóra była gładka, a ciało silne.
Słyszała jak mocno i regularnie bije jego serce. Otaczał
ją ramieniem tak, że ręka spoczywała na jej biodrze
i przez nocną koszulę czuła dotyk palców. Zastanawiała
się, czy ślad po tych palcach zostanie jej na całe życie.
Myślała, jak by to było, gdyby pocałował ją w szyję
i niżej, gdyby jego ręka pieściła całe jej ciało.
Jaka ja jestem głupia, pomyślała. Drżała z pod
niecenia, które ją przerażało. Wydało się jej, że usłyszała
jakąś zmianę rytmu oddechu Eliota. Zamruczał coś
i obrócił się, oparł głowę o jej włosy i objął drugim
ramieniem. Uśmiechnęła się, czuła się bezpieczna
i zasnęła.
Kiedy znowu się obudziła, Eliota nie było przy
niej. Przez chwilę dziwiła się, dlaczego czuje się taka
opuszczona, ale po mężczyźnie nie zostało ani śladu.
Nawet poduszka była wygładzona.
Czy to był tylko sen? Czy to podświadomość
wyprawiała takie harce? Ale nie, przecież pamiętała
swoje sny. Śniły jej się erotyczne fantazje, które
sprawiały, że czerwieniła się, kiedy je sobie przypom
niała, a w jego ramionach czuła się po prostu
bezpiecznie.
68
69
Tak, ale przyzwyczaić się do tego uczucia, pomyślała
Tiffany, byłoby równie niebezpiecznie, jak poddać się
jego potędze.
Kiedy wszedł na górę, umyła się już i wzięła
wszystkie tabletki, siedziała na łóżku i czesała się.
- Pomogę ci - zaproponował i postawił tacę na
szafce z szufladami.
- Nie... nie, dam sobie radę. - Zaczerwieniła
się. Nie mogła uwierzyć, że spali w tym samym
łóżku, a jednak wspomnienie tkwiło w jej umyśle
i... w jej ciele.
- Tak będzie prościej - zdecydował i wziął do ręki
szczotkę. Zawstydziła się i odwróciła od niego.
Usiadł obok niej na łóżku i zręcznie zaczął ją czesać.
- To niemożliwe - powiedział - to jest trwała, to
nie są twoje naturalne włosy.
- Nie, to nie jest trwała, zawsze takie miałam,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]