[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siedziała z zało\onymi rękami, gdy ktoś planuje mnie okraść!
- Policja...
- Policja dotychczas w niczym nam nie pomogła - prychnęła Lilah. - Czy wiesz, \e
Interpol poszukuje Livingstona i jego wspólników ju\ od piętnastu lat? Po tym, jak postrzelił
Amandę i zabrał nasze papiery, nikomu nie udało się go odnalezć. Jeśli Caufield i Livingston
są tym samym człowiekiem, to same musimy strzec swojej własności.
- Nawet jeśli on zechce przestrzelić ci mózg? Lilah rzuciła mu krótkie spojrzenie przez
ramię.
- Pozwól, \e o mój mózg ja sama będę się martwić, profesorze. Ty się zajmij swoim.
- Nie jestem \adnym geniuszem - wymamrotał i zdziwił się, gdy Lilah uśmiechnęła się
szeroko. Na widok wyrazu jego twarzy zatrzymała się na ście\ce.
- Max, doceniam twoją troskę, ale naprawdę nie musisz się o mnie martwić. Mo\e
poczekasz chwilę na tym murku? Muszę wejść do środka i zabrać swoje rzeczy.
Max z grymasem przysiadł na murku, pośród tłumu hałaśliwych turystów. Większość
z nich miała ramiona spieczone na raka. Spojrzał na swoje ręce i ze zdziwieniem zauwa\ył na
nich opaleniznę.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak wiele w jego \yciu się zmieniło. Był opalony. Nie
miał \adnego rozkładu zajęć. Zajmował się rozwiązywaniem kryminalnej zagadki oraz
przełamywaniem murów dzielących go od niewiarygodnie atrakcyjnej kobiety.
W chwilę potem niezmiernie atrakcyjna kobieta, ju\ w cywilnym ubraniu, wyszła z
budynku. Wzięła go za rękę i razem poszli w stronę parkingu.
- Poprowadzisz? - zapytała.
- Dobrze, ale najpierw muszę ci coś pokazać - powiedział Max. Usiadł za kierownicą i
wziął do ręki du\ą kopertę. - Przejrzałem masę ksią\ek w bibliotece i natrafiłem na wzmianki
o twojej rodzinie w ró\nych historiach i biografiach. Szczególnie jedna powinna cię
zainteresować.
- Hm - mruknęła Lilah, wyciągając się ju\ w fotelu do drzemki.
- Zrobiłem kopię - ciągnął Max. - To fotografia Bianki.
Lilah wyprostowała się gwałtownie.
- Naprawdę? Fergus po jej śmierci zniszczył wszystkie portrety, więc nigdy jej nie
widziałam!
- Owszem, widziałaś - zaśmiał się Max. - Widzisz ją za ka\dym razem, gdy
spoglądasz w lustro.
Podał jej kopię zdjęcia. Lilah nie odezwała się ani słowem, tylko podniosła dłoń do
własnej twarzy. Czy to dlatego czuła tak silną więz z prababką? Coś ścisnęło ją w gardle.
- Była piękna - powiedział cicho Max.
- Taka młoda - westchnęła Lilah. - Gdy zmarła, była młodsza ode mnie. Na tym
zdjęciu jest ju\ zakochana. To widać w jej oczach.
- Ma na sobie szmaragdy.
- Tak, widzę. - Podobnie jak Max, Lilah przesunęła palcem po zarysie klejnotów. -
Jakie to musiało być dla niej trudne, kochać jednego mę\czyznę i jednocześnie być związaną
z drugim. Ten naszyjnik... symbol obowiązku wobec mę\a i pamięci o dzieciach.
- Tak to właśnie widzisz?
- Tak. Myślę, \e czuła się bardzo związana z tym naszyjnikiem, inaczej nie
schowałaby go. - Wsunęła zdjęcie z powrotem do koperty. - Dobra robota, profesorze.
- To zaledwie początek.
Podniosła wzrok na jego twarz i splotła palce z jego palcami.
- Lubię początki. Stwarzają tyle ró\nych mo\liwości. Pojedziemy teraz do domu i
poka\emy to wszystkim, ale najpierw mamy coś do załatwienia.
- Co?
- Jeszcze jeden początek. Potrzebujesz jakichś ubrań.
Nie znosił zakupów. Powtarzał jej to wielokrotnie, ale ona zwyczajnie go zignorowała
i ciągnęła od jednego sklepu do drugiego. Udało mu się postawić na swoim przy
fluorescencyjnej koszulce, Lilah jednak nie oddała pola przy następnej, ozdobionej obrazkiem
homara w stroju szefa kuchni.
Ekspedientki zupełnie jej nie onieśmielały. Spokojna i rozluzniona, niespiesznie
\eglowała przez proces selekcji i zakupów. Większość sprzedawczyń zwracała się do niej po
imieniu. Lilah chętnie wdawała się w pogawędki, niespostrze\enie wypytując o mę\czyznę
pasującego do opisu Cauftelda.
- Czy ju\ skończyliśmy? - zapytał Max \ałośnie, wychodząc z kolejnego sklepu. Lilah
Wybuchnęła śmiechem.
- Niezupełnie - odrzekła, patrząc na niego z wyrazną przyjemnością. Był wymęczony,
poirytowany i absolutnie czarujący. Obydwiema rękami podtrzymywał stertę pakunków.
Włosy opadały mu na oczy. Odgarnęła je. - A co z bielizną?
- Nie, to...
- Chodz, Tu zaraz jest sklep, w którym mają piękne rzeczy. Tygrysie wzory,
nieprzyzwoite nadruki, czerwone serduszka...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]