[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nowała Ghayda. Myślę, że wini się za jej śmierć. Próbowałam mu to wyperswado-
wać, ale nic do niego nie trafia. Oboje byli wtedy tacy młodzi i lekkomyślni. I tacy
piękni... Wiedzieli, jak zdradliwa jest pustynia, i oboje są za to odpowiedzialni -
zakończyła szejkha, wzdychając, i odwróciła się ku schodkom.
Beth podążyła za nią, wzruszona owym wyznaniem. Potraktowała je jako
znak akceptacji. Miała taką ochotę pobiec do Khala i przytulić go mocno, tak aby w
końcu uleciał z niego cały ten smutek i ból.
Dość tego! Zejdz na ziemię, dziewczyno! - ofuknęła się. To tylko jedna noc
na plaży... Dla niej to magiczny pierwszy raz i nigdy tego nie zapomni, ale on... Dla
niego to nic nie znaczy i wątpliwe, czy w ogóle jeszcze go spotka. Nieważne, czy
jego matka zaczęła snuć jakieś bajeczne plany, i o czym marzy Beth.
- Bardzo dziękuję za zaufanie, Wasza Wysokość. Bardzo mi przykro z powo-
du śmierci księżniczki. Nie wiem, jak mogłabym pomóc...
- Wystarczy, że tu jesteś i że mnie wysłuchałaś - odparła królowa i pogłaskała
jÄ… po twarzy. - 'Ma' salama, Beth. Odejdz w pokoju, dziecko.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Minęło wiele miesięcy, odkąd Beth wróciła do domu, ale nie mogła się przy-
zwyczaić do zimnych deszczowych dni. Gorące słońce pustyni i upojna noc spę-
dzona z Khalem zdawały się być snem. Naciągnęła kołnierz kurtki i szybkim kro-
kiem pomaszerowała w kierunku sklepu. Zapowiadał się pracowity dzień. Po raz
pierwszy miała reprezentować swój dział na dorocznym zebraniu dotyczącym wy-
stawy bożonarodzeniowej. Pracowała nad prezentacją całą noc.
Zatrzymała się gwałtownie na widok limuzyny pod sklepem. Któż inny mógł-
by podróżować z tak liczną ochroną? Zcisnęła mocno czasopisma, które zamierzała
przejrzeć podczas przerwy na lunch. Prasa prześcigała się w publikowaniu zdjęć
najbardziej pożądanego kawalera w świecie arabskim i spekulacji na temat jego
ożenku. Nawet wieści o powstaniu w pustynnym królestwie przebrzmiały bez
większego echa. Wszyscy wiedzieli, że szejk musi się ożenić - kwestia tylko z kim i
kiedy.
Cóż, na pewno nie z ekspedientką z Liverpoolu - podsumowała i ruszyła w
kierunku drzwi wejściowych. Portier powitał ją przyjaznym dzień dobry", po
czym zaczął coś mówić o szejku.
- Cóż, wiadomo było, że w końcu nas odwiedzi. Ostatnio nie było mnie w
pracy, kiedy był w Liverpoolu.
- Ale musiałaś go poznać, kiedy pojechałaś odebrać nagrodę.
Beth, zawsze pogodna i towarzyska, tym razem nie miała ochoty na poga-
wędkę. W głowie kołatała jej tylko jedna myśl: Khal tutaj? Jednak musiała coś od-
powiedzieć. Wszyscy wiedzieli, że odebrała nagrodę z rąk samego szejka.
- Owszem, spotkałam go, ale tylko przelotnie.
Szybko skierowała się do windy, błagając w duchu, by nie musiała długo cze-
kać, gdyż portier mógłby zauważyć rumieniec, który wykwitł na jej twarzy.
Udało jej się zachować spokój, kiedy Khal pojawił się w sali w towarzystwie
S
R
dyrektora, który przedstawił go pracownikom. Wyglądał wspaniale w ciemnym
garniturze, idealnie dopasowanym do jego sylwetki, i pachniał zmysłowo i tak zna-
jomo. Usiadł dokładnie naprzeciw niej. Nawet wtedy udało jej się zachować spo-
kój. Jednak nie była pewna, jak długo będzie w stanie znieść jego badawczy wzrok.
- Panno Torrance - poprosił służbowym tonem. - Prosimy o pani sugestie.
Oj, mam ja dla ciebie parę propozycji! - pomyślała rozezlona. Jak on mógł
odejść tak bez słowa po tym, co między nimi zaszło? To nie był zwykły seks, lecz
miłość, bliskość, czułość. A przynajmniej z jej strony. A on nawet się z nią nie po-
żegnał przed wyjazdem.
Otrząsnęła się. Przeszłość to przeszłość, nie ma sensu do niej wracać. Liczy
się tylko teraz. Liczą się interesy, a nie zamki na piasku. Musi się zebrać w sobie i
pokazać, że jest prawdziwą profesjonalistką. Przyszła tu w imieniu pracowników
swojego działu i nie zamierza ich zawieść.
Wymyślił najgłupsze powody, by przyjść na zebranie. Nikt nie śmiał kwestio-
nować jego decyzji. Na jeden dzień zajął biuro dyrektora, a teraz musiał tu siedzieć,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]