[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siebie zmienionym głosem:
Widzisz ró\nicę?
Rozdział 6
Ja... Tak, widzę zgodziła się Jade z wdziękiem szwankującego robota.
To dobrze.
Blade światło i nastrojowe cienie, prześwitujące przez kurtynę papierowych
serpentyn, mieniły się jak na zwolnionym filmie, dodając erotycznej aury do i tak
zjawiskowej urody Jade. Nie mógł przestać na nią patrzeć, przestać jej po\ądać, i
nie mógł sobie wyobrazić bardziej nieodpowiedniego momentu z dwiema
setkami ludzi parę kroków dalej \eby sobie z tym jakoś poradzić.
Jeszcze tylko jedno dotknięcie, powiedział sobie, pieszcząc opuszkami palców
jej gładką jak atłas szyję. Nigdy nie czuł się tak namiętnie, tak \arliwie zachęcany.
Nabrał głęboko powietrza w płuca, przestrzegając się; \e jeśli natychmiast nie
przestanie, straci nad sobą kontrolę.
Byli dorosłymi ludzmi. Znajdowali się w miejscu publicznym. Przecie\ nie
chce wziąć jej przy ścianie. W ka\dym razie nie tutaj i nie za pierwszym razem.
Ale jeśli nie dotknie jej znowu, przynajmniej jeden raz, powa\nie nadwerę\y swoje
poczucie męskości.
Schylił głowę i serią leciutkich pocałunków ruszył śladem swoich palców.
Jakim cudem mógł przestać, jeśli Jade dalej go ośmielała tymi delikatnymi ruchami
bioder...
Zsunął jedno z ramiączek jej czarnej aksamitnej sukienki i czułymi
pocałunkami zaczął znaczyć linię ramion i szyi. Nowa fala dręczącego po\ądania
rozlała się po jej ciele, wyrywając i gardła tłumiony szept.
A... jaki to rodzaj pocałunków?
Na specjalne zamówienie odparł, poprawiając ramiączko sukienki Jade.
Tylko dla ciebie. Ich oczy się spotkały i w akompaniamencie wspólnego
miłosnego jęku zanurzyli się w po\ądaniu, od którego nie ma odwrotu.
Och, Spencer... wyszeptała Jade, odchylając głowę do tyłu w zaproszeniu
do dalszych pieszczot.
Tak, Jade, jestem z tobą.
Owinęła ramiona wokół jego szyi i Spencer znowu poczuł, \e jej noga unosi
się, odchylona na zewnątrz. Tym razem bez wahania podniósł sukienkę. Trudno,
mo\e jednak się mylił. Ona chyba chce, \eby ją wziął przy tej ścianie. Dobrze
więc, jeśli tak, zrobi wszystko, \eby jej nie zawieść. Albo, próbując, umrze... w
pełni szczęścia.
Nagle, nie wiadomo skąd, dotarł do nich i poraził jak piorunem wzmocniony
przez mikrofon głos Megan Sloan.
Nikt z nas nie przypuszczał, \e prze\yjemy tego wieczoru a\ tyle
niespodzianek. Ale na tym właśnie polega zabawa i po to są kole\eńskie zjazdy.
Niespodzianki w znacznej mierze składają się na sukces takich spotkań po latach.
A jeśli ju\ mówimy o sukcesie, chciałabym oddać mikrofon przewodniczącej
naszego roku, która dziesięć lat temu wygłaszała z tego miejsca mowę po\egnalną.
Osobie, która uczyniła zadość przeznaczeniu, jakie jej zgodnie wywró\yliśmy.
Dziewczynie, która wygrała tytuł Kogoś, kto na pewno odniesie sukces . Jade
Macleod!
Jade zesztywniała w ramionach Spence a, gdy w sali rozległy się wiwaty.
Jade? Głos Megan zahuczał jak syrena alarmowa. Jesteś tu?
Moje przemówienie ocknęła się, wyrywając się w popłochu z objęć
Spencera. Jak ja wyglądam? Przesunęła dłońmi po policzkach, a potem
wygładziła przód sukienki, kiedy Spence troskliwym gestem ściągnął jej rąbek do
kolan.
Idz, zwycię\aj, szefowo powiedział, rozsuwając kurtynę z papierowych
wstą\ek, i lekko ją popchnął. Będziesz olśniewająca.
I była. Elokwentna i swobodna, a\ do chwili kiedy na scenę wkroczył kolega z
jej klasy, a teraz nauczyciel w miejscowej szkole podstawowej, Rory Buchanan, i
poprosił ją, \eby zaprosiła uczniów z szóstej klasy na wycieczkę na Kapitol i do
swojego biura.
Spence wstrzymał oddech. Zastanawiał się, jakim kłamstwem Jade wykręci się
od tej propozycji, bo przecie\ nie ma ju\ na Kapitolu \adnego biura.
Zobaczę, co da się zrobić, ale...
Zanim skończyła zdanie, Rory przytulił ją do siebie, a po sali przetoczyła się
następna fala aplauzu.
Ty nigdy byś nas nie zawiodła wtrąciła Megan, prowokując kolejną burzę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]