[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będzie groził zakwestionowaniem mojego prawa do dziedziczenia po dziadku.
Jego zdaniem fakt, że poprzysiągłem nigdy się nie żenić i że obecnie jestem
kawalerem, oznacza, że złamałem niepisane rodzinne prawo. Chodzi o to, że
dziedzic musi spłodzić męskiego potomka. Villa Manos to świętość, jak już
mówiłem. Jest w rodzinie od ponad pięciuset lat i nie cofnę się przed niczym,
żeby pozostała moja. Przed niczym! Na chwilę umilkł, po czym dodał z
gniewem: Tino myśli, że zapędził mnie w kozi róg i że mu zapłacę, byleby
tylko zachować posiadłość. Zdaniem prawników małżeństwo to jedyny
skuteczny sposób na zablokowanie jego planów.
Dlaczego nie znajdzie pan kogoś, kogo naprawdę będzie pan chciał
poślubić? zapytała Lizzie. Człowiek o pańskiej pozycji...
Co takiego? Przerwał jej natychmiast. Chodzi o mój majątek, tak?
Właśnie dlatego jestem kawalerem i nie zamierzałem się żenić. Bogactwo
przyciąga pewien typ kobiet, tak jak krew przyciąga rekiny. Nasze
małżeństwo będzie inne. Otrzyma pani honorarium za przyjęcie obrączki i
mojego nazwiska. Tino nie ma serca do długotrwałej walki. Kiedy zobaczy
moją żonę, zniechęci się i odpuści, a wtedy nasze małżeństwo zostanie
anulowane.
31
R
L
T
Lizzie zadrżała, słysząc niewyobrażalny chłód w jego glosie. Nie
wątpiła, że dla własnego dobra powinna natychmiast wrócić do Anglii i jak
najszybciej zapomnieć o tym człowieku. Tylko co z rodziną? W tej sytuacji
absolutnie nie mogła myśleć tylko o sobie.
Ma pani dwa wyjścia odezwał się Ilios, kiedy milczenie
nieprzyjemnie się dłużyło. Albo zgodzi się pani mnie poślubić i tym samym
zapewni rodzinie finansowe bezpieczeństwo, które podobno jest dla pani tak
istotne, albo pani odmówi i poniesie konsekwencje. Zrobię, co w mojej mocy,
by odzyskać dług. Proszę potraktować moje słowa śmiertelnie poważnie.
Dwa wyjścia? Bardzo się mylił. Nie miała absolutnie żadnego wyboru.
Lizzie uniosła głowę i spojrzała z powagą na Iliosa.
W porządku, wyjdę za pana poinformowała go. Chociaż w swoich
kalkulacjach nie uwzględnił pan jednej rzeczy.
Mianowicie?
Wspomniał pan, że Villa Manos i ziemia przechodzą z ojca na syna.
Wymownie uniosła brwi.
Tak właśnie będzie przytaknął. Mamy dwudziesty pierwszy wiek.
Dzieci przychodzą na świat, nawet jeśli ich rodzice nie widzieli się na oczy, o
małżeństwie nie wspominając.
Tylko co z miłością? westchnęła Lizzie. Pewnego dnia zakocha się
pan i...
To się nigdy nie wydarzy przerwał jej. Nie wierzę w to, co nazywa
pani miłością, i wcale jej nie chcę. Nie wierzę również, że istnieje kobieta,
która urodziłaby mi dzieci, wychowywała je i na jakimś etapie życia nie
wykorzystała tego atutu dla własnej korzyści. Gorycz w głosie Iliosa
świadczyła o tym, że ten temat wzbudzał jego silne emocje. Kiedy nadejdzie
odpowiednia pora, zostanę ojcem jednego syna, ewentualnie dwóch.
32
R
L
T
Wytypowana w tym celu kobieta dostarczy jajeczka i dziecko zostanie
urodzone przez matkę zastępczą. %7ładna z tych kobiet nigdy się nie dowie, kim
jestem, to nie ich sprawa. Zostaną sowicie wynagrodzone, a synowie
wychowają się ze mną.
Ale w ten sposób nigdy nie poznają matki. Lizzie nie była w stanie
ukryć szoku. Nie martwi się pan tym, jak to na nich wpłynie?
Ani trochę. Będą dorastali ze świadomością, że ciąże zostały
zaplanowane i że ich narodziny nie były dziełem przypadku. Dowiedzą się
również, że dzięki moim decyzjom uniknęli finansowego wykorzystywania.
Nauka, co to znaczy nosić nazwisko Manos, zajmie im zbyt wiele czasu, żeby
się mieli przejmować nieobecnością osoby, którą mogliby nazywać matką. W
przeciwieństwie do wielu innych dzieci, nie będą żyli w przekonaniu, że
kocha ich ona ponad wszystko, i nie przeżyją wstrząsu, dowiadując się
pewnego pięknego dnia, że wcale tak nie jest.
To spotkało pana, prawda? zapytała Lizzie cicho, ponownie
przepełniona współczuciem dla małego, opuszczonego chłopca, z którego
wyrósł ten wyniosły, zgorzkniały mężczyzna.
Proszę sobie darować tę tanią psychoanalizę wycedził Ilios. Chcę
tylko spłaty mojego długu, nie oczekuje od pani niczego więcej.
Przez długi czas oboje milczeli, aż w końcu Lizzie pomyślała, że ma
dosyć wrażeń jak na jeden dzień. Czuła coraz większe zmęczenie i choć uwa-
żała, że ucieczka w sen to zwyczajne tchórzostwo, w końcu wyczerpanie
zwyciężyło i przymknęła powieki.
Ilios zastanawiał się, dlaczego nie cieszy go fakt, że osiągnął swój cel.
Popatrzył na śpiącą Lizzie i doszedł do wniosku, że przynajmniej będzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]