[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kanapie i rozbite szkło.
Zmarszczyła czółko.
- Mamusiu, gdzie są moje pieniążki?
Okazało się, że odpowiedź brzmi "nie ma ich". Zniknęły bez śladu,
razem z torbami. Amber stała w kuchni kompletnie otępiała. Kuchenka
została przewrócona, a wszystkie brudne naczynia zrzucono z blatów i
leżały teraz w skorupach na podłodze.
Do Amber dotarło głośne szlochanie Sophie. Jej samej chciało
się płakać. To było straszne.
Quint podszedł i położył dłonie na jej ramionach.
- Spokojnie - powiedział. - Nie zostawię cię samej.
- Czuję się taka samotna - szepnęła. - Quint, dlaczego ktoś to zrobił?
-Włamał się i wszystko porozwalał?
- Moim zdaniem to bezsensowna destrukcja.
- Ja stawiam na frustrację. Mam już cały scenariusz. Ten facet z zoo i
kobieta ze sklepu pracują razem. Założę się, że kiedy biegła przez
afrykańską wioskę, przekazała mu jakoś torebkę, a potem gdzieś się
spotkali. Okazało się, że monety nie było w torebce, więc wpadli w
złość i przyszli szukać jej tutaj.
-Wiedzą, gdzie mieszkam?
- Kochanie, muszą wiedzieć. Mizell przyłapał faceta w twoim domu,
pamiętasz?
- O mój Boże. - Drżąc, wtuliła twarz w ramię Quinta. Przez chwilę po
prostu trzymał ją w objęciach.
- Musimy zawiadomić policję - powiedział w końcu. - A potem
zabieram was do mojego domu.
- Nie. - Amber odsunęła się od niego.
-To jedyne wyjście. Nie możecie tu zostać.
I, niestety, miał rację.
- Do ciebie też nie mogę się wprowadzić. Uśmiechnął się
niespodziewanie.
- Jak to ładnie brzmi - "wprowadzić się do mnie". Ale dobrze wiesz, że
nie o to mi chodziło.
Mieszkam w ogromnej rezydencji i starczyłoby miejsca dla dziesięciu
osób. Z uporem pokręciła głową.
-Wykluczone. Mam pracę. Potrzebne mi miejsce na wstawienie
maszyny do szycia. Mam tylko nadzieję, że jej nie zniszczyli. Wiesz, że
muszę skończyć to zamówienie, a potem ...
-A potem co?
- Nic. - Ale w myślach dodała: wyjeżdżamy stąd. To jest znak z niebios,
że za długo tu siedziałyśmy.
Quint spojrzał na leżący na ziemi telefon, a potem na wyrwane ze
ściany druty. Wzruszył ramionami i odczepił od paska telefon
komórkowy.
- Zadzwonię na policję, a ty zacznij zbierać rzeczy, które chcesz zabrać.
Potem wynosimy się stąd.
Mówił to tak pewnym tonem, że jej obiekcje po prostu się rozwiały.
Poza tym nie miała dokąd pójść. A skoro będą z nimi mieszkać Sophie i
Octavia, między Amber a Quintem na pewno nic się nie wydarzy. W
każdym razie nic, przez co zmieniłaby swoje postanowienie wyjazdu z
miasta.
- Rany!
Odwróciła się na pięcie, słysząc cichy okrzyk. W drzwiach stał Mizell z
wytrzeszczonymi oczami i otwartymi ustami. Zajęty telefonem Quint
nie zauważył go. Amber ruchem ręki nakazała chłopakowi wyjść na
zewnątrz i poszła za nim.
- Mizell, co tu się stało? - zapytała, obserwując go bacznie.
-Wiem, co myślisz. - Chłopak zrobił żałosną minę. - Uwierz jednak,
Amber, że nie zrobiłbym ci czegoś takiego.
- Jesteś pewien? Bo ja już zgłupiałam. Jeśli się okaże, że miałeś z tym
coś wspólnego ...
- Nigdy! - Zacisnął pięści. - Możesż mi ufać, naprawdę. Chętnie
wziąłbym tę nagrodę, ale nie posunąłbym się do czegoś takiego!
Patrzyła na niego dłuższą chwilę.
-Wierzę ci, Mizell- powiedziała w końcu. - Nie zawiedź mnie.
Tymczasem w podłym motelu przy Imperial Beach Vilma oj Phi l
stanęli przed ogromnym zadaniem, które wcale im się nie uśmiechało.
Wyposażeni w katalogi monet zaczęli porządkować stosy
jednocentówek, pokrywających całe łóżko i sypiących się na podłogę.
- Pięćdziesiąt tysięcy doków - mruknęła Vilma. - Powtarzaj to sobie.
Pięćdziesiąt tysięcy doków.
- Octavio? Jesteś tu?
Quint zajrzał do solarium. Chciał jak najszybciej mieć za sobą
poinformowanie ciotki, że sam nalegał, by Amber z Sophie zamieszkały
u nich.
- Co się dzieje, Quintinie? - Octavia wstała z jednej z białych
skórzanych kanap.
-No, ja ...
Otworzyła szeroko oczy.
- Quintinie, o czym usiłujesz mnie zawiadomić? Nie strasz swojej
ciotki.
Roześmiał się nerwowo.
- Zaprosiłem gości, zostaną parę dni.
- Co takiego?
- Przywiozłem Amber i Sophie Brannigan. Czekają w holu. Chciałbym,
żebyś zeszła i powitała je jak rodzinę królewską.
- Sprowadziłeś do domu tę kobietę?
Quint kochał ciotkę Octavię, ale nie zamierzał tolerować jej klasowych
uprzedzeń. Spojrzał w jej pełne oburzenia oczy i miał nadzieję, że go
zrozumie i uwierzy mu.
- Dom Amber został splądrowany przez kogoś, kto szukał tej przeklętej
monety. Pozostanie w domu byłoby dla niej zbyt niebezpieczne, a nie
ma dokąd pójść. To moja wina ...
-Twoja wina? Jak to twoja wina? To jej córka ukradła monetę.
- Nie mamy pewności, że Sophie ją wzięła. A nawet jeśli wzięła, to ja
rozpętałem całą aferę, kiedy upuściłem kolekcję. Gdyby zaś głębiej się
zastanowić, to właściwie wszystko stało się przez Jiggsa. Au!
Piesek po cichutku zakradł się od tyłu, zaatakował prawą kostkę Quinta
i wgryzł się w skarpetkę.
Quint patrzył groźnie na warczącego, włochatego stwora. Niektóre
rzeczy nigdy się nie zmieniają.
- Octavio - oznajmił - bądź gościnna. Skoro ja mogę znosić to
nieznośne zwierzę, ty możesz znieść dwie osoby, które ... - Które co?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]