[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Cristo - powiedziała pod koniec wieczoru, martwiąc się, czy nie była głupia, tak
bardzo mu ufając. - Czy nie będzie ci przeszkadzać, jeśli do ślubu będę spać sama?
Zmarszczył brwi.
- Nie, jeśli to dla ciebie ważne.
- Mama wkrótce przyjeżdża. Będę się czuła swobodniej.
Tydzień pózniej wzięli ślub w małej świątyni wznoszącej się nad portem. Erin mia-
ła na sobie dopasowaną suknię z białej koronki, zamówioną u projektanta z Aten. Jej
matka uważała, że nie wypada brać ślubu w bieli, jeśli ma się dwoje dzieci, ale Erin nie
widziała powodu, by rezygnować z dziewczęcych marzeń. W końcu kochała Crista Do-
nakisa i wolała patrzeć w przyszłość z optymizmem.
Tradycyjną uroczystość prowadził brodaty kapłan w długiej ciemnej szacie. Ko-
ściółek był pełen ludzi i bukietów. Erin czuła zapach kadzidła i wianka z kwiatów poma-
rańczy, który miała na głowie. Podobało jej się to, że trzyma Crista za rękę. W jego
oczach był spokój. Po raz pierwszy poczuła, że ich przeznaczeniem jest być ze sobą.
Przed ślubem mieli mnóstwo zajęć. Musiała zabrać Nualę do Aten na zdjęcie gip-
su. Na szczęście wszystko było w porządku. Potem pojechała po suknię. Następnego dnia
poznała Vasosa Denesa, gdy przyszedł zobaczyć się z dziećmi. Początkowo był sztywny
i milczący, ale gdy przestał się denerwować poczynaniami żony i ich skutkami, zrelak-
sował się i Erin stwierdziła, że jest uroczym mężczyzną. Zdziwiła się, gdy Cristo wyja-
śnił jej, że firma ojca stoi na krawędzi bankructwa, ale starszy człowiek nie chce skorzy-
stać z pomocy finansowej syna. Zrozumiała, od kogo Cristo nauczył się zasad, i nawet
jeśli jego wybuchowa natura walczyła z nimi i czasem zwyciężała - jak wtedy, gdy ją za-
szantażował - wiedziała, że stara się je szanować i działać zgodnie z nimi.
Zrobiła gest dla Crista i dla Vasosa i zabrała dzieci z wizytą do Appollonii. Będąca
pod wpływem leków uspokajających starsza kobieta na widok blizniąt osłupiała, a potem
łzy zaczęły jej płynąć po policzkach. Przepraszała niezgrabnie za swoje machinacje. Jej
L R
T
zachwyt Cristem i radość na widok Lorcana i Nuali wzbudziły w Erin litość. Wiedziała,
że dużo czasu upłynie, nim wybaczy przyszłej teściowej, ale zdecydowała się spróbować.
Cristo oddał się spędzaniu popołudnia z blizniętami. Patrzyła, jak reagują na jego
zainteresowanie. Zauważyła szokujące podobieństwo ich silnych osobowości i wiedziała,
że wyjście za mąż za Crista to właściwy krok. Lorcan już uczył się, że gdy ojciec mówi
 nie", to ma właśnie to na myśli, a Nuala nie wpadała tak często w furię. Gdy pierwszy
raz nazwała Crista tatusiem, przyznał się Erin, że czuje się, jakby wygrał na loterii.
Jej matka przyjechała w towarzystwie Toma i Melissy. Sam nie przyjął zaprosze-
nia, ale przysłał luksusowy prezent. Na dzień przed ślubem Cristo zabrał wszystkich na
przejażdżkę jachtem. Był znakomitym gospodarzem, miał wspaniały humor i Erin ode-
brała to jako komplement: był szczęśliwy, że się pobierają. W czasie ostatniego tygodnia
żałowała, że poprosiła go, by do dnia ślubu spali oddzielnie. Tęskniła za intymnością i
bliskością. Cristo bardzo starał się dawać jej dużo przestrzeni. Kilka razy obudziła się
wcześnie i próbowała zebrać się na odwagę i pójść do jego sypialni. Dlaczego wciąż ka-
rze się za to, że go pragnie? Dlaczego pozwoliła, by podejrzenia Sama kazały jej wątpić
w szczerość Crista?
W samochodzie, w drodze z kościółka mąż wziął ją za rękę i z zadowoleniem do-
tknął platynowej obrączki na jej palcu.
- Teraz jesteś moja.
- Stwierdzenie w stylu jaskiniowca - zauważyła.
- Przypuszczam, że zaniesienie cię na górę, zanim podejmiemy naszych gości, by-
łoby jeszcze bardziej w tym stylu? - Spojrzał ogniście na jej czerwoną jak burak twarz.
- Przerażasz mnie, bo wiem, że jesteś do tego zdolny - przyznała.
- Byłem czystym jaskiniowcem, gdy cię zaszantażowałem, byś przyjechała do
Włoch - zgodził się, śmiejąc się. - Robię z tobą szalone rzeczy, których nie robiłem z
żadną inną kobietą. Włochy miały być egzorcyzmami...
Spojrzała na niego zaskoczona, próbując nie wyobrażać sobie, jak podniecające by-
łoby, gdyby zaniósł ją od razu do sypialni. Na tym polegał problem. Może był jaskiniow-
cem, ale na jakimś poziomie lubiła tę jego cechę. Podobało jej się, że jest dla niego takim
przedmiotem pożądania.
L R
T
- Egzorcyzmami?
- Nie mogłem przestać myśleć o tobie i o tym, jak dobrze było nam w łóżku. Bu-
dziło to moją wściekłość. Myślałem, że jeśli cię znów zobaczę, prześpię się z tobą, to
rozczaruję się i zdołam wyrzucić cię że swego życia. Och, czyż nie zadziałało to napraw-
dę wspaniale? - powiedział z autoironią. - Minęły zaledwie trzy tygodnie, a my jesteśmy
po ślubie!
- Czy z Lisandrą też brałeś ślub tutaj? - spytała, nie mogąc pohamować ciekawości.
- Ależ skąd. To było wielkie towarzyskie wydarzenie w Atenach. Lisandra lubi ro-
bić furorę.
- Kościółek tutaj i prosta ceremonia były piękne - rzekła miękko.
- Ty i Lisandra bardzo się różnicie.
Czy żałuje? Poczuła lekki ból w okolicach serca. Widziała zdjęcia jego byłej żony,
która była wyrafinowaną kobietą. Większość ludzi stwierdziłaby, że tym razem trafił go-
rzej. Czy to dla niej coś znaczy? Czy jest nadwrażliwa? Zwiat kręci się raczej dzięki
praktycznemu podejściu do życia, a nie miłości. On nie musi jej kochać. Ewidentnie nie
ma tej iskry, by móc obudzić w nim takie uczucia. Bo inaczej zakochałby się w niej kie-
dyś, na początku ich związku.
- Złożyłaś wizytę mojej matce, zgodziłaś na jej obecność na naszym ślubie i po-
traktowałaś ją jak krewną - sprecyzował. - Lisandra nigdy by jej nie wybaczyła.
- Ja też jej nie wybaczyłam.
- Jednak chcesz spróbować. Jestem ci za to bardzo wdzięczny - powiedział cicho. -
Miałaś sposobność, by się zemścić, wykluczając ją z rodziny, ale tego nie zrobiłaś. To
było wspaniałomyślne.
- Ona naprawdę żałuje tego, co zrobiła. Wszyscy popełniamy błędy.
Chwycił ją za rękę, otoczył policzek drugą dłonią i pocałował z pożądliwą gotowo-
ścią, która sprawiła, że przez jej ciało przepłynęła fala energii.
- Niszczę twój makijaż - jęknął.
- Nie szkodzi - szepnęła bez tchu, patrząc na niego błyszczącymi oczami.
Podał jej chusteczkę.
- Goście czekają, ale najpierw... mam dla ciebie prezent.
L R
T
Podał jej maleńkie pudełeczko. Otworzyła je. W środku była obrączka z diamen-
tami, symbol wiecznej miłości.
- Cristo, jest piękna. A ja nic dla ciebie nie mam...
- Prezentem dla mnie jest mieć cię znów w łóżku - zamruczał.
I spojrzał na nią tak, że wyszła z samochodu chwiejnym krokiem. On naprawdę ją
chce. Dobrze, to zdrowy objaw. Ich małżeństwo będzie się opierało na praktycznych
podstawach, powiedziała sobie, starając się być rozsądna, a jednocześnie podziwiając
obrączkę błyszczącą na palcu. Cristo na wieczność to byłby raj, pomyślała w oszołomie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Graham Masterton Cykl Manitou (1) Manitou
    Graham Heather Gorączka nocy 01 Uśmiech tygrysa
    McMahon Barbara Weekend nad oceanem
    Henryk Sienkiewicz Nowele
    MieczysśÂ‚aw Orski Etos lumpa (1978)
    Stormy Glenn Lady Blue 4 Adwakas Blade
    508. Harbison Elizabeth Ksić…śźć™ i Anastazja
    JĂŠghegyek NĂŠpe 1 VarĂĄzslat
    Montgomery L. M. Okruchy śÂ›wiatśÂ‚a
    Charmed 35 Tabea Rosenzwei Abaddon
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lidka.xlx.pl