[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jałowe. Teraz rozpoczynał nowy okres.
Słońce właśnie wychodziło zza horyzontu. Woda była bardziej szara niż nie-
bieska. Wiał zimny wiatr, ale niedługo słońce na pewno ogrzeje powietrze.
- Zwykle biegam na północ, tam jest mniej domów - powiedziała Lianne. -
Ale o tej porze plaża jest zupełnie pusta.
- Lubisz być sama?
Wzruszyła ramionami.
- Tak.
- Teraz też wolałabyś być sama?
- Nie. Chodzmy.
Biegli obok siebie po mokrym i ubitym piasku. Ocean był z prawej strony, a
wydmy i domy z lewej. Tray dostosował się do tempa Lianne, która biegła dosyć
szybko. Cieszył się, że trochę się rozrusza, bo ostatnio miał tyle pracy, że zaniedbał
poranny jogging. Ale przez weekend na pewno nabierze formy i w poniedziałek
wróci do pracy rześki i wypoczęty.
- Przebiegliśmy dwie mile - oznajmiła Lianne, zwalniając i robiąc duże okrą-
żenie. - Zwykle przebiegam cztery.
- To mi odpowiada.
Mijane domy sprawiały wrażenie opustoszałych. Tylko z jednego komina
unosił się dym. Tray zastanawiał się, co Lianne zrobiłaby, gdyby coś się stało. Nig-
dy o nikogo się nie martwił, ale teraz ona jest jego żoną, jedyną bliską istotą, jaką
ma na świecie. Czy naprawdę będą mieć synka lub córeczkę? Dziecko, któremu
będzie mógł opowiedzieć o wuju Halu i dzieciństwie spędzonym w Richmond?
Iluż kuzynów ze strony mamy miałoby to dziecko! Tray często by się z nim
widywał, ale chyba nie brałby udziału we wszystkich uroczystościach. Lianne na
pewno by go zapraszała, ale jej rodzina wiedziałaby, że ich małżeństwo jest tylko
formalnością. Uprzejmość to nie to samo co zażyłość. Mimo to ich dziecko byłoby
S
R
otoczone miłością - zarówno przez niego, jak i matkę.
Tym razem na pewno tego dopilnuje.
ROZDZIAA SZÓSTY
Lianne była zdyszana i miała wilgotne włosy, więc postanowili wracać do
domu. Tray miał ochotę przebiec jeszcze jedną milę, ale zatrzymał się, kiedy ona
stanęła. Bieganie po plaży jest znacznie przyjemniejsze niż po parku. Może będą
częściej tu przyjeżdżać?
Chwileczkę, czy on się nie zapomina? Ożenił się z nią tylko dlatego, by nie
ryzykować, że po raz drugi straci dziecko. Poza tym łączy ich jedynie praca. To, że
się pobrali, nie znaczy wcale, że są prawdziwym małżeństwem.
- Możesz pierwszy wziąć prysznic - powiedziała Lianne, z trudem łapiąc od-
dech.
- Czy nie zabraknie dla ciebie ciepłej wody?
- %7łartujesz? Moja rodzina jest tak liczna, że dziadek zainstalował ogromny
zbiornik. Można kilka razy pod rząd się kąpać i wcale jej nie zabraknie.
Szkoda. Myślał, że wykąpią się razem...
- Idz do łazienki pierwsza. Chcę jeszcze się pogimnastykować na powietrzu.
- Dobrze. Zawołam cię przez okno, kiedy wyjdę spod prysznica.
Gdy Lianne weszła do domu, potrząsnął głową. Nie mógł uwierzyć, że ożenił
się z kobietą, która tak bardzo różni się od rozpieszczonych panienek, z którymi się
umawiał. Czy któraś z kobiet, z którymi się spotykał, wołałaby go przez okno? Na-
gle przypomniał mu się wuj. Hal na pewno bardzo polubiłby Lianne.
Odwrócił się twarzą do morza i zrobił serię pompek i skłonów. Lepiej trochę
poćwiczyć, żeby przestać myśleć o wspólnej kąpieli..
Kiedy wziął prysznic i zszedł na dół, Lianne leżała na kanapie, przeglądając
magazyn.
S
R
- Chcesz pojechać gdzieś na śniadanie czy wolisz, żebym usmażyła naleśniki?
- Myślałem, że powinniśmy się ukrywać.
- Nie ukrywać, tylko nie pokazywać się za często w mieście! Nie rozumiesz?
Potrząsnął głową.
- Możemy pojechać do baru w Waterfordzie. To niedaleko. Mało prawdopo-
dobne, żebyśmy spotkali tam jakąś przyjaciółkę mojej matki.
- A gdzie kręcą się przyjaciółki twojej matki? - zapytał. Jak długo Lianne za-
mierza ukrywać ich znajomość?
- Tutaj raczej nie, ale lepiej zachować ostrożność. Lubisz naleśniki?
- No pewnie. Pózniej zrobimy zakupy na resztę weekendu.
- Możesz zrobić jutro śniadanie, a ja przygotuję dziś kolację - zaproponowała,
unikajÄ…c jego wzroku.
Nie była pewna, czy może traktować go jak swoich braci. Tak byłoby najle-
piej. W jej rodzinie wszyscy dzielą się obowiązkami. Jeśli będą zachowywać się jak
znajomi z pracy, to ona jakoś sobie poradzi, bo jeśli nie, to w końcu palnie jakieś
głupstwo.
- Jeśli lubisz omlet...
- Bardzo lubiÄ™.
Po śniadaniu spacerowali po Waterfordzie. To był typowy nadmorski kurort
tłumnie odwiedzany latem przez turystów i całkiem pusty w pazdzierniku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]