[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przemieniła się, czuję to. Na dodatek spójrz - na parapecie leży złoty pył.
Rozglądam się. Ciekawe, czy to ja go zostawiłam, czy przyniosłam od Astleya. Czy królowe zostawiają za sobą złoty pył?
- No i? - Is ściąga brwi.
- No i jest piksem. Może cię skrzywdzić - powtarza Dev, patrząc na mnie z rezerwą.
Wyciąga rękę, by pociągnąć Issie za rękę - tę, którą chciała otworzyć okno. Cassidy cofa się pod ścianę. W dłoni mocno ściska
czarny kryształ.
Twarz Issie wyraża niezadowolenie.
- Rany, czasem jesteś osłem, Devynie. To znaczy kocham cię, ale jesteś osłem, jeśli chodzi o zaufanie.
- A ty jesteś zbyt ufna - prycha Dev.
- Przecież to Zara! - Issie nie daje za wygraną.
- Może nas zaatakować - odzywa się Cassidy, mrużąc oczy i przyglądając mi się. - Jest piksem. Nie wiemy...
- Powiedzieliście jej o piksach! - Chwieję się na parapecie i próbuję patrzeć błagalnie. - Hej, pomóżcie mi, bo spadnę.
Devyn sięga pod łóżko, by wyjąć stamtąd dwa noże i miecz. Podaje noże dziewczynom, sam bierze miecz. Razem z Cassidy
wycelowują we mnie ostrza. Is kieruje swoje w podłogę.
86
- Dobra. Wchodz. - Issie gestem nakazuje mi wskoczyć do pokoju. Devyn znów zaczyna protestować, ale Is ociera wolną rękę o
lśniący materiał czarnej wieczorowej sukienki i mówi: - To mój dom i ja decyduję. Tylko mnie nie zjedz, Zaro. Obiecaj!
- Nigdy. - Wślizguję się przez okno. Mam ochotę uściskać Issie, ale widzę, że jest zdenerwowana, bo cały czas podskakuje, mówię
więc tylko: - Dzięki.
Devyn staje między nami chyba chce w ten sposób chronić Issie. Zasłania się mieczem i pyta:
- Jak się czujesz?
- Silniejsza. Obolała. W porządku.
- Czujesz, że masz ochotę nas skrzywdzić? - Jego ręka trzymająca broń ani drgnie. Mówi spokojnie.
- Nie. - Chciałabym mu powiedzieć, żeby się uspokoił, ale Cassidy wciąż tkwi przy ścianie, wpatrując się we mnie, jakby potrafiła
dostrzec we mnie piksa. Issie znów zaczyna gadać:
- Kurczę. Tylko tyle potrzeba? Miałam nadzieję, że będę musiała wypowiedzieć jakiś starożytny cytat po łacinie albo wyrecytować
coś po celtycku albo, no wiesz, wykonać jakiś specjalny taniec, żeby wpuścić do domu piksa. To takie dziwnie zwyczajne. O czym ja w
ogóle gadam? - Kręci głową, rzuca nóż na łóżko i robi kilka kroków, by mnie uściskać.
- Issie, nie! wrzeszczy Devyn.
- Dev, zamknij się, proszę. - Is jest taka drobna i krucha, ale cudownie jest móc ją przytulić. Jakbym wróciła do domu. Uśmiecha
się szeroko i puszcza mnie. - Tak się cieszę, że wróciłaś!
- Ja też się cieszę, że wróciłam mówię i po chwili pytam: - A więc nadal mi ufacie?
- Oczywiście! zapewnia Is.
- Nie - mówi beznamiętnie Dev.
Cassidy nieco się zbliżyła, wyraznie gotowa do ataku.
- Issie, powinnaś podnieść swój nóż.
- Po co? Ona nic mi nie zrobi. To Zara.
- Zara piks - prostuje Devyn. - A nie nasza Zara.
Nie nasza Zara... Zamykam na moment oczy, próbując odepchnąć od siebie gniew. Emocje są teraz silniejsze,
prawie namacalne. Otwieram oczy i silę się na spokój, odpowiadając:
Nie wiem, co mam zrobić, by przekonać was, że nikogo nie skrzywdzę.
Cassidy przechodzi między Devynem i Issie, by stanąć przede mną. Ma na sobie długą, wyszywaną koralikami spódnicę i kilka
cienkich koszulek na ramiączkach, czarnych i fioletowych. Gdy podnosi rękę, by dotknąć mojej twarzy, na jej nadgarstku dzwonią
bransoletki.
Devyn chce złapać ją za rękę.
Bądz ostrożna...
Zbywa go machnięciem ręki.
Będę wiedziała.
Nie mam pojęcia, co zamierza zrobić Cassidy, ani dlaczego to robi, ale postanawiam stać spokojnie i pozwolić jej na wszystko. Ma
brązowe głębokie spojrzenie. Te oczy przypominają mi Nicka i to w jakiś sposób mnie uspokaja. Cassidy wyciąga rękę i podaje Issie
swój nóż. Czubkami palców dotyka mojego czoła. Przez moment nic się nie dzieje, a potem nagle wydaje mi się, że ktoś przeniósł
mnie do spa. Zwiat staje się wilgotny, ciepły, a ciśnienie krwi spada mi chyba o połowę. Uśmiecha się i mówi:
- %7ładnych złych intencji. Jej dusza jest czysta. Opuszcza ręce i uśmiecha się zadowolona, gdy ja próbuję wydusić:
- C-co? Skąd ty to wiesz? Issie unosi brwi.
- Okazało się, że Cassidy jest po części elfem. Jej pra-pradziadek należał do Lśniących. To sprawia, że ma pewne umiejętności.
- Elfem? Poważnie? Kręcę głową i zaczynam się śmiać, bo to z jednej strony wariackie, a z drugiej fajne. No i w ogóle się
tego nie spodziewałam.
W niezbyt dużej części - wyjaśnia Cassidy - ale wystarczającej, bym mogła odczytać, czy ludzie są dobrzy, czy zli. Czasem trochę
czaruję, by sprawdzić, co robią, i przewidywać przyszłość.
Dlatego Cassidy wciąż się drapie. Elfy reagują alergicznie na włókna syntetyczne w ubraniach. No i spędzała dużo czasu z
Devynem - wyjaśnia Issie, opadając na łóżko. Wskazuje gestem, bym do niej dołączyła, co od razu robię. Bo wyczuwała, że on i
Nick także są inni.
Chciałam się tego dowiedzieć dodaje Cassidy. Wraca pod ścianę i siada na podłodze, otoczona pluszowymi królikami i
kryształami.
A ja myślałam, że... Nie kończę zdania, bo to zbyt żenujące.
Issie robi to za mnie:
Ze podoba jej się Devyn. No tak. Ja też tak myślałam, no i że Devyn lubi ją, ale w ogóle nie o to w tym chodziło.
Aha. Nie wiem, co innego miałabym powiedzieć. Bardzo chciałabym spytać, dlaczego Dev i Issie trzymali się za ręce. Bardzo,
ale nie wiem jak.
Devyn i ja jesteśmy parą - rzuca nagle Is.
Devyn przytakuje. Wciąż ściska miecz, ale przynajmniej nie kieruje go teraz w moją stronę.
Naprawdę? To super! wykrzykuję i rzucam się na Is. Zciskamy się mocno, a ona głośno się śmieje. Zwracam się do Deva:
Najwyższy czas.
Wiem mruczy Devyn i opada na wielki zielony puf. Po prostu bałem się zepsuć naszą przyjazń, no i martwiły mnie
stosunki zmiennokształtnych z ludzmi, ale gdy straciliśmy Nicka...
Smutek uderza mnie prosto w serce, nagle i gwałtownie. Jakby coś pękło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]