[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niż jego matka uważałaby za stosowne. Daniel pa-
miętał swoją własną ciekawość w tym wieku. A niech
to licho! Nie ma lepszej przyzwoitki od ciekawskiego
chłopaka. Odczekał jeszcze kilka sekund, by krew
w jego żyłach nieco się uspokoiła, po czym zagonił
chłopców do łóżek.
Co za okazja! Od lat nie spałem w piętrowym
łóżku.
114 Carrie Alexander
Zostawili Larę na korytarzu. Jej oczy zwilgotniały,
gdy Daniel wziął Toddiego za rękę. Kiedy zobaczyła,
że się do niej odwrócił, uśmiechnęła się, zmieszana,
i wycofała do swojego pokoju.
Dwadzieścia minut pózniej Daniel nadal wpat-
rywał się w spód łóżka nad sobą, starając się myśleć
o czymkolwiek, prócz Lary. Chociaż w swoim czasie
przez dwa lata dzielił metalowe piętrowe łóżko
z kolegą z akademika, to łóżko w domu Lary przypo-
mniało mu samotność na letnim obozie.
Kiedy miał dziesięć lat, w nagrodę za dobre stopnie
otrzymał możliwość bezpłatnego wyjazdu na obóz
,,dla młodych naukowców w Maine.
Przypomniał sobie zapach wilgotnych ręczni-
ków, przepoconych butów i ścian wyłożonych
sosnową boazerią, chichoty i szelest papierków od
cukierków, bzyczenie komarów i westchnienia tęsk-
niącego za domem chłopca z łóżka obok. Nawet
mając dziesięć lat, Daniel był zbyt twardy, by
przyznać się do tęsknoty. Zresztą nie bardzo miał
za czym tęsknić. Wrócił z obozu autobusem, bardzo
przejęty swoją kolekcją owadów i zielnikiem, ale
zwyczajowe: ,,hm, ciekawe rodziców, po którym
wrócili do własnych spraw, skutecznie go znie-
chęciło.
Obóz Skowhegan. Daniel uśmiechnął się do siebie
w ciemnościach. Z właściwą sobie konsekwencją
usunął owady, zielnik i cały obóz z pamięci. Za-
skoczyło go, że teraz wspomnienia wróciły z taką siłą.
Może to te podobieństwa. Tyle że wtedy jego stopy
W ogniu namiętności 115
nie wystawały poza łóżko i jeszcze nie znał potrzeby
bliskości kobiecego ciała...
Z cichym jękiem przewrócił się na drugi bok,
próbując znalezć wygodniejszą pozycję na materacu,
który najwyrazniej nie był przeznaczony dla doros-
łego mężczyzny. Zrzucił z siebie koc i poluzował
sznurek w bokserkach. Lepiej. Nie był w stanie znieść
dotyku tkaniny na ciele. Kiedy po piętnastu minutach
spróbował się wymknąć, usłyszał nagle głos Michaela:
Wujku, możesz przynieść mi szklankę wody?
Cholera! Teraz wydawało mu się, że ma szesnaście
lat. Miał w głowie tylko jedno, hormony wręcz się
z niego wylewały. Tęsknił z całej siły do tego, czego
właściwie nawet nie umiał sobie dokładnie wyob-
razić. Na szczęście kiedy był jeszcze szesnastoletnim
prawiczkiem, nie poznał takiej dziewczyny jak Lara,
bo z miejsca by dla niej oszalał. Nawet kilka lat
pózniej, kiedy starał się nakierować całą energię na
zdobywanie sukcesów w szkole, trudno by mu było
się skupić w jej obecności. Z pewnością nie przypomi-
nała panienek z prywatnych szkół, które podczas
studiów na Harwardzie wydawały mu się szczytem
frywolności. Lara w tym czasie była pewnie wysoka,
chuda i nieokiełznana, pełna artystycznego tempera-
mentu i spragniona sukcesu prawie tak jak on. Dla
niego sukces oznaczał bezpieczeństwo. Dla niej naj-
wyrazniej niezależność.
Czy to znaczyło, że nie mogli być razem? Nie na
dłużej? Na tę myśl jego ciało stężało. Wydawało mu
się, że nie dotrwa do świtu.
116 Carrie Alexander
Lara siedziała u szczytu schodów z dłońmi zaciś-
niętymi między kolanami okrytymi nocną koszulą.
Kołysała się lekko w przód i w tył w takt nuconej
cicho melodii.
To śmieszne. Powinna się jakoś z tego wydobyć.
Powinna się lepiej kontrolować. Nie można dopusz-
czać do takich ataków tęsknoty. Przecież kochali się
zaledwie przed kilkoma godzinami!
Gdyby chodziło tylko o seks, nie bolałoby aż tak
bardzo.
Potrzebuję... wyszeptała, wpatrując się w ok-
no, za którym migotały promienie księżyca odbite
w tafli jeziora. Potrzebuję Daniela. Przez całą noc.
To wszystko, do czego była w stanie się przyznać.
Tchórz.
Nie. Otwarcie się na więcej osłabiłoby ją. Wystar-
czy spojrzeć na matkę, na Shelly. Polegały na swoich
mężach, nie na sobie samych, co skazywało je na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]