[ Pobierz całość w formacie PDF ]
8
Mitchell Goyette dopił szampana Krug Cios du Mesnil z wyrazem rozanielenia na
twarzy. Odstawił pusty kryształowy kieliszek na stolik w momencie, gdy podmuch od
rotora helikoptera zmarszczył powierzchnię namiotu nad jego głową.
- Przepraszam panów - powiedział basem. - To na pewno premier.
46
Zostawił grupkę lokalnych polityków, wyszedł z namiotu i skierował się na pobliskie
lądowisko.
Był potężnie zbudowany oraz miał wytworne maniery. Duże oczy, zaczesane do tyłu
włosy i wieczny szeroki uśmiech upodabniały go do dzika. Ale poruszał się zgrabnie,
niemal z wdziękiem, który maskował jego arogancję. Dorobił się majątku sprytem,
oszustwem i szantażem.
Nie zaczynał od zera. Kawałek ziemi odziedziczony po rodzinie zamienił w małą
fortunę, gdy pewna firma energetyczna złożyła mu ofertę wydzierżawienia terenu pod
budowę elektrowni wodnej. Goyette wynegocjował sprytnie procent od zysków za
użytkowanie jego ziemi, słusznie przewidując wzrost zapotrzebowania na energię w
rozkwitającym gospodarczo Vancouver. Inwestował w przemysł wydobywczy,
drzewny oraz energetyczny i budował własne hydroelektrownie. Zakrojona na
szeroką skalę kampania reklamowa koncentrowała się na wykorzystywaniu przez
niego alternatywnych zródeł energii i kreowała go na trybuna ludowego, by umocnić
jego pozycję w negocjacjach z rządem. Niewielu wiedziało, że Goyette ma większość
udziałów w holdingach gazowych, węglowych i naftowych, a jego starannie tworzony
wizerunek to szczyt hipokryzji.
Goyette obserwował, jak śmigłowiec Sikorsky S-76 nieruchomieje przez chwilę w
powietrzu, a potem siada na dużym okrągłym lądowisku. Silniki ucichły, drugi pilot
wysiadł i otworzył boczne drzwi pasażera. Niski mężczyzna z lśniącymi srebrzystymi
włosami wyszedł z maszyny i schylił głowę pod obracającymi się łopatami wirnika.
Towarzyszyli mu dwaj bliscy współpracownicy.
Goyette wyszczerzył zęby.
- Panie premierze, witamy w Kitimat i naszym nowym obiekcie Terra Green. Jak
minął lot?
- To wygodny helikopter. Byłem zadowolony, że deszcz przestał padać i mogliśmy
podziwiać widoki. - Premier Kanady, elegancki mężczyzna nazwiskiem Barrett,
wyciągnął rękę i uścisnął dłoń Goyette'owi. -Miło znów pana widzieć, Mitch. I dzięki
za transport. Nie wiedziałem, że porywa pan też jednego z członków mojego
gabinetu.
Wskazał łysiejącego mężczyznę o zgaszonym spojrzeniu, który wysiadł ze
śmigłowca i dołączył do grupki. Goyette się rozpromienił.
- Minister zasobów naturalnych, pan Jameson, bardzo pomógł przy uzyskaniu zgody
na lokalizację naszego zakładu właśnie tutaj. - Odwrócił się do Jamesona i dodał: -
Zapraszam do obejrzenia produktu finalnego.
Minister nie odwzajemnił wylewności. Uśmiechnął się z przymusem.
47
- Cieszę się, że obiekt funkcjonuje.
- Pierwszy z wielu, dzięki panu - odrzekł Goyette i mrugnął do premiera.
- Tak, pański dyrektor do spraw inwestycji mówił nam, że macie już teren pod
budowę w Nowym Brunszwiku. - Barrett pokazał na helikopter.
- Mój dyrektor do spraw inwestycji? - zapytał zdezorientowany Goyette i spojrzał we
wskazanym kierunku. Następny mężczyzna wyłonił się z bocznych drzwi i
rozprostował ramiona. Zmrużył ciemne oczy przed blaskiem słońca i przeczesał ręką
krótkie włosy. Granatowy garnitur na zamówienie nie zdołał ukryć jego muskularnej
budowy, ale nadawał mu wygląd menedżera. Goyette'owi omal nie opadła szczęka,
kiedy mężczyzna podszedł i uśmiechnął się szeroko z pewnością siebie.
- Panie Goyette, mam dla pana do podpisu papiery dotyczące naszej własności w
Vancouver. - Poklepał dla efektu skórzaną torbę na ramię z paskiem, którą trzymał
pod pachą.
- Doskonale - wymamrotał Goyette, gdy odzyskał panowanie nad sobą po szoku
wywołanym pojawieniem się wynajętego zabójcy, wysiadającego z jego prywatnego
helikoptera. - Niech pan zaczeka w biurze kierownika zakładu, niedługo tam
przyjdziemy.
Odwrócił się i poprowadził premiera do białego namiotu. Podano wino i zakąski przy
akompaniamencie kwartetu smyczkowego, zanim Goyette doszedł z dygnitarzami do
wejścia na teren zakładu sekwestra-cyjnego. Inżynier o zabawnej twarzy przedstawił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]