[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobieta na powitanie. - Wyglądasz w niej idiotycznie.
Carole Collins miała pociągłą twarz o ostrych rysach i
twardym, nieprzyjaznym wyrazie, chociaż jej oczy
przypomniały nagle dziewczynce ojca. Długie, kościste ręce
spoczywały na kołach fotela. Marie-Ange nie wiedziała, że
Carole jest niepełnosprawna i teraz nie potrafiła ukryć
przestrachu.
- Wyglądasz, jakbyś wybierała się na przyjęcie -ciągnęła
Carole.
Marie-Ange natychmiast zdała sobie sprawę, że nie jest to
komplement i z lękiem pomyślała o wielu idiotycznych"
sukienkach, które Sophie zapakowała do jej walizek.
- Umiesz mówić po angielsku? - zapytała Carole krótko.
Marie-Ange kiwnęła głową.
- Dziękuję, że odebrałeś ją z lotniska - powiedziała do Toma.
Tom serdecznym gestem poklepał dziewczynkę po ramieniu i
wyszedł. Miał kilkoro dzieci, a także dwoje wnuków, i bardzo
współczuł Marie-Ange, która z tak tragicznego powodu znalazła
się daleko od domu. Mała była śliczna, ale wyglądała na
przestraszoną i jego wysiłki, aby ją uspokoić, nie odniosły
żadnego skutku. Wiedział, że Carole Collins nie należy do
czułych, wrażliwych kobiet. Nie miała dzieci i nigdy się nimi
nie interesowała. Do dzieci swoich pracowników i przyjaciół
odnosiła się z całkowitą obojętnością. Tom uważał za
prawdziwą ironię losu, że właśnie teraz na ścieżce jej życia
stanęło osierocone, wymagające opieki dziecko. Miał nadzieję,
że obecność małej dziewczynki przynajmniej trochę złagodzi
trudny charakter jego pracodawczyni.
- Musisz być zmęczona - rzekła Carole, kiedy zostały same. -
Za chwilę będziesz mogła się położyć.
RS
28
Marie-Ange zacisnęła na sekundę powieki, starając się
powstrzymać łzy, które napłynęły jej do oczu na myśl o Sophie.
Gdyby tak mogła wtulić się teraz w ramiona swojej niani... Była
śmiertelnie znużona, ale także głodna, wreszcie głodna, po raz
pierwszy od kilku dni, lecz Carole Collins nie zaproponowała jej
nic do jedzenia, a Marie-Ange bała się ją poprosić.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zapytała Carole, patrząc
dziewczynce prosto w oczy.
Marie-Ange przyszło nagle do głowy, że może ciotka ma jej
za złe, iż dotąd jej nie podziękowała.
- Dziękuję, że pozwoliłaś mi tu przyjechać - odezwała się,
mówiąc powoli i starannie, lecz oczywiście z wyraznym
francuskim akcentem.
- Nie wydaje mi się, aby którakolwiek z nas miała w tej
kwestii jakiś wybór - odrzekła Carole Collins trzezwo. -
Musimy jakoś ułożyć sobie życie. Możesz pomóc mi w pracach
domowych - dodała, pragnąc od samego początku postawić
sprawę jasno. - Mam nadzieję, że przywiozłaś ze sobą trochę
bardziej praktycznych ubrań, nie tylko same sukieneczki -
rzuciła przez ramię, wyćwiczoną, doświadczoną dłonią tak
manewrując kołami fotela, aby obrócił się w miejscu.
Jako młoda dziewczyna Carole Collins przeszła chorobę
Heinego i Medina i nigdy nie odzyskała władzy w nogach. Była
w stanie poruszać się o kulach, wlokąc za sobą bezwładne
kończyny, ale starała się tego unikać. Jeżdżenie w fotelu na
kółkach było dużo mniej upokarzające i Carole przemieszczała
się w ten sposób od ponad pięćdziesięciu lat. W kwietniu tego
roku skończyła siedemdziesiąt lat. W czasie drugiej wojny
światowej owdowiała i nigdy ponownie nie wyszła za mąż.
Odziedziczoną po ojcu farmę zarządzała niezwykle sprawnie, a
po śmierci brata, czyli ojca Johna Hawkinsa, kupiła sąsiednią
działkę, która była jego własnością. Jego żona drugi raz wyszła
za mąż i wyjechała, sprzedając ziemię szwagierce. Carole
Collins była teraz, poza Marie-Ange, jedyną pozostałą przy
RS
29
życiu osobą z rodziny Hawkinsów. Bardzo dużo wiedziała o
uprawie ziemi i prowadzeniu farmy, ale zupełnie nic o
wychowywaniu dzieci.
Przeznaczyła dla Marie-Ange pokój gościnny i nie była z tego
szczególnie zadowolona, chociaż gości miewała bardzo rzadko.
Wydawało jej się jednak, że marnuje w ten sposób przyzwoity
pokój i teraz w chłodnym milczeniu poprowadziła Marie-Ange
przez słabo oświetlony salon i pogrążony w mroku długi
korytarz. Dziewczynka szła za nią powoli, walcząc ze łzami
rozpaczy, przerażenia i wyczerpania. Carole zapaliła światło i
Marie-Ange ujrzała duży, prawie nieumeblowany pokój. Na
jednej ścianie wisiał krzyż, na drugiej grafika Normana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]