X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozmowy
198
199
z mistrzem, a nawet straszne chwile, gdy mieliśmy ^ czynienia z mrokiem. Wiedziałem, że
będę za tym ^ sknić, a na myśl o stracharzu płonącym żywcem (j oczu napłynęły mi łzy.
Moja mama miała rację. Z początku wątpiłem, Czy powinienem zostać uczniem stracharza.
Obawiałem się samotności. Powiedziała mi jednak, że mogę prze_ cież rozmawiać z moim
mistrzem, że choć jest moim nauczycielem, w końcu zostaniemy także przyjaciół�mi. Nie
wiem, czy już tak się stało, bo często trakto�wał mnie surowo, ale wiedziałem, że z całą
pewnością będę za nim tęsknić.
Kiedy strażnicy pociągnęli go w stronę drzwi, ski�nąłem na Alice i ze spuszczoną głową, nie
patrząc na nikogo, zacząłem przepychać się przez tłum na balko�nie i schodach. Na zewnątrz
niebo zaczynało już ja�śnieć; wkrótce osłona ciemności zniknie i ktoś może nas poznać.
Ulice zapełniały się ludzmi, a tłum przed salą urósł dwukrotnie od chwili gdy weszliśmy do
środka. Przecisnąłem się przez niego, by móc zajrzeć za budynek, tam gdzie wychodziły
drzwi, którymi wyprowadzano więzniów.
Jedno spojrzenie wystarczyło, by stwierdzić, że sy�tuacja jest beznadziejna. Nie widziałem
więzniów JJJC dziwnego, bo drzwi musiało strzec co najmniej 'c)Waidziest;u strażników.
Jaką miałem szansę w star-. , tyloma mężczyznami? Ponury i zniechęcony od-
ClU J AT
vVróciłem się do Alice.
 Wracajmy - rzekłem. - Nic tu nie zdziałamy.
Nagle zatęskniłem za bezpiecznym schronieniem piwnicy Przyspieszyłem kroku. Alice
podążała za mną bez słowa.
200
- To niesprawiedliwe, Tom. Biedna Maggie, nie za�służyła na stos. Nikt z nich nie zasłużył.
Trzeba coś z tym zrobić.
Wzruszyłem ramionami, patrząc w przestrzeń, umysł miałem odrętwiały. Po jakimś czasie
Alice po�łożyła się i zasnęła. Próbowałem zrobić to samo, ale znów zacząłem rozmyślać o
stracharzu. Choć wyda�wało się to beznadziejne, czy powinienem pójść na
> .y'1?
miejsce kazni i sprawdzić, czy zdołam jakoś pomoc
jakiś czas przetrawiałem to pytanie i w końcu uzna-
^ je o zmroku opuszczę Priestown i pójdę do do-
łem. * ,
^u porozmawiać z mamą.
Ona będzie wiedziała, co powinienem zrobić. Sam czułem się kompletnie zagubiony;
potrzebowałem po�mocy Czekał mnie całonocny marsz bez chwili snu, uznałem zatem, że
powinienem przespać się choćby kilkanaście minut. Minęło trochę czasu, nim zasną�łem.
Kiedy jednak tak się stało, niemal natychmiast zacząłem śnić i nim się obejrzałem, znalazłem
się z powrotem w katakumbach.
Zwykle kiedy śnimy, nie wiemy o tym. Ale gdy się zorientujemy, dzieje się jedno z dwojga:
albo budzimy się natychmiast, albo też pozostajemy we śnie i robi�my, co zechcemy. Tak
przynajmniej było zawsze ze mną.
Lecz ten sen okazał się inny. Zupełnie jakby coś kon�trolowało wszystkie moje poruszenia.
Wędrowałem ciemnym korytarzem z ogarkiem świecy w lewej dłoni i zbliżałem się do
ciemnego wejścia jednej z krypt, kry�jących w sobie kości Małego Ludu. Nie chciałem się do
niej zbliżać, lecz stopy niosły mnie same.
Zatrzymałem się w otwartych drzwiach, migotliwy blask świecy padł na kości. Większość
leżała na pół-
202
203
kach w głębi krypty, lecz kilka strzaskanych rozsyp ło się na wykładanej kamieniami
posadzce i utwór ło stosik w kącie. Nie chciałem tam wchodzić, na prawdę nie chciałem.
Wyglądało jednak na to, że njc mam wyboru. Przekroczyłem próg, słysząc pod noga mi trzask
pękających odłamków kości. Nagle ogarnął mnie przejmujący chłód.
Pewnej zimy, kiedy byłem mały, mój brat James do�gonił mnie i natarł mi uszy śniegiem.
Próbowałem walczyć, był jednak zaledwie o rok młodszy od najstar�szego brata, Jacka, i
równie rosły i silny, tak bardzo, że tato posłał go w końcu do terminu u kowala. Miał też
podobne do Jacka poczucie humoru. Znieg w uszach stanowił według niego świetny dowcip,
tak naprawdę jednak sprawiał mi ból, cała twarz mi zdrętwiała i pie�kła jeszcze niemal
godzinę. We śnie czułem się podob�nie. Było mi niewiarygodnie zimno. Oznaczało to, że
zbliża się coś z mroku. Zimno miało początek w mojej głowie i po chwili wydawała się już
zamarznięta i odrę�twiała, zupełnie jakby nie należała do mnie.
Coś przemówiło w mroku za moimi plecami, coś stojącego blisko, między mną a wyjściem.
Głos był ochrypły i niski, nie musiałem pytać, kto mówi. Choć go nie widziałem, czułem
znajomy, cuchnący oddech.
Tkwię tu w pułapce - oznajmił Mór. - Jestem więziony. To wszystko, co mam. fjie
odpowiedziałem, zapadła długa cisza. Wiedzia�łem. ze t0 koszmar i próbowałem się obudzić.
Na�prawdę się starałem, jednak bez skutku.
 To całkiem miła komnata - podjął Mór. - Jedno - moich ulubionych miejsc. Pełna starych
kości. Lecz to świeżej krwi łaknę, a krew młodych jest najlepsza. Jeśli jednak nie mogę
dostać krwi, wystarczą mi ko-Im nowsze, tym lepsze, świeżusieńkie, słodkie, peł�ne szpiku.
To właśnie lubię. Uwielbiam rozszczepiać młode kości i wysysać szpik. Lecz stare kości
wciąż są lepsze niż nic. Stare kości, jak te. To lepsze, niż głód trawiący mi wątpia. Głód,
który tak bardzo boli.
Bo widzisz, w starych kościach nie ma szpiku, lecz nadal kryją w sobie wspomnienia. Gładzę
stare kości,
0 tak, powołi, by zdradziły mi wszystkie swoje sekrety. Widzę ciało, które niegdyś je
powłekało, nadzieje
1 ambicje, których koniec tkwi w martwej, kruchej po�włoce. One też dodają mi sił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anapro.xlx.pl
  • Archiwum

    Home
    Harrison Harry Stalowy szczur 02 Zemsta Stalowego Szczura
    Gordon Korman Bugs Potter 02 Bugs Potter Live At Nickaninny
    Glen Cook Starfishers 02 Starfishers
    02 Miłość ponad miłość (LOVE) Lynn Sandi
    Cerise DeLand [Stanhope Challenge 02] Lady Featherstone's Fervent Affair (pdf)
    Roberts Alison Bunrownik z serca 02 Bohater mimo woli
    238. Jordan Penny Dynastia Leopardich 02 Zamek na Sycylii
    02 Dynastia Connellych DeNosky Kathie Na zawsze twoja
    Esther Mitchell The Underground Series 02 Mind Killer
    WhiteFeather Sheri śÂšmiaśÂ‚y romans
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • krypta.opx.pl