[ Pobierz całość w formacie PDF ]
słowy strój, który kupiła specjalnie dla niego. - Jest z
jednego kawałka i z tyłu ma suwak.
- Zauważyłem. - Przekazał zamówienie mijającej ich
kelnerce i poprowadził Katrinę do prywatnego stolika
w głębi lokalu.
- Jak to jest, gdy się tak żyje co wieczór ? - spytała.
- Masz na myśli muzykę, prosperujący biznes, ele-
ganckie kobiety? - Przytrzymał dla niej krzesło. - By-
wajÄ… gorsze rzeczy.
Popatrzyła na efektowne kobiety i na prześliczną
wokalistką na środku sceny.
- Ale nie wszystkie należą do ciebie. Usiadł obok
niej.
- JesteÅ› tego pewna ?
- A co; masz haremu - Wzruszyła ramionami, by
nie dać poznać, co naprawdę czuje.
- Szczęściarz z ciebie.
Podano piwo imbirowe dla Katriny i wodÄ™ sodowÄ…
dla Claya. ZakÄ…ska - paluszki z piersi kurczaka z so-
sem chipotle w osobnej miseczce - wjechała po paru
minutach.
Katrina spróbowała przyprawioną ostro potrawę.
Pieprzny smak pasował do jej nastroju.
- Spałeś z nią, Clay? - zapytała, wskazując ruchem
głowy wokalistkę. - Ona też należy do twojego hare-
mu?
- Gloria? - Spojrzał z zachwytem na zmysłową pio-
senkarkę. -Jej mężem jest ten gitarzysta, właśnie ma
solówkę.
Ukryła uśmiech zadowolenia.
- A ona? - Wskazała na najładniejszą kelnerkę. Dłu-
gonoga blondynka miała zmysłowy chód i wiodący na
pokuszenie rowek między piersiami.
- Nie mieszam interesu z przyjemnością - odpo-
wiedział, zerkając na atrakcyjną pracownicę.
- No to kto jest w twoim haremie?
- Ty. Tylko ty.
Poczuła, że robi jej się gorąco.
- Coś nie tak? - zainteresował się Clay.
Zaprzeczyła ruchem głowy. Ten człowiek jeszcze zrobi
z niej nimfomankę. W ostatnich dniach żyła i oddycha-
ła wyłącznie dla niego.
Przez chwilę milczeli, słuchając muzyki i po-
gryzając kurczaka. Raz po raz migotała świeca na sto-
le.
- Zatańczymy? - zaproponował Clay.
- Chętnie. - Tylko się nie rozmyśl, pomyślała. Dała-
by wszystko za jego dotyk.
Poprowadził ją na parkiet, gdzie znalezli dla siebie
spokojne miejsce w rogu. Mocne, zmysłowe rytmy
powolnej muzyki idealnie pasowały do ich nastroju.
Katrina objęła Claya za szyję, on położył dłonie na jej
talii. Po chwili opuścił ręce i przyciągnął jej biodra do
siebie. Nie przejmowała się tym, że cały świat się do-
wie, jak bardzo Clay ją podnieca. Miała w nosie, że
zachowujÄ… siÄ™ niestosownie na oczach wszystkich.
Steam" powstał dla takich jak oni, dla ludzi, którzy
pragnÄ… siebie nawzajem.
Kiedy orkiestra zeszła ze sceny, Katrina poprosiła
Claya, żeby pokazał jej resztę klubu.
- Mam cię oprowadzić?
- Jeszcze nie wszystko widziałam.
- Niewiele tu jest do oglądania. Byłaś już wszędzie,
poza drugim piętrem.
- To mi je pokaż.
Poprowadził ją wąską klatką schodową prze-
znaczonÄ… dla personelu.
- Jak widzisz, nie ma tu nic ekscytujÄ…cego.
- Ale może być.
Przystanął i spojrzał na Katrinę.
- Co masz na myśli?
- Uwiedzenie - wyznała, pokonując resztę stopni.
- Chcesz mnie uwieść? Tutaj ?
- Skoro ty to zrobiłeś na tarasie... - Niecierpliwym
ruchem dotknęła brylantowych kolczyków. Poza nimi
miała jeszcze na szyi nieduży łańcuszek z rubinami.
Dziś też zaplotła włosy w warkocz, tym razem mniej
skomplikowany, żeby go można było łatwo rozpleść.
- Co tam jest? - zapytała, podchodząc do zamknię-
tych drzwi.
- Zrodki czystości. Tam mnie chcesz uwieść?-
- Czemu nie? - Otworzyła drzwi i wciągnęła Claya
do środka. Zmiał się, więc uznała, że chętnie wezmie
udział w jej grze.
- Gdzie tu się zapala światło?- Poszukała ręką kon-
taktu i nacisnęła go. Niewielki pokój był zagracony. -
Drzwi siÄ™ zamykajÄ…?
- Tylko z zewnątrz. Mogą nas nakryć.
- Na tym polega zabawa. Ale może uda się je zatara-
sować. Tak na wszelki wypadek.
- Da się zrobić. - Przesunął do wejścia paletę z arty-
kułami papierniczymi.
Katrina rozejrzała się za czymś do siedzenia i znala-
zła zamknięty karton. Przykryła go ręcznikiem i usia-
dła na brzeżku.
- A teraz stań przede mną.
- Po co? Co chcesz zrobić?
- A jak myślisz?
Kiedy do niego dotarło, obwiódł palcem kontur jej
warg.
- Rozpustna Kat.
Rozpięła zamek spodni i pociągnęła je w dół.
- Rozpustny Clay - powiedziała, widząc, jaki jest już
podniecony.
Drgnęły mięśnie jego płaskiego brzucha, kiedy Ka-
trina połaskotała je językiem. Zaczęła go pieścić i pod-
niecać ustami. Clay bawił się jej włosami, rozplatając
warkocz, ałe kiedy sięgnęła głębiej, uniósł jej podbró-
dek i spojrzał w oczy.
- To nie w porządku - powiedział.
Ochłonęła nieco i uśmiechnęła się.
- Dlaczego ? Bo jesteś unieruchomiony i nie możesz
mi nic dać z siebie? - Zciągnęła mu spodnie jeszcze
niżej. - Biedny chłopczyk. Już się nie bronił, a ona
udowodniła, ile może mu sprawić przyjemności...
Jednak po jakimś czasie wszystko się zmieniło. Te-
raz on wodził rękami po jej ciele, wdzierał się w naj-
bardziej intymne miejsca.
Porwał ją w ramiona i całował tak namiętnie, że za-
wirowało jej w głowie. Potknęli się o paletę przy
drzwiach, pod nogami mieli pudełka proszku do pra-
nia.
Clay sięgnął po portfel i wyjął prezerwatywę. Katri-
na jęknęła. Pogodziła się już z faktem, że Clay podjął
jej grę i obrócił ją przeciwko niej. Nie miała nic prze-
ciwko temu, że przejął inicjatywę. Liczyła się tylko ta
chwila i to, że oboje tak desperacko pragną się nawza-
jem.
Clay opadł na karton i posadził Katrinę na sobie.
Naga, z odchyloną głową, dała się ponieść namiętno-
ści.
Zalewały ją fale rozkoszy. Rozedrgani, wilgotni i
ciągle nienasyceni wspólnie wspinali się na szczyt.
- Pocałuj mnie - jęknął Clay. - Chcę, żebyś mnie ca-
łowała.
Zwarli się w pocałunku, namiętnym i ostrym niczym
wrogowie, którzy pragną się nawzajem rozszarpać.
A potem zatracili się zupełnie...
ROZDZIAA SZÓSTY
Katrina siedziała w porsche Claya. Ta marka i mo-
del samochodu wyjątkowo pasowały do mężczyzny,
który prowadzi tak aktywny tryb życia.
Jechali do domu jego matki. Katrina denerwowała
się na myśl o emocjach, jakie to spotkanie z pewnością
w niej wywoła.
- Zlicznie wyglądasz - zauważył Clay.
- Dziękuję - uśmiechnęła się. Notowała w pamięci
każdy jego komplement. Ubrała się w zwykłą letnią
sukienkę i sandałki, by nie wyglądać pretensjonalnie.
Clay wyciągnął rękę i odsunął jej włosy z karku.
- Ciekawe, czy mama zauważy te malinki.
- To wcale nie jest zabawne. - Odtrąciła jego rękę.
Nie życzyła sobie, żeby żartował na temat tego, co wy
prawiali wczoraj wieczorem. Samo wydostanie siÄ™ z
magazynu na drugim piętrze było ryzykowne - ona
rozczochrana, on w podartej koszuli. No i, oczywiście,
te ślady na jej ciele, widome oznaki tego, co robili. Nic
dziwnego, że za wszelką cenę chciała je ukryć.
-Jesteśmy na miejscu. -Po dziesięciu minutach jazdy
Clay zaparkował przed nowoczesnym apartamentow-
cem obłożonym czerwoną licówką w otoczeniu bujnej
zieleni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]